Przejdź do komentarzyMy - 'katole'
Tekst 6 z 15 ze zbioru: wodewil na dziś
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaartykuł / esej
Data dodania2018-02-13
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1571

„Katol”- znalazłam dwa słownikowe znaczenia:  pogardliwie: katolik; papista oraz dopisane przez użytkownika internetu w kometarzu fanatyczny wyznawca katolicyzmu, ma tendencję do narzucania innym swojego zdania, nietolerancyjny, zamknięty na wszelkie argumenty, ma skłonność do atakowania wszystkich ludzi o odmiennym światopoglądzie, wszystkich ludzi o odmiennym światopoglądzie uważa za złych. Goszczę od niedawna na publixo, ale dość szybko zauważyłam, że w  tej  pięknej różnorodności gatunkowej,  przebogatej polifonii,  są tematy, które cholernie bolą, wyzwalają wrogość, są powodem wzajemnego obrzucania się inwektywmi.


Takim tematem jest Kościół i tworzący go „katole”. Należę do tego kościoła i jestem wierzącą praktykującą katoliczką. W szafie posiadam dość pokaźną kolekcję beretów, bo gustuję w tych nakryciach głowy, stronię jednak od ekspresji religijnej, którą  panie określane mianem „mocherowych” prezentują (do tego odniosę się innym razem).  Rozumiem  obecne rozczarowanie Kościołem, bo sama z żalem obserwuję liczne grzechy  kleru. Ale jak słusznie ktoś zauważył w jakimś komentarzu, ten Kościół  tworzymy my wszyscy zadeklarowani wierzący, wierzący – praktykujący wraz z duszpasterzami, osobami zakonnymi. Wierzących wymieniam jako pierwszych , bo jest ich sporo. Ci potrzebują Kościoła do sakramentów, i to tych zasadniczych, budujących wizerunek rodziny: chrztu, bierzmowania, ślubu, namaszczenia chorych. Przykre to,  ale prawdziwe. Sporą grupę tworzą praktykujący, którzy nie afiszują swoich uczuć religijnych, starają się żyć zgodnie z ewangelią, choć nie zawsze im to wychodzi. No i „katole” wreszcie (w tym drugim znaczeniu, rzecz jasna).  Nie potrafię oszacować, jaką część w kościele stanowią, dość, że robią wiele złego, bo miast przyciągać do Kościoła, swoim zachowaniem osiągają odwrotny efekt. Co łączy wszystkich zadeklarowanych wyznawców Chrystusa? Ułomność i słabość, które prowadzą do grzechu.


No właśnie i to jest punkt , od którego chcę zacząć. Nie wiedzieć czemu większość przeciwników kościoła poczytuje wiarę chrześcijańską i jej wyznawców w założeniu  jako tych idealnych, bez skazy, naśladowców Chrystusa, co mija się z prawdą. Sam Jezus upodobał sobie właśnie tych upadłych, błądzących, grzeszników, którzy przeżywali rewolucję w swoim życiu i ulegali nawróceniu. Czytając żywoty świętych też zauważymy powtarzający się scenariusz w większości życiorysów: grzeszne życie – nawrócenie – dążenie do -  i osiąganie świętości.  W założeniu powinniśmy kierować się Dekalogiem i Ewangelią, bo to jest cel bycia katolikiem, natomiast w praktyce niestety upadamy, popełniamy mniejsze i większe grzechy. Z uwagą przeczytałam  kilka felietonów na publixo z zakresu tej tematyki i jakkolwiek nie mogę przyznać racji, że Kościół jako instytucja przeżywa kryzys , tak staję w obronie wizerunku zarówno duchownych, jak i nas wiernych.

Po pierwsze wrzucanie wszystkich do jednego worka jest bardzo niesprawiedliwe, zarówno jeśli chodzi o księży, jak i katolików. Pochodzę z tradycyjnej rodziny, która zawsze praktykowała, jednak nigdy nie należałam do wspólnot czy innych katolickich grup. W ubiegłym roku pierwszy raz uczestniczyłam w forum charyzmatycznym i  doznałam autentycznego szoku, spotykając osoby, po których nigdy bym się nie spodziewała ani żarliwej wiary, nie mówiąc o dobrowolnym uczestnictwie w 12-godzinnym maratonie konferencyjno-modlitewnym.  Przedział wiekowy uczestników forum też dużo mówił, bo ku mojemu zdziwieniu wcale nie dominowali emeryci, a ludzie 30-40 plus, sporą grupę tworzyli młodzi  wizerunkowo też odbiegający od młodzieży związanej z Odnową w Duchu Świętym. Czy ktoś ich tam zagnał siłą?  Jasne, że nie. Wiem, co mówię, bo w domu mam dwoje młodych przeżywających kryzys wiary i nawet nie próbuję nic robić na siłę, wiedząc, że mogę tylko odnieść odwrotny skutek.


