Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2016-02-07 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 2870 |
Dwa wydane w 2015 roku tomiki autorstwa Jerzego Kaśkowa przez krakowskie Wydawnictwo „Miniatura” wręcz wibrują wewnętrznym niepokojem zawartych w nich treści, którym nadprogramowo specyficznego drżenia nadają zamieszczone tam ilustracje. Pierwszą : „Ksiądz i OKO” zdobią grafiki Adama Fiali, drugą, zatytułowaną: „Pytanie o stosunek z gościnnym udziałem Dicteriusa P. Cz. II” – Aliny Chomy.
Sam Poeta na stronie biograficznej tak się czytelnikowi przedstawia: „Myśliciel niezależny i samotnik, poeta w ostateczności. Apologeta metafizyki zaglądający pod powierzchnię tego, co okryte arbitralnym egoizmem i perwersyjnym symbolem”. Natomiast w prywatnym, skierowanym do autorki recenzji, mailu uzupełnia oraz wyjaśnia:
„Tylko praca twórcza i intelektualna pozwala uciszyć biologiczną świadomość istnienia. W tym względzie myślenie nie jest kwestią wyboru, lecz obowiązku.”
Tak, „perwersyjnym symbolem” są owe – prawdopodobnie – akwaforty i akwatinty rylca A. Chomy czy sprawiające wrażenie drzeworytu rysunki A. Fiali. Bowiem i jedne, i drugie dzieła ułatwiają czytelniczej wyobraźni akceptację lirycznego przekazu-toposu. Bo wiersze Jerzego Kaśkowa przefruwają niczym te pogubione ptasie pióra po przekątnej metafizycznego królestwa od wschodu na północ i z południa na zachód.
Prezentowane książki – moim subiektywnym zdaniem - posiadają osobliwie zawoalowanych patronów. Pierwszy z nich to symboliczny ksiądz w towarzystwie nie mniej odeń alegorycznego „OKA”. „OKA” trzeba zaakcentować, które w języku znaczeń spełnia wielorakie funkcje. A ponadto? Może się również kojarzyć z kontrowersyjnym – dla progresistów – duchownym o nazwisku Oko:
„Jestem podmiotem, który nie utożsamia się z autorem.
Chciałbym abyście o tym wiedzieli.
Daję mu tym samym swobodę wyrażenia
wielopoziomowej ironii.
Dla niego jest to ważne a WY na tym skorzystacie.
Ja – jak tu stoję -
zmuszę zło by się ujawniło
jeśli jest
[…]” [par.: „Patetyczny ksiądz”]
Mimo że Autor nie jest tymże księdzem, można wszak domniemywać, iż – obok księdza – jest on przede wszystkim drugim segmentem tytułu, a mianowicie „OKIEM”; OKIEM poety starającym się, żeby „Być jak Jezus”:
Jezus
nie wiem dlaczego o tobie pomyślałem -
może to wina Kierkegaarda
stoisz przecież
poza historią
[…]
Tak jest. Krzyż
inkrustowany macicą perłową.
Stoi pod nim ludzka pamięć
jest sprzedawcą dowcipów
dla bezimiennego tłumu
Widzisz?
zapomnij o nim – zapomnij, że tam stoi na wietrze
puszcza ci oko
Z kolei mentalnym opiekunem drugiego zbioru strof jest niejaki Dicterius, dokładniej: Dicterius P., najprawdopodobniej alter ego Autora:
Dicterius jest człowiekiem poczciwym,
niezdolnym do podziwu,
a do tego lubi konie.
[…]
Dicterius nie ma zawodu,
w zasadzie najgorsze jest to, że
się go nie ma
[…]
Dicterius i bez tego
jest bardzo zapracowany -
uzupełniam od siebie. Dicterius jest wyjątkowo zapracowany, kiedy:
„Rzeczy i ludzie – str. 654” się wypowiadają
Nie ma minuty
ni godziny,
w której nie szukałbym porady
u świętej
mądrości.
Tylko tyle wiem,
że szczęściem
jest poczucie obowiązku.
Nieredukowalne znaczenie
egzystencji.
Dicterius do tego stopnia jest intelektualnie przeciążony niczym ten jego poprzednik odnaleziony poprzez Bibliografię Polską Karola Estreichera, żyjący w latach 1648-1707 - Philipp Jacob Hartmann (historyk Pomorza, lekarz, profesor uniwersytetu w Królewcu, o pseudonimie Sklerander ).
Na dzień dzisiejszy urodzony w 1967 roku i analogicznie do księdza profesora Dariusza Oko kontrowersyjnym jest inny imiennik Dicteriusa – profesor Jan Hartmann, którego filozofię można by z najczystszym sumieniem podsumować w miniaturowym wierszu Kaśkowa pt. „Współpraca”:
Gdyby umysł
potrafił patrzeć
prawda nie byłaby,
głupotą,
a ciało nie wymierzałoby
mu policzków
Zatem w świetle powyższych dywagacji, to i „Pytanie o stosunek”, gdzie wcześniej Poeta wychodząc niejako na spotkanie swojemu czytelnikowi pokornie go prosi : „Weź to serce…” już mimo woli rozwiązuje się samo.
Gdyż jeżeli „weź”, znaczy że On-Poeta ciebie kocha; kocha: zwyczajnie; bezinteresownie; ot – tak od siebie – po prostu kocha, bo jesteś… Jesteś, i już!
Hartman pisze poprawnie,bo bez serca można mądrze podejść do innych,tylko,ze to nie to samo-każdy oczekuje zapłaty,a policzek to odruch serca i niestety-głupoty.Nie każdy kocha poezję.
Świętość-mimo własnej woli,czym objawia się w takim razie?I dlaczego trudno w nią uwierzyć?
Tylu biskupów i papieży chciałoby obwoływać się świętymi tylko po to,aby mieć władzę,a to jest pokora nad pokory,mało tego,buta wynika tylko z innej buty,a serce jest człowiecze,jak więc połączyć te trzy rzeczowniki.Oto już martwi się chyba sam Stwórca.
Niemniej: recenzja jako recenzja idealnie konweniuje z "publicystyką".