Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | proza |
Data dodania | 2018-01-17 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1822 |
Mając małe dziecko, zwykle w dylemacie – wyspać się bo „wreszcie usnęło” czy czytać, zdecydowanie wygrywało to pierwsze. Od lat nie zarwałam żadnej nocy na czytanie książki, bo choćby była i najciekawsza, zawsze potrafiłam odłożyć jej lekturę na kolejny poranek czy spokojnie popołudnie. Tym razem jednak się nie dało. Lektura książki Joanny Jarczyk wbiła mnie w fotel tak skutecznie, że totalnie zatraciłam poczucie czasu, a o zmęczeniu i senności nawet nie było mowy! „Vide” to przywitany przeze mnie po wielu długich miesiącach czytania średniawych thrillerów, wywoływacz wreszcie prawdziwych emocji! Nareszcie rutyna przewidywalnych historii thrillerowatych, budowanych na dość podobnych filarach (co widać szczególnie przez nadmiernie oczytanych) została skutecznie zabita, rodząc w jej miejsce niesłychanie wiele emocji i doznań.
Czym jest tytułowe „Vide”? Nie chciałbyś wiedzieć. A przynajmniej nie chciałbyś doświadczać tego na własnej skórze. Vide to miasto w mieście, miasto widmo, o którym każdy mieszkaniec Lunit słyszał, ale nikt nie widział. Bo ten, komu dane jest do niego trafić, nie wraca już z niego żywy.
Mieszkańcy Lunit od kilkunastu lat nie mogą żyć spokojnie. Wieczorne zapalanie się nocnych latarni ulicznych jest dla nich znakiem, aby szybko skryć się w swoich domach i pod żadnym pozorem już nie wychylać zeń nosa. Ulice pustoszeją, miasto zamiera. Nikt nie chce ryzykować porwania przez Vide, tajemniczej postaci/organizacji/miejsca, działającego jak czarna dziura – gdy pojawisz się na jej terenie, po prostu znikasz. Zastraszeni mieszkańcy biernie obserwują szerzące się praktyki zła, nikt nie ma odwagi skomentować kolejnego zniknięcia, przywołać w rozmowie imienia kolejnej ofiary, szczerze jej opłakać, głośno zaprotestować.
Główna bohaterka opowieści, Rosine, to chciałoby się powiedzieć jedyna „szczęściara”, której dane było uciec z piekła Vide i tym samym narodzić się na nowo. Trauma związana z patrzeniem na porwanie swej matki i pobytem w piekle nie pozwala jej jednak ani przez chwilę myśleć o swym życiu w radosnych kategoriach. Prowadząc nijakie życie, staje się zamkniętym w kokonie swych wspomnień odludkiem, nie mającym wielu rozrywek. Do czasu, aż poznaje Adriena, uwielbianego przez całą miasteczkową społeczność wesołka, ulicznego grajka. Otwarte, radosne, silne usposobienie chłopaka pomaga w krótkim czasie ożywić egzystencję Rosine i otworzyć ją na świat. Pewnego dnia, po wspólnie zjedzonej kolacji, Adrien postanawia porwać ją na spacer. Miłość zaślepia, mówią. Młodzi nie dostrzegają, że w trakcie ich romantycznego spaceru, powoli gasną uliczne latarnie, a oni sami znajdują się niebezpiecznie blisko zakazanego lasu… Dziewczyna budzi się w ciemnej grocie, wśród zdziczałych, nagich kobiet, śpiących na podłodze, potem jak hieny walczących między sobą o rzucony im na cały dzień bochen chleba i kilka łyków wody… i już wie gdzie jest. Piekło wróciło, historia zatoczyła koło. Jej przeznaczeniem było widać umrzeć w Vide. Czy wspomnienia o chłopaku, jego wewnętrznej sile, optymizmie i emocjach, jakie w niej wywołał pozwoli jej przetrwać ten koszmar? Czy życie w więzieniu brutalności i odczłowieczenia w ogóle może mieć inny finał niż śmierć?
Niesamowite tempo akcji i zaskakujące zwroty prowadzą czytelnika przez kolejne kartki pasjonującej lektury, totalnie nie pozwalając się od niej oderwać. Czytelnikowi ciężko jest nadążyć, bo ściśnięte serce i mocne napięcie w pozostałych mięśniach wywołane pędzącą akcją, nie pozwala się zorientować, w którą tym razem stronę popędzi wyobraźnia autorki. Sama autorka wydaje się nie potrzebować wiele czasu na rozpęd swoich myśli, już od pierwszych stron powieści racząc nas bez zbędnych wstępów wartką akcją. Zastosowany w pewnym momencie zabieg przeplatania ze sobą wątków z przeszłości Rosine, jej obecnego położenia i jej życia sprzed ostatnich dwóch miesięcy nadaje fabule dodatkowego tempa, tym mocniej nie pozwalając przerwać lektury ani na chwilę. W pewnym momencie akcja jednak nieco zmienia swój koloryt, z mrocznego thrilleru podąża bardziej w dość typową, delikatnie różową, a ze względu na okoliczności i nieco odrealnioną opowieść miłosną, która choć dotyka bohaterkę w bardzo nietypowych okolicznościach, zdaje się być dla mnie największą słabością tej książki (szczególnie dialogi między bohaterami). Być może jednak wrażenie to powstało wskutek dużego kontrastu pomiędzy szybką, mroczną akcją a nagłym wejściem w normalny świat ludzkich uczuć.
Książka, prócz ciekawego wątku głównego, dostarcza nam również refleksji na temat siły traum z dzieciństwa i ich wpływu na dalsze życie, uczulając przy okazji czytelnika na to, by nie oceniać i nie ufać ludziom wyłącznie po pozorach oraz – co chyba najważniejsze – że najgorszym wrogiem ludzkości jest pozostawanie biernym i godzenie się na zastany los bez prób jakiejkolwiek walki o siebie.
Całość, pomimo tego, że niektóre elementy dało się przewidzieć dużo wcześniej, zaliczam do naprawdę udanej, niezwykle emocjonalnej, pomysłowej i totalnie wciągającej przygody na jesienne, szare wieczory. Ja zostałam nią skutecznie urzeczona.
Autor recenzji: Agnieszka Jedynak
Autor: Joanna Jarczyk
Tytuł: Vide
Premiera: sierpień 2017
Wydawnictwo: Ridero
oceny: bezbłędne / znakomite