Co zatem skłania ludzi w XXI wieku, w dobie cyfryzacji, szalonego rozwoju technik komunikacyjnych do pragnienia i poszukiwania  Boga?  Co powoduje, że mimo laicyzacji życia, wszechobecnego konsumpcjonizmu, chcemy i potrzebujemy oparcia w Opatrzności? Pytania pozostawiam bez odpowiedzi, dla każdego z nas są to różne motywy. Wspólnym mianownikiem jest zapewne pogubienie się i zepsucie, które jest ceną cywilizacji i postępu. Pozostaje jeszcze kwestia  nieformalnego podziału nas – wierzących i podlegająca ocenie ateistów, agnostyków lub wyznawców innych religii nasza ekspresja religijna. Być może naiwnie, ale wierzę, że przynajmniej w jakiejś mierze udało mi się pokazać, że wsród nas – „katoli”, w większości  są normalni ludzie, którzy nie atakują innowierców a  modlitwie oddają się w swojej małej izdebce. Amen.


P. S.  Na koniec przywołam typowe uproszczenie dla kontestujących kościół i nas katolików…Któregoś  poniedziałku  podzieliłam się w pracy  wspomnieniem fajnie spędzonej niedzieli, mówiąc, że po niedzielnej mszy wyłożyłam się w ogrodzie na leżaczku z piwkiem…koleżanka skwitowała: „Jasne, katole do kościoła a potem piwsko”… ubawiłam się serdecznie.


  Spis treści zbioru
Komentarze (14)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Przeczytałam o "katolach". Słowo w słowo moje poglądy :) Ile razy tłumaczę sama jasnogrodzianom, że chrześcijaństwo to nie cierpiętnictwo, ale zwykłe, niepozbawione upadków, mimo wszystko uczciwe życie.
Ile razy przywołuję z Kazania na Górze to jedno, dla mnie najważniejsze Błogosławieństwo o "miłosiernych, którzy miłosierdzia dostąpią" oraz ten fragment z listu św. Jakuba Apostoła, że "wiara bez uczynków jest martwa".
Ponadto posiadam swój prywatny luksus przyjaźnienia się z rozmaitymi innowiercami i niewierzącymi, częstokroć zawstydzających nas swoim postępowaniem.
Nie uczestniczę w modlitewnych kółkach, jednak zdarza mi się czytywać na Mszach świętych Słowo Boże, pomagać w działalności charytatywnej.
I wcale bym nie była taka "tolerancyjna" wobec "koleżanki": przede wszystkim bym się ją zapytała o to,czy urodziła się ona takim nietolerancyjnym prymitywem?

Uwagi natury formalnej: "mocherowy" pisze się przez "h", od "mohair" ;)

Serdecznie :)))
avatar
Erat, dobry tekst. Katole (dla mnie katolicy), to ludzie, którzy żyją (przynajmniej mam taką nadzieję), wg zasad.
1. zasada - nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe. Ta zasada, to normalne podejście do życia, które jest ułożone - choć wiemy, ze trudności zawsze będą, bo takie jest właśnie nasze trwanie.
Ja tez za nadrzędną sprawę uważam lojalność - to i wolność, sa dla mnie w życiu najważniejsze. Bóg dał nam wolna wolę, wiemy o tym, a gdy coś idzie nie tak, bo naruszamy zasady, to zaraz praetensje do Najwyższego.
Ale ludzie sa omylni, to jest wkalkulowane w nasz byt ziemski. Słabi. Trzeba być b. uważnym i starać się przy tym,dbać o swoje szczęście. Jeśli my będziemy rozwaleni, to innych też rozwalimy.
Alem się napisała. Pozdrawiam Bajka.
avatar
Dobry tekst. Oczywiście niesprawiedliwe jest wrzucanie wszystkich do jednego worka. Nieważne czy to katolicy, czy komuniści, czy przestępcy. W więzieniach siedzą dziesioniarze, których ulubionym sportem jest skakanie na głowę leżącego, aż krew uszami pójdzie, ale siedzą też kierowcy złapani za jazdę pod wpływem alkoholu, czy posiadanie amunicji, broni, której nigdy nie użyli, za posiadanie substancji niedozwolonych, którymi z nikim się nie dzielili. A jednak wszyscy są przestępcami.

