Przejdź do komentarzyPortret z wanny
Tekst 21 z 21 ze zbioru: Jack Wolf z życia treści
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2017-03-23
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1605

Cały powiat myśli,ze ja po prostu cie kocham- Bronikowski spojrzał na jelec batorówki, opartej o pękniętą ścianę pod parapetem okna. Skoczył wzrokiem za okno, na pedzel, potem popatrzył na nią. Siedziała ukryta w ciepłej wodzie wanny, z pucharem wina nad woda upstrzoną kłębami piany. 

-Ale wyznałes mi to kiedyś…Przeraziłam się!- wzięła łyk z pucharu, wyprostowała nogę. Kawałek piany plusnął z wodą na podłoge. 

-Eeech….ja mam fantazję.Wiesz co to miłość? Nikt nie wie. Tobie sie wydaje,że ja przyjde cie zniewolić, zbrzuchacić, do ołtarza zawlec, pół majątku po męzu byłym odebrać. A potem wystrzeli mi coś do głowy i znajdziesz mnie pijanego, między udami kochanki młodszej o dwadzieścia lat….. 

Milczała.Malował.Myślał. Ludziom trzeba wybaczać, że nie znają ścieżek umysłu Jacka Bronikowskiego herbu własnego. Trzeba wybaczyć Bogu,że zwykłą miłość pozostawił innym, niechaj więc biora ją inni.Jeśli kiedyś to się skończy, to zostaną mi piekne wspomnienia i obrazy, pomyślał Jacek. A potem ruszę na koniu w powiat, z Izackim i Czartem Ganią, co zawsze ma coś mądrego do powiedzenia.Pogramy w karty, paru łotrów zdejmiemy z gościńca…braci Bołdowskich może wreszcie złapiemy. Niech im kat świeci za krzywdy ludzkie. 

-Oj dobrze już….- sykneła. 

-Namalowane- pacnął pędzlem o udo. Wyszła z wanny i stanęła za nim z ręcznikiem. 

-Wytrzyj mnie, proszę. 

Porwał ją w ramiona.Mokrą, pachnącą, sliską.Całował. Potem dał odetchnąc. 

-Taka przerażona jesteś? Tak ci zle? Dlaczego kobiety wiecznie malują po scianach diabły,żeby się ich bac? Schodzicie sie i rozpatrujecie, jakim szalencem jestem?Chwalisz sie przyjaciołkom, jak nam razem dobrze tam…co?- wskazał palcem na wielkie łoże, pamiętające jeszcze ucieczkę Walezego do Francji, bo to na tym łożu Walezy potajemnie w karczmie nocował. Karczma nazywała się Rzym. Naprawdę. 

Tuliła się mocno.Oddychała głęboko.Nie potrafiła powiedzieć nic. Bronikowski głaskał ją po plecach, potem wytarł ręcznikiem i zaniósł do łoża. 

-Wyjdziemy stąd rano. Odwiozę cie, jak wszyscy będa modlili się na mszy. W piątek wrócę. Do piątku masz czas na to, by do mnie tęsknić, by się mnie bać, albo nie wiem jeszcze co….A teraz…- wysunął język. Oblizał wargi. Westchnęła, przymknęła oczy. Zupełnie tak, jak by to już poczuła jego dotyk. 

Czart Gania, bo jego imienia nie pamiętał nawet on sam, miał na ręku trzy damy. Od Izackiego dzieliła go beczka ze świecą, przy której piętrzyła się pula dukatów i czerwońców.Izacki trzymał na ręku karetę waletów, myslał. 

-Oo..oo…o jjezzuuu- dobiegło ich z dala, z komnaty pana Jacka. 

-Wymieniam dwie- Gania uśmiechnął się,zerknął w kierunku, skąd dobiegł jej krzyk. 

-Ja zostaję- Izacki wierzył w karetę waletów, co przypcha do niego kupke spod topniejącej świecy.Świeca topniała. Topniała ona, w jego ramionach za ścianą.Obraz stygł. 

-Żeby tak pan Jacek tyle umiał o majątek zadbać, jak o baby dupe potrafi- zarechotał Gania- To byśmy byli słudzy senatora.Chociaż…ostatnio rozrzutny nie jest.Więcej bierze roboty.Na Bołdowskich sie najął, jeszcze przebąkuje coś o eskorcie dla kupców przy wojewódzkim trakcie. Coś z nim jest? 

-Nic.On chce trochę normalniej pożyć. Chce być lepszy.To wszystko.Znam go- Izacki podbił stawke. 

Grali jeszcze długo po tym, jak Jacek Bronikowski pocałował ją na dobranoc i utulił do snu.




  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
O dobrym seksie
chociaż kobita
sobie poczyta.
avatar
Przyjdzie taki jeden
z drugim niby do żony
dobrze rozkojarzony
pieprzyć same androny.
© 2010-2016 by Creative Media
×