ANTYNIKOTYNOWA PROPAGANDA

W pewnym tygodniku pewien felietonista ostatnio narzekał, że nie mamy porządnej kampanii antynikotynowej. A ja stałem kilka dni potem przed kioskiem i podziwiałem wystawione w gablotach paczki papierosów. O, te kolorowe fotki i hasła zrobiły na mnie olbrzymie wrażenie. Ale chyba nie tak, jak tego oczekiwali ich twórcy i pomysłodawcy. Kilka z tych haseł jest, że tak powiem, obrotowa i lepiej byłoby sobie je odpuścić, bo wydźwięk mają nie taki, jak od nich oczekiwano.

„Dzieci palaczy częściej zostają palaczami”. Czyli jak je już będzie stać na fajki, a mnie ich braknie, to można je będzie obsępiać?

„Palenie zmniejsza płodność”. Papieros wyśmienicie smakuje po, a poza tym dzięki paleniu można sobie odpuścić antykoncepcję?

„Palenie szkodzi tobie i osobom w twoim otoczeniu”. To wręcz zachęca do palenia przy szefie, kierowniku, czy też nielubianej teściowej.

Jest tam też kilka innych haseł, których w tej chwili nie pamiętam. Tego rodzaju nachalne przekonywanie odnosi jednak skutki odwrotne do zamierzonych. Mój niepalący brat na kanwie tych haseł kilka lat temu wyemitował serię wlepek z hasłami typu: „palę bo lubię – jutro spalę urząd skarbowy”. Bo zmuszanie do przyjmowania pozytywnych postaw samo w sobie dobre nie jest.