Nie jest problem jeden, drugi, czy trzeci katolik. Problemem jest sam katolicyzm, tak jak problemem jest przestępstwo. Czyn przestępczy może być niskiej szkodliwości, a może być zbrodnią. Ale więzienie jest jedno dla wszystkich. Z tego punktu widzenia rozumiem oburzenie letnich katolików, którzy nie toczą piany, nie rozcapierzają pazurów, nie biegną pod teatry obrzucać publiczność inwektywami oraz przedmiotami, nie zaglądają innym pod kołdrę, itd...

Konflikt polega wyłącznie na tym, że część katolików (nie wiem jaka część) usiłuje za wszelką cenę zaprowadzić katolicki porządek w przestrzeni publicznej. Porządek oparty na samograniczaniu się, milczeniu jeśli twoje poglądy odbiegają od kanonu przyjętego przez katolicki rdzeń fanatyków oraz zmuszaniu do praktykowania zachować charakterystycznych dla katolików.

To jest wojna, droga Pani. Wojna o prawo do samostanowienie o sobie, do korzystania z wolnej woli jaką człowieka obdarzył Bóg, a kapłan, ani jego lizodup nie będzie prawa Bożego odbierał. To powinno być jasne dla wszystkich katolików. Ale nie jest. Dlatego pojawiłem się ja - Legion diabłów. Pojawiłem się, żeby dodać wszystkim diabłom sił i otuchy. Żeby wezwać wszystkie diabły do oporu. Do totalnego oporu przeciw katolickiej hucpie. Przeciw zawłaszczaniu przestrzeni życiowej przez katol
avatar
Znakomity tekst. bardzo prawdziwy i bardzo aktualny.
avatar
nauka i jeszcze raz nauka-JEZUS był człowiekiem,i dlatego wiedział,ze ci którzy siedza na górze(oliwnej czy jasnej)to ludzie musza być siwatli,oczytani i dobrzy-dla innych-to warunek.
natomiast ci którzy upadają-tych trzeba podnosić,i nauczać.i aż tyle.aby wyszli na górę i aby mądrze rządzili-nie konfabulowali,nie kradli i nie kłamali-bo i po co?góra jest górą(oliwna albo jasną).pozdrawiam.reszte niech sobie każdy dośpiewa,najlepiej w chórze kościelnym.
avatar
Dziękuję wszystkim za komentarze:) Temat gorący i tyle prawd o katolikach, ile ich samych. Nie da się w jednym tekście ogarnąć wszystkiego, bo jak zauważyliście pominęłam w rozważaniach poprawność polityczną, postaram się odnieść w następnym felietonie do tej kwestii. Pozdrawiam serdecznie:) Zadaniem na "już" dla nas wszystkich bez względu na to, czy wierzymy czy nie i w kogo, jest upuszczenie powietrza z balonika, żeby nie pękł:)
avatar
Legionie, cieszę się, że zabrałeś głos...rozumiem Twoje stanowisko, ale to, czego nie akceptujesz już niewiele wiąże się z samą religią, niestety. "Z tego punktu widzenia rozumiem oburzenie letnich katolików, którzy nie toczą piany, nie rozcapierzają pazurów, nie biegną pod teatry obrzucać publiczność inwektywami oraz przedmiotami, nie zaglądają innym pod kołdrę, itd..." Po pierwsze nie należę do "letnich", moja wiara jest dość żarliwa, ale nie dam się wciągnąć w politykę, bo to, o czym piszesz to niestety już nie religia, a polityka i przyznasz, że kilkanaście lat wstecz nie słyszeliśmy o paniach rzucających się na dziennikarzy z różańcem w ręku, zacietrzewionych, toczących pianę...w najbliższym czasie ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie:)
avatar
"i przyznasz, że kilkanaście lat wstecz nie słyszeliśmy o paniach rzucających się na dziennikarzy z różańcem w ręku, zacietrzewionych, toczących pianę..."

