Przejdź do komentarzyOBRZYDLIWA ULICA_16
Tekst 30 z 40 ze zbioru: Inne opowiadania
Autor
Gatunekproza poetycka
Formaproza
Data dodania2015-04-20
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1989

1


OBRZYDLIWA ULICA_16



Zaczęło się to chyba w połowie lat sześćdziesiątych. Ciemniaki, kolejarz i urzędnik stali się wobec nas dziwnie napastliwi, a kryminaliści zaczęli deptać nam po piętach. Wszyscy wyraźnie czegoś od nas chcieli. Wyglądało na to, że oczekują jakichś wyjaśnień.

Nie mieliśmy im nic do powiedzenia, bo sami potrzebowaliśmy bliższych informacji. W tej sytuacji uzgodniliśmy, że trzeba udać się do jednego z miejscowych wróżbitów, żeby nas oświecił. Jednak całą kupą nie mogliśmy tam pójść, toteż wybraliśmy swojego delegata. Padło na Antoniego. Antoni akurat miał dobry powód, żeby udać się do wróżbity – jego córka zaczęła przyprowadzać do domu jakiegoś chłopaka i ojciec nie wiedział, jak się do tego ustosunkować? Powiedzieliśmy mu, żeby przy okazji pytania o córkę napomknął o ciemniakach, kolejarzu, urzędniku i kryminalistach...

Wróżbita miał swoje lokum w najstarszej części miasta, na obszernym strychu wysokiej kamienicy, gdzie przeszklony dach umożliwiał obserwowanie obrotów sfer niebieskich. Ponieważ musiał z czegoś żyć i nie mógł poświęcać się wyłącznie obserwacji nieba, zajmował się oprócz tego malarstwem sztalugowym oraz wykonywaniem jakichś projektów. Gości częstował winem, pokazywał im swoje prace a także na wyraźne życzenie stawiał karty. Uchodził za nieszkodliwego oryginała. Był jednym z lepiej poinformowanych ludzi w mieście.

- Witam, panie Antoni! Cóż pana do mnie sprowadza!? - zawołał na widok naszego delegata, stojącego w drzwiach jego pracowni.

- Mistrzu... Kłopoty rodzinne sprowadzają mnie tutaj – jęknął Antoni zamykając za sobą drzwi.

W pomieszczeniu zagęścił się zapach terpentyny.

Poplamiona farbą dłoń gospodarza życzliwie wskazała Antoniemu fotel przy niewielkim okrągłym stoliku. Mistrz odszedł od sztalugi, wytarł ręce białą szmatką. Był to mężczyzna wysoki, postawny, ubrany w szary fartuch i czarny beret.

Wyciągnął z szafy butelkę czerwonego wina i kieliszki, po czym postawił to na stoliku. Wtedy świadomość Antoniego gwałtownie wzrosła...

- No to napijmy się, panie Antoni. Lepiej będzie się rozmawiało. Jak mówią: na frasunek dobry trunek...

Napełnił dwa kieliszki trzeci pozostawiając pusty, usiadł a następnie utkwił w Antonim badawcze spojrzenie.

Po wypiciu odrobiny wina nasz delegat zgodnie z instrukcją wyłuszczył sprawę – dużo mówił o córce, a następnie wspomniał o naszych przeciwnikach.

- No cóż... - mistrz westchnął głęboko – Trzeba sprawdzić co mówią na ten temat karty.

Po tych słowach wyciągnął z kieszeni fartucha talię, którą najwyraźniej zawsze nosił przy sobie.







  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
W nowoczesnym chrześcijańskim od przeszło tysiąca lat cywilizowanym europejskim kraju

- wróżbiarstwo;
- astrologia /nie mylić z astronomią/;
- chiromancja;
- jasnowidztwo;
- leczenie przez tzw. zamawianie;
- feng shui;
- laleczki voodoo

itp., itp.

mają się równie dobrze jak za czasów Lelum i Polelum
avatar
W Polsce mamy ponad sto tysięcy wszelkiej proweniencji aktywnych zarobkow9 uzdrowicieli, wróżbitów, jasnowidzów, zielarzy, kręgarzy, egzorcystów, hiromantów, tarocistów i astrol9gów. Jedna wizyta u nich to koszt nawet 140 - 170 i więcej nieopodatkowanych złotych. Kościół katolicki potępia te praktyki, potępiają je środowiska uniwersyteckie, trzeźwo myślący ludzie... ale nie ma na to żadnego ni sposobu, ni ratunku. Jest na te usługi popyt, bo posxukujący wsparvia, znękany życiem i chorobami człowiek potrzebuje iluzji, łaknie cudów, nagycbmiastowych gratyfikacji i gotów sam siebie oszukiwać, byleby nie mieć nic wspólnego z szarą, niewygodną prawdą - taką, jaka ona jest.
© 2010-2016 by Creative Media
×