Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | wiersz / poemat |
Data dodania | 2017-07-23 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 2456 |
Miasto ludne,
stare, cudne,
kołyska carycy
wschodniej stolicy,
od stuleci z górą,
jak inne miasta -
grody Piasta
z Zieloną Górą,
mój aniele,
na czele -
to ziemia zakupiona
przez te pieseczki pani/pana,
przez nie olana,
sprofanowana
przez te słodkie
gołąbki, kotki wiotkie,
te nocne szczury!
I poziom naszej kultury
czy w Trójmieście,
innym czy w mieście
kop tych kup
nie dźwignie
dopóty,
dopóki
żar głupoty ostygnie,
i nie ruszy systemowo,
kompleksowo
sławna Sławoja głowa.
A rozwiązanie dylematu
proste, jak psi ogon:
w warunkach klimatu
toż już to mamy!
Każda kupa pupilka,
co dobrze znamy,
znika w dni kilka,
w 2 - 3 góra
kup znika fura.
Czyli?
Cóż robić, moi mili?
Przez miasta puścić
psichodnik-trawnik sralnię?
i prać go praczką-polewaczką
codziennie starannie,
kiedy susza wysusza
kup tych kamienie?
Nie *himalajów* stosy,
grona, baldachy i strączki
g... psiego,
dzień w dzień
pakowanego,
jak te pączki,
w folię przez rączki
pupilka pana/pani!
Fani idei wszak wiedzą,
wiedzą też małe dzieci:
tam - za miast miedzą -
na śmieciowiskach
przez tyle stuleci
ta kupa folii z tą kupą psiska
w końcu, jak atom, rozleci,
moiściewy złoci ludziska!
Toż pomysł ten do bani
raczej, najmilsi kochani :)
14 listopada 2012 r.