Nie przyznam, Erato. Tak było zawsze, natomiast pojawiły się informacje na temat religii, wiary i Kościoła, które wcześniej nie były dostępne. Przeciwnicy religii rozmnożyli się jak króliki. Ośmielają się tworzyć ateistyczne organizacje, które uderzają w Kościół, odbierając mu duszyczki. Dramaturdzy ośmielają się używać w tytułach swoich dzieł, słów takich, jak Golgota, czy klątwa, a nie są to dramaty dla Kościoła pochwalne. Doda mówi o nafutrowanych autorach Biblii, Nergal ją drze. Jesteśmy na wojnie. To wojna wolnych ludzi z katolicką hucpą. Wojna nie administracyjna, lecz często indywidualna. To najgroźniejsze zjawisko dla Kościoła w całej jego historii. Winnym jest Internet, który zawiera niepoliczalną ilość informacji na temat zbrodniczej działalności Kościoła i obłudy jego sług. Z faktami walczy się najtrudniej.
avatar
Legionie, zgadza się, media obnażają, ale teżi biją pianę...Zawsze mieliśmy do czynienia z dewocją, bo jakiś odłamek wierzących postępował niezgodnie z deklaracjami i jednocześnie afiszował swoją pobożność. Nie powiesz jednak, ze babcie oburzające się dziećmi z niesakramentalnych związków czy tzw złym prowadzeniem się panien, mężatek czy rozwódek, robiły tyle złego, co tłumy biednych nader rozmodlonych starszych ludzi obu płci, najzwyczajniej wykorzystanych przez partię rządzącą. Ubolewam, bardzo nawet, że mój Bóg stał się ich zakładnikiem.
avatar
Przyszło mi do głowy, że sformułowanie "mój Bóg" jest niefortunne, ponieważ Bóg nie jest niczyją własnością. Nie można posiadać Boga, natomiast jeśli Bóg istnieje, to można być jego własnością. A właśnie niektórym ludziom wydaje się, że oni Boga posiedli, bez znaczenia jaki to Bóg. Zachowują się, jakby to sam Bóg ich namaścił. Oczywiście zasłaniają się apokryfami lub wolą uczonych w piśmie. Ja jednak nie widzę żadnego dowodu jakoby wola Boża miała się przekładać na jakichkolwiek jej uzurpatorów. Najmniejszego dowodu nie widzę owego namaszczenia, tego sakramentalnego "tak", jak w scenie przekazywania władzy z filmu "Ojciec chrzestny" przez Michela Corleone. Za to widzę uzurpatorów uczonych w pismach, którzy od tysięcy lat ssą i blokują postęp cywilizacyjny. W ten sposób przeciwstawiają się Szatanowi, którego wyssali na katechezie.
avatar
Legion, to jakieś wyssane z palca brednie, że chrystianizacja udupiła cywilizację. To właśnie kościół rozprawił się z barbarzyńskimi czasami. Jezuici zakładali szkoły, architektura sakralna osiągnęła szczyty rozwoju urbanistycznego.
"Temat sztuki i architektury katolickiej jest stosunkowo dobrze znany, bowiem trudno było protestanckim i komunistycznym propagandzistom ukryć katedry i obrazy, tak jak ukryli osiągnięcia naukowe i dane na temat działalności charytatywnej Kościoła. Architektura gotycka pokazuje, że jest to nie tylko najpiękniejszy rodzaj architektury, ale przede wszystkim – że w całości opiera się na teologiii".
Kłamstwo o rzekomym hamowaniu postępu przez Kościół rozpowszechnione jest nawet wśród samych katolików, jednak szybko może się to zmienić, jeśli przeczytasz książkę "Jak kościół katolicki zbudował zachodnią cywilizację" - Thomasa E. Woods`a.
Czy wiesz, że geologia, egiptologia i sejsmologia zostały stworzone przez zakonników?
Około 30 kraterów na księżycu nazwano na cześć ich jezuickich odkrywców.
Kościół wykładał na naukowe badania więcej pieniędzy, niż jakakolwiek instytucja istniejąca jeszcze długo po zakończeniu okresu średniowiecza.
Katolicyzm oparty jest w ogromnej mierze o motywacje poznawcze ze względu na założenie, iż prawda prowadzi do Boga, więc żadne moralnie prowadzone badania nie mogą mu zaprzeczać.
Biblia naucza, iż wszystko na tym świecie ma swoje zasady, prawa, liczby i wagę i powinno być badane zgodnie z wolą Bożą? M.in. dlatego Kościół nie wpadł w błąd udowadniania naukowej prawdziwości Biblii (np. stworzenia w 7 dni), tak jak robią to nieraz protestanci próbując udowodnić, że ziemia jest płaska"
Prawo międzynarodowe powstało z inicjatywy kościoła. I porównaj katolicką moralność do moralności islamu. Jesteś w stanie?
avatar
Ciężko się tłumaczy takie rzeczy, skoro nauka była przez stulecia w rękach Kościoła. To kto miał budować Europę, jeśli nie ludzie Kościoła? Z drugiej strony spójrz na spalenie biblioteki aleksandryjskiej przez chrześcijan. Spójrz na Leonardo da Vinci, który musiał niektóre ze swoich badań ukrywać pod groźbą kary śmierci (np sekcje zwłok), spójrz na Giordano Bruno. Spójrz na Kopernika, który się latami trząsł o konsekwencje swojego odkrycia. Spójrz na Galileusza. Spójrz na Darwina. Spójrz na tysiące uczonych, których odkrycia były Kościołowi niechętne. Owszem Kościół budował wspaniałe katedry. Tak wspaniałe jak egipskie piramidy. Nas już nie będzie, a katedry zostaną. Będą je podziwiać, tak jak my dziś podziwiamy piramidy. Tylko niektórzy zadadzą pytanie, które ja stawiam zawsze: po co to było?
avatar
Legionie, to niefortunne określenie „mój Bóg” nie odnosi się do zawłaszczania Go dla siebie... bardziej zależało mi na podkreśleniu mojego wyboru, gdyż wiara jest aktem woli i każdy z nas decyduje w co i kogo wierzy. Co do hamowania cywilizacji i postępu przez kościół, to zdaje się, ze w swoim tekście odwołuję się do tej kwestii w kontekście właśnie poszukiwania Boga. Mimo wszystko cieszy mnie ten dialog, bo pokazuje, że nie ma jednej prawdy o kościele, tak jak nie ma jednej prawdy o każdym z nas. Subiektywizm doświadczeń, odczuć nie uprawnia nas do budowania jedynego słusznego stanowiska wobec zjawiska o tak szerokim zasięgu. Pozdrawiam:)
avatar
Istotą chrześcijaństwa jest miłosierdzie i pochylenie nad potrzebami tych najsłabszych.

