Matka przysiadla n stołku i godo do Maryśki,coby się tak nie wdzięczyła, do tego Mietka, bo jom na jenzyki wezmą.

-Ano przeca żem po słowie.

-Ale ci jo zawżdy pedziała,że mosz skromno być i tyla!Jakeś gupio,to chociaż udoj mondrom.

-E tam,matka się nie znocie,bo tera to takie czasy nadeszły,że bez urody ani rusz,a dziołchy we wsi jedna przed drugom się pokazują nawet w kosciele.

W matke jakby diabeł wstompił i cało czerwono jak buroki na wiosne się zrobiła ,a  Mayrsce już się z tego powodu goronco zrobilo,

-Ty waryjotko tympo!-matka patrzała na swojom córke - nie po to żem cie do nauki na cztery lata posłala, cobyś nie nauczyla się pokory dlo starszych. Zawryj te gębe niewyparzonom,i suchoj co ci godom.Dziołchy to som puste jak dzbon bez wody albo mlyka.Jak wyglondosz tak cie piszom.Matke Boskom nie obrożoj bo mi tu cięgiem dostaniesz!Bo łona się jednymu podobała, a te gupie dziołchy chcom wszystkim chłopom w głowach zawracać. To dupami na lewo i prawo przerzucajom jak wyjdom z kościoła.A późni płacz i zgrzytanie zembami, bo kiej się okoże po niewczasie, że Mietkowi się inno z gemby podobo to cie szlag na miejscu trafi! Gemba a zyć to nie to samo! I co Maryska,wolisz być kochano czy obracano,jak te ździebła w sianie?Na próżno  by późni szukać igły w stogu!

-Matka,ale jo nie do nauki poszła,coby tak gupio nie godać,jak ty.Jo tam się nauczyła, jak i czytać i pisać.

-I gówno wisz!Jakem matka nie pozwole na takom próżnoś coby ci w dupie wywróciła-nie z matkom były przelewki-.i nie wywrocoj mi tu oczmi,bo wim,że jak się jednymu spodobosz to ci bedzie lepi niż wszystkim.

Maryśka pomyślała,ze może i matka mo racyje,bo ta Rudo na gembie brzydko jest a oblatują jom wszyscy,jakby sie podobała.

-Ale co chcesz to mosz.Jak sie kierujesz urodom,to lepi na jednego postow i to na brzydkiego.