Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2015-12-30 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1956 |
Podajemy sobie dłonie na „do widzenia”. Tylko przypadek sprawia, iż te same dłonie mówią sobie także „dzień dobry”. O, jakże lubią zapraszać różnorodność na wszelakie, nocne biesiady, a to już mówi samo za siebie i dzięki temu można się o wiele więcej dowiedzieć o ich obecnym stanie, zwłaszcza z ułańską fantazją po kilku pięćdziesiątkach ponad plan na ten wieczór. (W tym konkretnym przypadku każde słowa wypadają raczej blado w konfrontacji ze złączonymi we właściwym uścisku palcami). To przywołuje na myśl pewne doświadczenia i skojarzenia, poparte ukradkowym uśmieszkiem, rozpatrującym możliwości dla siebie, w przeróżnych aspektach. Przypominają czasami uściski niosące różne możliwości, które kiedyś ponosiła fantazja i wskazówki „mądrzejszych”. (To, zresztą podobnie jak uczucia, pomagało kiedyś ściśle wyselekcjonować te właściwe uściski). I chociaż niektóre z nich są jak nie z tej planety a inne niczym katalog pragnień, to te właściwe nawet się w tym momencie, skubane, nie uśmiechną się do nas przyjaźnie. Ot, jedna nogą na ziemi a drugą już nie wiadomo gdzie. A różnica nie jest aż tak bardzo zaskakująca, choć niemal zawsze cechuje ja żądza odkrywcy nowych lądów, który tak dobrze zna wszystkie orientalne zwyczaje, że nie musi zadawać żadnych zbędnych pytań tubylcom. Palce? Spontanicznie w podróż, by w końcu zrobić coś wiążącego i odgrzebać stare zapomniane przyjaźnie niczym starocie, w tak atrakcyjny sposób, jak to tylko jeszcze możliwe. Trudno się jednak palcom dziwić, bo niewłaściwy uścisk może wkurzyć nawet i świętego. Ale dzięki bandyckim kontraktom co sprawniejsze dłonie zgarniają zawsze lepsze kąski, chociaż przytrzymując właśnie gwoździe do naszej trumny i grzebiąc naszą (raczej dosyć mdłą) legendę. Później, jak jakiś pieprzony kabaret, fundują sobie za naszą krwawicę bardzo długą przerwę w uściskach i zastanawia się z czego naśmiewać się dalej. Bo przecież wszystko, w co wierzyły skończyło się tak nagle jak przyjaźnie z dzieciństwa, a bohaterowie tychże rozpoznają nas dzisiaj na ulicy tylko po to, by wyciągnąć od nas jakieś pieniądze.
Nie miej wątpliwości, czy uda Ci się coś w końcu zrobić na własny rachunek z tymi uściskami. Problem jest jedynie w tym, czy będzie Ci się jeszcze chciało. Przecież dłonie przeróżnych „kolesi” muszą zawsze wtrącić swoje trzy grosze. Niby przyjmują za pewnik twoją niezależność by w niecały tydzień później ujawnić swoje „nieznane talenta”, zadręczając nasze dłonie podchwytliwymi pytaniami. I tak w końcu na wszystko się zgadzasz, bo „niech im już będzie”. I w ten prosty sposób oni zawsze wygrywają, a Ty, mówiąc szczerze, obawiasz się tego ich zwycięstwa jak diabeł święconej wody! Z przyjaźniami tego typu jest jak w słynnej fraszce: `Niechaj nam świeci przysłowie, myślami poetów stworzone. Budujmy mosty przyjaźni - na wszelki wypadek zwodzone`!
cdn...