W praktyce wygląda to, niestety, niestety, tak, że wszelkiej maści księża, ojcowie, braciszkowie i inni duszpasterze żyją nie ze, a p o n a d tą swoją ogromną owczarnią, a ta nie jest w stanie sama zadbać o swoją /także duchową/ pomyślność.

Stąd rozbicie na różne klasztory, różne zakony (tych r ó ż n y c h - i np. tylko męskich katolickich - jest ponad 70: franciszkanów, redemptorystów, dominikanów, salezjanów, pallotynów, bernardynów etc., etc.), stąd rozbicie także na różne wyznania (od luteranów, ewangelików, przez mormonów, prawosławnych, aż po Kościół anglikański i Koptów czy Melchitów - żeby wymienić kilka pierwszych lepszych z brzegu) - a wierni chodzą cali w grzechu i pogubieni w gąszczu miliona tych opcji, i znikąd pomocy! Znikąd!

Co widać chociażby na przykładzie naszej kompletnie odlecianej młodzieży szkolnej,

która od 30 lat ma 2 x w tygodniu religię, do kościółka rzut beretem /w Polsce jest przeszło 10,3 tysięcy kościołów - i wszystkie poza nabożeństwami zamknięte na głucho! zabarykadowane!/, dostęp codzienny do TV "Trwam" i "Radia Maryja" -

i, co wprost kuriozalne, nikt się tymi w wielkiej potrzebie nastolatkami nie zaj-mu-je!!

"Poznacie ich po ich owocach" /Biblia Tysiąclecia, Ewangelia św. Mateusza 7:20/
© 2010-2016 by Creative Media
×