Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2015-08-21 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1758 |
Po opuszczeniu Banialuki zatrzymały sie na środku Placu Szczepańskiego, zastanawiając się dokąd pójść. Opcji było mnóstwo; tuż obok nich mieścił się Społem, dalej Hush Club na św. Tomasza, Shine na Starowiślnej czy Frantic na Szewskiej. Jednakże decyzja mogła być tylko jedna.
The Legends.
Bar nie był tak obszerny jak w Banialuce i dziewczyny zajęły miejsca w sali dla palących, tuż za parkietem i Dj-em. Wódka z cola stanowiła jedynie aperitif i obie doskonale wiedziały, że był to ich ostatni drink. Ostatni za który zapłaciły same.
Po upiciu kilku łyków i dwóch papierosach ruszyły na parkiet. Właśnie leciał kawałek Cykady na cykladach Maanamu. Dziewczyny lubiły to miejsce właśnie za muzykę. Stare, dobre przeboje nietknięte palcem przez skurwiały dzisiejszy pop, którym stacje radiowe zalewają nas w pracy, samochodzie czy waląc kloca na kiblu. A przecież... Girls just want to have fun!
Na parkiecie było duszo i tłoczno. Ludzie ocierali się o siebie starając się choćby ruszać w rytm muzyki. Łatwo można było dostrzec tu pewne grupy. Byli faceci, którzy wpadli watahą w celu wyrwania panienek. To ci drapieżnicy stojący pod ścianą z drogim drinkiem na którego wydali połowę specjalnie zebranych na dzisiaj funduszy. Najczęściej było to whiskey. Samo, bez coli, bo tak piją twardziele na filmach. Rzygniemy sobie później. Stali niby to obojętnie, bezinteresownie, lecz cały czas zerkając w stronę bawiących się dziewczyn. To właśnie była grupa druga, łanie przychodzące wraz z przyjaciółkami do takiej knajpy. Wymalowane, lekko już podpite w kusych sukienkach i z biustem na wierzchu. Część z nich pewnie nawet nie miała skończonych osiemnastu lat. Bawiły sie w swoim gronie, zalotnie kręcąc biodrami. Absolutnie niby nie zainteresowane grupą pierwszą z drinkami za 50 zł, lecz co krok, ukradkiem na nich spoglądając.
Podryw to teatr. Dobrze rozegrany może okazać sie bestsellerem, zarówno dla jednej, jak i drugiej strony. Kiepsko rozpisane dialogi mogą jednak pogrążyć autora. Szmira, jak rzekłby Bukowski.
Inną grupę stanowiły pary. Łatwo było ich dostrzec; dziewczyny bawiące się z jednym chłopakiem. Zadowolone, szalejące i uśmiechnięte. Partner, lekko poirytowany, że trzeba było ruszyć dupsko z kanapy, przejść taki kawał po mieście i jeszcze płacić za wóde i za to, że wilki z grupy pierwszej bacznie obserwują tyłek jego panny. A mogli przecież jak normalni ludzie zamówić w domu pizze i grać w Battlefield’a.