Tekst 65 z 213 ze zbioru: międzyczas
Autor | |
Gatunek | poezja |
Forma | wiersz biały |
Data dodania | 2017-10-11 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2000 |
Prowincjonalna miłość
w nieuprzemysłowionym miasteczku
ma piegi i duże piersi.
Czeka na królewicza z bajki,
ale ma słabość do traktorzystów.
Mdleje w ramionach inkasenta za wodę
i nawet listonoszowi dźwiga torbę,
żeby go odkulbaczyć ekspressem,
poleconym przez miejscowego geodetę.
W parzyste dni ksiądz, a w nieparzyste
wyrośnięty ministrant.
Nieświadomy, że został nagle
„szwagrem“ przewielebnego.
Ot... całoroczna kolęda.
Kiedy pewnego dnia
pojawił się wreszcie królewicz,
wszystkie panny ściskały kolana
i plotły warkocze.
Niewinne jak Matka Boska.
A ten skurwysyn wybrał
syna prezesa Kółek Rolniczych.
Morał: w nieuprzemysłowionym miesteczku
trzeba mieć dupę z przodu i z tyłu.
oceny: bezbłędne / znakomite
a więc ta właśnie miłość wbrew pozorom jest dużo bardziej bogobojna i świętobliwa niż ta nieprowincjonalna.
Dlaczego??
Bo na prowincji nic i nikt nie pozostaje anonimowym, a to bardzo temperuje nasze temperamenta
(patrz męska końcowa konkluzja)
to wzorcowy przykład życzeniowego podejścia do tzw. życia. Podobnie jak postulat oczu dookoła głowy, czy głowy zamiast dupy (przepraszam!) lub odwrotnie, posiadanie z tyłu i z przodu 4 liter pozostanie jedynie w sferze mirażu