Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2018-01-09 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1530 |
Złapali go.
Z jego winy, bardzo wielkiej winy.
Zamiast frunąć, skakać, pląsać, unikać i kąsać, podśmiechujki sobie robił z pościgu i sytuacji, w swej szczeniackiej łepetynie nie zakładając, zamknięcia drogi odwrotu, czy wezwania gołębiem posiłków.
I oto tkwi, ciągle się śmiejąc, pomiędzy dwoma pilnującymi go strażnikami miejskimi, bo przecież niczego złego nie zrobił.
Ot, zakradł się do kobiety, która go zachęcała i którą za podeszłą w leciech białogłowę uważał, a nie za mężem będącą i dał się omamić. Nie to jednak było w tym wszystkim najgorsze.
Niczego wizytą nie zyskał.
Ledwie wszedł, a już oknem wyskakiwać musowo było, bo chłop wielki ze słowem złym, a i lagą akuratną w komnacie kobieciny biednej się zmaterializował i tylko tejże słowa, przed stanięciem w jej obronie, go powstrzymały.
— Ot, pies stary, ze służby wcześnie zlazł!
----------
Aumesjasz wyglądał na człeka dobrodusznego. Mały wzrostem, siwy głową, z głębi kantorka swego rozkazy wydał, nie zaszczycając chłopca osobistym stawiennictwem. Brzmiały:
— Wysprzątać stajnie z osłów, lecz nie do końca, a tak tylko pozornie, co by gawiedź zaglądając, mogła napaść durne łby swe i gały czystością, a co najważniejsze uznać, że ktoś o przybytek dba.
Bruno zaprotestował, a jakże, lecz w zamian usłyszał poradę, by nie pyskować zanadto, gdyż może zostać uznany za wroga i durnia i zamiast stajni, do sprzątania miejskich gówien zostać posłany. I musiał na karę przystać. Dziwaczną karę.
Dobroduszny stajenny Budet nie poskąpił na szczęście kilku rad, obiecując nadzór i pomoc, a gdy chłopak znalazł się w środku, okazało się, że robota go czeka jedynie kosmetyczna.
----------
Złapał za widły, otworzył pierwszy boks i...
— Klaczka „Niemotka` — przedstawił stajenny. — Zapomnieli my odprowadzić na boczno stajnice. Zostaw, niech stoi.
— Może gówna wygarnę? — zaproponował Bruno, licząc na to, że im chętniej i sumienniej do pracy się weźmie, tym szybciej go zwolnią.
— Niewiela ona nasrała od siebie, etatowy wygarnie — zaprotestował nadzorca. — Ty sie za wtóry bier.
Chłopak otworzył wskazany boks. Starszawy osioł z wyraźnie rysującym się szaleństwem w oczach, z miejsca zagrzebał kopytem.
— A temu, co? — zapytał.
— Nie mnie oceniać — zabrzmiała odpowiedź. — Agresywny, wierzga i wymyśla wszystkim. Roi coś sobie we łbie i strzyże uszyskami, ciągle kłapiąc i wymyślając niedorobności. I zadaje się...
— I co z nim zrobić?
— Wyprowadzić. Na razie na łączkę za miastem, niech sobie pobryka ze znajomkami. Pan potem powie, co z nim dalej.
— Jak mam go niby wywlec i za miasto?! — stropił się Bruno.
— On tylko ryczy i patrzy, jakby coś mógł. Jak to osioł. — Stajenny wzruszył ramionami. — Pójdzie potulnie, to Aumesjasza stajnia, nie jego, chociaż... — Zaśmiał się. — Chwilami oślisko sobie wydumywało, że jest inaczej. I doigrało się...
— Ośla łączka...
— Taaa...
— I posprzątać?
— Nie, pan zabronił.
— A to czemu?
— A żeby drugi osioł postał trochę w tym, co ten pozostawia i się oswajał.
— A ktoś tu sprząta w ogóle? — zapytał coraz bardziej zdumiony Bruno.
— Co osły pokażą.
— Przecież osioł to i pomylić się może...?!
— A może — zgodził się Budet. — Tak i bywa, że leci z boksu nie to, co trzeba, a ja za to płacę.
----------
Dalej było podobnie. Obecny lokator na łączkę, a na jego miejsce inny w ten gnój ładowany, w czym Bruno najmniejszego sensu nie widział.
— Nie lepiej sprzątnąć porządnie? Raz, a dobrze? — pytał.
— To nie takie proste — odpowiadał stajenny. — Pan liczy na to, że któryś nauczy się sprzątać, jak należy...
— Może nie tego uczyć się powinne...? — zasugerował Bruno nieśmiało.
— Może i nie — Budet posmutniał. — Może i nawet na pewno, ale tak każe pan, a ja to muszę wytrzymywać... No kończ już! — Nagle zmienił ton na nieprzyjazny. — Nie tobie marudzić, co w stajni jest źle!
W każdej są podteksty, a można interpretować wielorako. Nawet ja sama zauważam czasami przemyconą treść, o której nie miałam pojęcia.
Miłej zabawy i rozkminek.
Pozdrówka
oceny: bezbłędne / znakomite
Stajnia Aumesjasza zatem nie jest tutaj ot, taką sobie zwykłą tylko "jakąś stajnią". To dużo pojemniejsza metafora zastanego przez nas świata, w którym kolejne generacje sprzątają WSZYSTKO po sobie zawsze tylko byle zbyć, po łebkach i na odczepnego.
Pochłonięci w tej naszej stajni bezproduktywnym dreptaniem wokół własnej osi i tym swoim na pokaz krzątactwem, żyjemy i odchodzimy pośród własnych istnych gór nieuprzątniętego g...
To dlatego wszyscy nowonarodzeni coraz bardziej mają nic tylko pod górkę
Czekamy na Herkulesa.