Przejdź do komentarzyStajnia Aumesjasza
Tekst 8 z 12 ze zbioru: Potyczki Brunona
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2018-01-09
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1614

Złapali go.

Z jego winy, bardzo wielkiej winy.

Zamiast frunąć, skakać, pląsać, unikać i kąsać, podśmiechujki sobie robił z pościgu i sytuacji, w swej szczeniackiej łepetynie nie zakładając, zamknięcia drogi odwrotu, czy wezwania gołębiem posiłków.

I oto tkwi, ciągle się śmiejąc, pomiędzy dwoma pilnującymi go strażnikami miejskimi, bo przecież niczego złego nie zrobił.

Ot, zakradł się do kobiety, która go zachęcała i którą za podeszłą w leciech białogłowę uważał, a nie za mężem będącą i dał się omamić. Nie to jednak było w tym wszystkim najgorsze.

Niczego wizytą nie zyskał.

Ledwie wszedł, a już oknem wyskakiwać musowo było, bo chłop wielki ze słowem złym, a i lagą akuratną w komnacie kobieciny biednej się zmaterializował i tylko tejże słowa, przed stanięciem w jej obronie, go powstrzymały.

— Ot, pies stary, ze służby wcześnie zlazł!

----------

Aumesjasz wyglądał na człeka dobrodusznego. Mały wzrostem, siwy głową, z głębi kantorka swego rozkazy wydał, nie zaszczycając chłopca osobistym stawiennictwem. Brzmiały:

— Wysprzątać stajnie z osłów, lecz nie do końca, a tak tylko pozornie, co by gawiedź zaglądając, mogła napaść durne łby swe i gały czystością, a co najważniejsze uznać, że ktoś o przybytek dba.

Bruno zaprotestował, a jakże, lecz w zamian usłyszał poradę, by nie pyskować zanadto, gdyż może zostać uznany za wroga i durnia i zamiast stajni, do sprzątania miejskich gówien zostać posłany. I musiał na karę przystać. Dziwaczną karę.

Dobroduszny stajenny Budet nie poskąpił na szczęście kilku rad, obiecując nadzór i pomoc, a gdy chłopak znalazł się w środku, okazało się, że robota go czeka jedynie kosmetyczna.

----------

Złapał za widły, otworzył pierwszy boks i...

— Klaczka „Niemotka` — przedstawił stajenny. — Zapomnieli my odprowadzić na boczno stajnice. Zostaw, niech stoi.

— Może gówna wygarnę? — zaproponował Bruno, licząc na to, że im chętniej i sumienniej do pracy się weźmie, tym szybciej go zwolnią.

— Niewiela ona nasrała od siebie, etatowy wygarnie — zaprotestował nadzorca. — Ty sie za wtóry bier.

Chłopak otworzył wskazany boks. Starszawy osioł z wyraźnie rysującym się szaleństwem w oczach, z miejsca zagrzebał kopytem.

— A temu, co? — zapytał.

— Nie mnie oceniać — zabrzmiała odpowiedź. — Agresywny, wierzga i wymyśla wszystkim. Roi coś sobie we łbie i strzyże uszyskami, ciągle kłapiąc i wymyślając niedorobności. I zadaje się...

— I co z nim zrobić?

— Wyprowadzić. Na razie na łączkę za miastem, niech sobie pobryka ze znajomkami. Pan potem powie, co z nim dalej.

— Jak mam go niby wywlec i za miasto?! — stropił się Bruno.

— On tylko ryczy i patrzy, jakby coś mógł. Jak to osioł. — Stajenny wzruszył ramionami. — Pójdzie potulnie, to Aumesjasza stajnia, nie jego, chociaż... — Zaśmiał się. — Chwilami oślisko sobie wydumywało, że jest inaczej. I doigrało się...

— Ośla łączka...

— Taaa...

— I posprzątać?

— Nie, pan zabronił.

— A to czemu?

— A żeby drugi osioł postał trochę w tym, co ten pozostawia i się oswajał.

— A ktoś tu sprząta w ogóle? — zapytał coraz bardziej zdumiony Bruno.

— Co osły pokażą.

— Przecież osioł to i pomylić się może...?!

— A może — zgodził się Budet. — Tak i bywa, że leci z boksu nie to, co trzeba, a ja za to płacę.

----------

Dalej było podobnie. Obecny lokator na łączkę, a na jego miejsce inny w ten gnój ładowany, w czym Bruno najmniejszego sensu nie widział.

— Nie lepiej sprzątnąć porządnie? Raz, a dobrze? — pytał.

— To nie takie proste — odpowiadał stajenny. — Pan liczy na to, że któryś nauczy się sprzątać, jak należy...

— Może nie tego uczyć się powinne...? — zasugerował Bruno nieśmiało.

— Może i nie — Budet posmutniał. — Może i nawet na pewno, ale tak każe pan, a ja to muszę wytrzymywać... No kończ już! — Nagle zmienił ton na nieprzyjazny. — Nie tobie marudzić, co w stajni jest źle!

  Spis treści zbioru
Komentarze (4)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Potyczki są odskocznią i jakby pseudobaśniowym uzupełnieniem tekstu BIG, nad którym pracuję. Nawet w tym i owym spoileruję wątki, niczego nie wyjaśnając. Dlatego taka forma, niekończącej się historii.
W każdej są podteksty, a można interpretować wielorako. Nawet ja sama zauważam czasami przemyconą treść, o której nie miałam pojęcia.
Miłej zabawy i rozkminek.
Pozdrówka
avatar
Sam tytuł utworu, imiona bohaterów plus celowa archaizacja użytego języka oraz brak jakichkolwiek odniesień, mocujących fabułę w jakiejś znanej konkretnej przestrzeni, wskazują na odległe "dawne czasy wszędzie i nigdzie" - a to zawsze osadza teksty w Universum.

Stajnia Aumesjasza zatem nie jest tutaj ot, taką sobie zwykłą tylko "jakąś stajnią". To dużo pojemniejsza metafora zastanego przez nas świata, w którym kolejne generacje sprzątają WSZYSTKO po sobie zawsze tylko byle zbyć, po łebkach i na odczepnego.

Pochłonięci w tej naszej stajni bezproduktywnym dreptaniem wokół własnej osi i tym swoim na pokaz krzątactwem, żyjemy i odchodzimy pośród własnych istnych gór nieuprzątniętego g...

To dlatego wszyscy nowonarodzeni coraz bardziej mają nic tylko pod górkę
avatar
Cóż zatem robić?
Czekamy na Herkulesa.
avatar
Pełne osłów stajnie siwego Aumesjasza - też starego osła zresztą - przy głupim gospodarzu mogą zarosnąć gnojem aż po sufit. Przy takiej polityce synowie starego osła niechybnie wyrosną na takich samych durniów, bo przykład zawsze idzie z góry! Jakie są, jak myślisz, dla ich stada rokowania?
© 2010-2016 by Creative Media
×