Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2016-08-02 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2208 |
Wydarzenie, które w dzisiejszym świecie religijnym nabrało dużej rangi, było jakieś zwykłe, bez zbędnej pompy. Patrząc na pożółkłą fotografię, pamiątkę pierwszej komunii świętej, widzę smutną osóbkę trzymająca, na wysokości piersi, obrazek dziecka przystępującego do sakramentu pokuty. Bohaterka wydarzenia jest jakaś niepozorna, zagubiona i smutna, jak to czarno-białe zdjęcie, które stanowi całkowity kontrast do barwnych fotografii dzisiejszych” komunistów”. Jej opadające na ramiona włosy, które miały układać się w loki, odstają od głowy niczym czapka słomianego chochoła. Sprawiła to wilgotna, wiosenna pogoda podczas pięciokilometrowej drogi do kościoła, wyprostowała kręcone na papilotach cienkie, słabe, myte w szarym mydle włosy.
Jedynie w całym wizerunku przykuwają uwagę jej duże oczy w ciemnej obudowie brwi i rzęs, które patrzą zmęczone gdzieś w nieuchwytną dal. Szara twarzyczka dziecka, może myta zbyt dokładnie przed tą ważną uroczystością, nabrała również koloru mydła, a może przypominała o poście, stosowanym od popołudnia dnia poprzedniego. W prawdzie wymogi religijne pozwalały na posiłek przed północą, ale pamiętna słów matki, która w sobotę do północy mieląc ziarno w żarnach i podczas sprzątania, kilka minut po dwunastej, zjadła jedno ziarenko pszenicy zawieruszone w mące, więc nie przystąpiła w niedzielę do komunii świętej. Dlatego nasza „komunistka”, zawsze odpowiedzialna za swe czyny i wzorowa chrześcijanka, postanowiła pościć już od godzin południowych poprzedniego dnia.
Patrząc na drugie i zarazem ostatnie zdjęcie komunijne - figuruje na nim podobna do siebie ponad setka dziewięciolatków ustawionych na schodkach olbrzymiego, kamiennego kościoła. Długie, białe sukienki z żorżety, szyte na jedna modłę z woreczkami na komunijną wyprawkę, otaczają czarne plamy chłopców w ciemnych ubraniach, z dużymi gromnicami w rękach. Ta liczna grupa „komunistów” pochodziła z dziesięciu wsi przynależących do jednej parafii.
Po latach muszę stwierdzić, że ta ważna chwila w moim życiu, nie zapadła mi szczególnie w pamięci. Przyjęcie komunijne ograniczyło się do wspólnego śniadania na plebanii ( kakao i drożdżówka), za które wcześniej trzeba było zapłacić jak i za wianek oraz medalik na łańcuszku, z którego szyja robiła się czarna, różaniec, i książeczkę „Pamiątka Pierwszej Komunii Świętej” oraz wspomniany wcześniej obrazek do obłożenia w drewniane ramki, i przewieszenia na ścianie, nie zostawiły głębszych przeżyć w mojej psychice dziecięcej. Jedynie zazdrościłam mojej koleżance wstążek do warkoczy w kolorowe paski, które dostała od swojej chrzestnej matki z okazji komunii, bo stanowiło to jakąś niespodziankę.
Nie wiem, może ta obojętność wynikała z wypalenia się wewnętrznego, spowodowanego stresem podczas przygotowywania się do sakramentu pokuty. Do dnia dzisiejszego mam przed oczyma zniszczony katechizm ze względu na ciągłe używanie go oraz jego zawartość, którą znałam na pamięć. Mimo upływu dziesiątek lat, nigdy nie zapomnę księdza katechety, który egzekwował z żelazną konsekwencją werbalną znajomość podstawowego podręcznika do religii.
Pamiętam, niedługo przed Sakramentem Pierwszej Komunii Świętej, urządził nam egzamin ostateczny. Okazało się, że tylko troje z czternastoosobowej grupy zaliczyło go za pierwszym podejściem. Do tych szczęśliwców należałam i ja, ale radość moja nie trwała długo, bo musiałam przygotować sąsiadkę do poprawki.
Mój rocznik był feralny, bo następną po nas klasę przygotowywał już inny ksiądz, gdyż nasz katecheta zginął w wypadku motocyklowym. Wstyd sie przyznać, ale ta śmierć nie wzbudziła we mnie uczucia żalu, a raczej satysfakcję, że już nikogo więcej nie będzie” maltretował” psychicznie.
W przeciwieństwie do nas, czyli pokolenia lat pięćdziesiątych, dzisiejsi “komuniści” przynajmniej wynoszą większą korzyść praktyczną z uroczystości, ponieważ ćwiczą sie w liczeniu, przeliczaniu i obliczaniu. Ponadto mogą zaznać uczucia bycia modelką czy modelem w tak wczesnym wieku.
Ostatnio dowiedziałam się, że mój znajomy wybiera się do Polski na komunię swojego chrześniaka. Z tej okazji wysłał kład dla niego, jako prezent oraz cały transporter tego typu niebezpiecznych zabawek na sprzedaż w kraju. Cóż współczesny świat opiera się na biznesie, który ogarnął również duchową i religijną sferę naszego życia.
Dziękuję i pozdrawiam.
Pozdrawiam.
oceny: bezbłędne / znakomite
I nikt się nie uśmiecha... A przecież to są dzieci i dzień powinien być radosny!