Autor | |
Gatunek | satyra / groteska |
Forma | proza |
Data dodania | 2017-10-04 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2229 |
Sztuka antypolska (nieprawdziwa)
Woźny w drelichowym fartuchu:
- Proszę srać, kartoflany sąd idzie!
<W polskim obozie koncentracyjnym w Berezie Kartuskiej oddawano stolec na komendę i na czas: dwadzieścia sekund>
Podsądni w pomarańczowych, dwuczęściowych drelichach, robią pod siebie. Po chwili daje się wyczuć niepowtarzalny bukiet intymnych zapachów. Na salę rozpraw wchodzi skład orzekający w osobach: Kartofel Marek, Kartofel Mariusz, Kartofel Koszmarek. Ich świdrujące spojrzenia nie pozostawiają złudzeń. Zasiadają na sędziowskich krzesłach. Koszmarek odczytuje sygnatury akt.
Kartofel Marek:
- Czy oskarżony Malinowski wie, co jest przedmiotem niniejszego postępowania?
Podsądny Malinowski:
- Nie nazywajmy szamba perfumerią! To jest ojca dyrektora materią!
Kartofel Mariusz:
- Co wy nam tu o perfumerii, Malinowski? Jesteście w sali rozpraw kartoflanego sądu! A nie w drogerii! Jesteście oskarżeni o obrazę łęt ziemniaczanych! To jest o artykuł jeden kodeksu karnego, paragraf jeden, dwa i trzy! A także artykuł pięć i pięćset pięćdziesiąt pięć kodeksu karnego, który zostanie uchwalony już za pół roku. Czy oskarżony przyznaje się do winy?
Podsądny Malinowski, bezczelnie:
- Nie przyznaję się, proszę kartoflanego sądu.
Prokurator stanu kartoflanego, bystry, ironizujący, puszcza oczko do składu orzekającego:
- Czy mamy przez to rozumieć, że oskarżony obdarza łęty miłością? Że nie dopuszczał się pisemnych zniewag zwanych pospolicie fejkami w zakazanym świecie wirtualnym?
Podsądny Malinowski, uporczywie lansuje tezę powtarzaną w czasie wielogodzinnych przesłuchań w toku śledztwa:
- Przecież zeznałem, że musiano włamać się na moje konta. Sam nigdy nie pisałem żadnych zniewag, ponieważ jestem ubogi w mowie i w piśmie.
Prokurator stanu kartoflanego, z czułością:
- Ależ na klawiaturze znaleziono pańskie odciski palców, ślinę, pot, krew, łzy, a nawet wyschnięte plemniki!
Sir Rabrador von Kisiel, świadek koronny, z sali:
- I pałeczki coli! Czy tam krętki, proszę kartoflanego sądu!
Prokurator stanu kartoflanego, zażenowany:
- Cóż, tego nie ma w aktach sprawy... Czy świadek koronny potwierdza swoje zeznanie?
Sir Rabrador von Kisiel, świadek koronny, z sali:
- Oczywiście! Niestety nie otrzymałem dotacji unijnych na badania banknotów, poręczy w autobusach, barierek w marketach i innych miejscach, gdzie mógłbym wykryć ślady obecności coli należących do oskarżonego, ale jestem pewien, że na klawiaturze muszą się znajdować!
Prokurator stanu kartoflanego, uradowany:
- Świetnie! Zatem wnioskuję o dołączenie do akt wyników badań klawiatury na obecność coli oskarżonego na powierzchni głównego dowodu w sprawie. Dodatkowo ze względu na szczególny charakter ewentualnego dowodu, wnioskuję o zbadanie ewentualnych związków oskarżonego z innymi nosicielami zarazków, przybywającymi licznie do Europy z krajów trzeciego świata.
Kartofel Marek, uśmiechnięty:
- Czy obrona chce zabrać głos?
Mecenas Łęta, obrońca w sprawie, ze spuszczoną głową:
- W obliczu tak odrażających czynów i przytłaczających dowodów w sprawie, obrona rezygnuje z prawa do obrony oskarżonego.
Gromkie oklaski na sali rozpraw. Publiczność skanduje: pra – wo - i - spra – wie – dli – wość!
oceny: bardzo dobre / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite
bo jak do tej pory, to wszystkie, najbardziej nieprawdopodobne scenariusze się sprawdzają ;-)
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite
Ilu takich Tomków Komendów ujawnią kolejne lata??