Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | proza |
Data dodania | 2017-05-03 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2514 |
Zostawiamy p. Piotra z całą tą jego czeredą, i wracam z małym do domu. Pościeliłam nasze z Pawełkiem małżeńskie łoże, w którym dwa lata temu tak pokornie zmarła cichutka jak myszka, jakby jej nigdy nie było, szanowna pani Nitka; pozamiatałam podłogi, jeszcze raz podlałam wszystkie zeschłe na parapetach pelargonie; synek w tym czasie figielkował ze zratowaną Perełką na słonku, więc trzeba było znowu te wszędobylskie rączki jednak umyć...
Bierzemy nasze węzełki z wózeczkiem, zamykam wejście i klucz chowam dla tego złodzieja pod wycieraczkę. Z Bogiem! domku gościnny kochany! Z Bogiem, dobry człowieku, Piotrze Nitko! Pa-pa! koteczku na parapecie, Perełko piękna bojąca dzielna, pa-pa! cwerki bajeczne chińskie, świnki chrumkające, koniczki wypielęgnowane, krówki i owieczki z jaskółkami nad głową! jedziemy! Pa-pa-pa!
Tymczasem p. Piotr już właśnie wyprowadził cały swój trawożerny zwierzyniec na dziedziniec, Perełkę strachliwą zamyka znowu ze świnkami, krowy, koniki i barana przywiązuje z tyłu za ciągnikiem (a reszta owieczek za nami luzem), po czym wsiada do kabiny, wyciąga ręce po Pawełka, potem po naszą walizkę na kółkach i ten składak; w końcu w tych absurdalnych szpilkach i wąskiej spódnicy wdrapuję się do nich i ja... i już sobie per-per-per-per-per... jedziemy wolniuteńko tą arką Noego pomaluśku noga za nogą tak, żeby te trawożerne mogły jakoś za nami jednak nadążyć...
Dzień był całkiem już rozbudzony i rześki; na wysokich trawach błyszczała rosa, po niebie sunęły postrzępione pojedyncze chmureczki, i zza korony wojskowego zielonego w prawo biegiem marsz! młodnika wyglądało już blade jeszcze słonko.
- To ta pana droga, co ją pan budował?
Piotr Nitka śmieje się wszystkimi stoma zębami, rad, że tak mu się ta budowa udała.
- Piękna bardzo! I mocno na wieki wieków ludziom potrzebna!
Mijamy jeden zagajniczek, skręt w lewo wzdłuż pola, ciągnącego się popod laskiem niewysokim - tym samym, co to drzewa w nim, jak te sołdaty, w lewo zwrot! na defiladzie krokiem równym marsz! zmierzają w dal siną odwieczną...
- Czy one się nie zamęczą? Prawie biegną!
- Nieee. Wezwyczajone. Co dzień taka ich gimnastyka! - i z moim Pawełkiem salwami w śmiech (patrzcie tylko, jak ten mój gzubeczek się rozzuchwalił!). Boki zrywają, jak jeden mąż!
Tej gimnastyki, chwała Bogu, okazuje się nie tak znowu wiele: już niebawem traktor zjeżdża na pobocze, Piotruś pan wysiada (my zostajemy) i po kolei paluje na swoim łańcuchu wszystkie krowy, koniki i barana.
- A owieczki? Nie zwieją panu??
- Nie. To zwierz stadny. Trzymają się przewodnika.
- Tego barana czyli...
Piotr Nitka z powrotem zasiada za kierownicą, i już znowu jedziemy - o wiele jednak szybciej, bo bez czworonogów - per!-per!-per!-per! dalej.
Polna droga pana Piotra szybko się w ten sposób kończy podjazdem na jednopasmówkę, obsadzoną - jak do góry włosem odwróconymi miotłami z brzozowych witek - wysoką topolą-sokorą. Biegnie ta szosa prosto w górę i w dół, i znowu w górę i w dół - prosto, jak strzelił! Perspektywa przed nami, jak u mistrzów Renesansu... Jakie widoki!!
Zatrzymujemy się w pewnej chwili całkiem znienacka. Piotr Nitka patrzy na nas z uśmiechem i gada:
- To już tu.
Rozglądamy się z Pawełeczkiem (patrzcie, jaki gzubek!) - i gdzie ten przystanek??
- Co - *tu*??
- Ano, wasz PKS.
Tylko miejscowi dokładnie wiedzą, że to tutaj, w tym właśnie miejscu, zatrzymują się jakieś autobusy... Sama w życiu bym takiego *przystanku* nie znalazła!
- To nasi z wioski ten słup z rozkładem jazdy rozkradli! - i w śmiech.
- No, i sam pan widzi, na co komu takie ich oksfordy...
Pan Piotr wysiada, odbiera z dołu nasze klamoty, potem Pawełka, w końcu padamy sobie w objęcia, omal się przy tej okazji nie wywracając.
- Pekaes macie za parę minut! Z Bogiem!
- Dziękujemy za wszystko! Napiszę zaraz, jak tylko do babci dotrzemy! I pieniądze za taksówkę odeślę, jak mówiłam: w dwóch ratach! Z Bogiem!
Po chwili ciągnik per!-per!-per!-per! już terkocze z powrotem pana Piotra drogą i znika za tym dzielnym w przyszłość w prawo marsz! wojskowym zdyscyplinowanym młodnikiem...
1988 r.
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite