Autor | |
Gatunek | poezja |
Forma | wiersz / poemat |
Data dodania | 2017-09-09 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1405 |
Smętny, mglisty, deszczowy dzień. Minuty cykają jak sekundy,
jak tyczki na trasie narciarza. Oddychasz w chłodnym, obcym
powietrzu. W przypływie szaleństwa, w drobnej, zimnej
mżawce, pojawia się twarz starego przyjaciela,
więc robisz zwrot i skręcasz w stronę cmentarza.
Morze krzyży sprowadza kilka pytań, na które nie masz
odpowiedzi. Rozglądasz się. Właściwie jesteś zdziwiony
i bezradnie rozkładasz ręce. Odchodzisz ze spuszczoną
głową. Powoli.
Wszystko we mgle, wszystko jak w bajce. Przestrzeń rozmywa się przed
tobą. Drzewa, wieże i kwiaty zapadają się pod ziemię. Żadnych
znaków szczególnych, tylko mgła, czysta mgła. A później rozkład.
Pozbawione tożsamości, beznamiętne rzeczowniki uprawiają seks
w duchowym niebie. Wszystko jest z ognia, który wypala się na twoich oczach.
I to cię upaja.
Kiedy wracasz pod adres, za oknem wciąż pada. Deszcz
płynie ulicami, przecieka przez chmury, dachy, podłogi,
przez wszystkie szpary świata. A potem zawisa nad miastem
noc: jest gwiaździsta, niebieska i przypomina kobietę.
Kobietę, o której nie możesz przestać myśleć.
I pierwszy piękny poranek; słońce za kominem energociepłowni wygląda jak
rozpalona twarz z długim, wystającym ponad głowę chujem, z którego
wiecznie się dymi. I myślisz, że w ten piękny poranek, w jakiejś mrocznej,
głębokiej dolinie, musi skonać ostatni cierpiący płatek śniegu. I że wszystko i tak
musi spaść do oceanu. Do oceanu przeszłości i tego, co jeszcze nadejdzie.
Oceanu, który z miną obojętną nigdy nikomu nie odmówi. I wszystko wita z
szeroko otwartymi ramionami niczym wielka kosmiczna pizda; pochłaniaczka
jestestwa. Każda przeżyta chwila, zapamiętana myśl, wszelkie istnienie,
wszystko ma tu swoje ujście, swój koniec.
A na dnie tego oceanu, wśród wodorostów, czai się
wariat, szaleniec bez twarzy o milionach imion
i natrętnie podlicza wszystkie grzeszki, wszystkie dobre
i złe uczynki; waży, mierzy i szlifuje
niby jakiś jubiler, niby jakiś aptekarz...
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite
Mam problem z twardym słowem pod koniec wiersza. Wyrywa mnie z tego obrazu. Zastąpiłabym mniej twardym.
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite