Przejdź do komentarzyJak sobie radzić z hejtem
Tekst 142 z 255 ze zbioru: Czarcie kopyto
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaartykuł / esej
Data dodania2018-03-16
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1975

Jak sobie aktywnie radzić z hejtem?


Kiedyś myślałem, że hejt jest tylko wśród dzieci i on się kończy, kiedy nadchodzi dorosłość. Naiwność nie była mi obca. Gotowałem się, kiedy słyszałem: „Legion jest głupi”, „Legion to debil”, „Legion ma kota”, „Legion love Marzena” (to była najbrzydsza dziewczyna w klasie). Knykcie mam, kurwa, powybijane od walki z hejtem w dzieciństwie. Nie tędy droga! Zrozumiałem to dopiero wówczas, gdy obejrzałem film z Bogusławem Lindą: „Psy”. Na początku jest taka scena, w której Linda podchodzi do ogrodzenia, za którym warczą okrutne psy. Strasznymi zębiskami szarpią siatkę, ale nic z tego. Boguś wyjmuje prącie i oddaje mocz na pyski wściekłych psów. Dosłownie kilka centymetrów od ich chciwych zębisk. Coś pięknego! Urzekła mnie ta scena. Urzeka mnie do dziś.


Nie ma lepszej metody na hejterów, niż uryna i kał. Siedzę sobie za monitorem, który oddziela mnie od moich hejterów, tak jak siatka Bogusława Lindę od wilczurów i oddaję hektolitry uryny oraz tony fekaliów wprost na hejterskie mordy. Staram się celować prosto w nozdrza i zalewać ślepia. Boże... jak mnie to podnieca!


A teraz kilka porad technicznych, jak obchodzić się z hejterami.


Pamiętaj! Nie dyskutuj z hejterem prywatnie. Uryna, którą wylewasz prywatnie ma bardzo słabe działanie, a przy okazji sam ulegasz bezsensownej irytacji. Uryna musi być wylewana publicznie, przy świadkach. Wtedy ma ona wielką moc żrącą. Nie lej uryną bezpośrednio w hejtera, dopóki świadkowie nie będą po twojej stronie. Celuj w światopogląd hejtera, uderzając w wartości czy pseudowartości, które on wyznaje. Nie uderzaj bezpośrednio w niego. Macaj go, osaczaj, odszukaj tzw. miękkie podbrzusze, a kiedy odnajdziesz, to nie oszczędzaj tego miejsca. Skoncentruj się na miękkim podbrzuszu hejtera i wal z całych sił. Staraj się maksymalnie go rozjuszyć, wówczas on straci zdrowy rozsądek i odsłoni się zupełnie. Pamiętaj! Publiczność nie lubi personalnych wycieczek, nie lubi jak ktoś nad kimś się pastwi, ale publika uwielbia publiczne miażdżenie wścieklizny. Zatem najpierw musisz swojego hejtera doprowadzić do wścieklizny. Kiedy już to nastąpi, wówczas kieruj strumienie uryny prosto w nozdrza bestii. Publika będzie ci klaskać, a hejter dostanie obrzęku mózgu. Kluczowe jest odebranie powagi hejterowi, ośmieszenie go w oczach publiczności. Wówczas wpadnie on we wściekłość i popełni błędy, które ty wykorzystasz przeciwko niemu.


Jeśli hejter będzie cię obrażał, wyzywał, broń Boże, nie odpowiadaj wyzwiskami, nie obrażaj go, a raczej używaj formuły „pan/pani”. Nie odpowiadaj na jego pytania, daj mu odczuć zupełne lekceważenie. Forsuj swoje treści i podpieraj się na każdym kroku cytatami. Stwórz przekonanie, że jesteś zwykłą osobą, normalnym człowiekiem, którego atakują chorzy na wściekliznę. No, jakoś musisz się bronić, ale najpierw musisz przekonać publikę, że bronisz się przed wścieklizną, a nie przed człowiekiem. Musisz hejterowi odebrać człowieczeństwo, a wówczas nikt nie będzie oponował jeśli zwalisz mu tonę fekaliów na łeb i pogrzebiesz go żywcem w odchodach. Powodzenia!

  Spis treści zbioru
Komentarze (11)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Bardzo ciekawa publicystyka i świetny poradnik. Jestem ciekaw, czy któremuś hejterów wlałeś urynę w nozdrza, bowiem u niektórych rzeczywiście dostrzegam obrzęk mózgów.
Wydaje mi się, że wobec niektórych już stosuję Twoje rady, zwracając się do nich "pan", a jednocześnie najzwyczajniej ich lekceważąc i nie dostrzegając ich istnienia.
Barwny i bogaty język. Brakuje przecinka przed: jeśli.
avatar
Legionie, jak zwykle bardzo obrazowo i soczyście - świetnym językiem. Przeczytałem jednym tchem.

Hejterów można poznać po:
- tasiemcowych, toksyczno-wściekłych komentarzach, najczęściej nie na temat

- pokrętnej złośliwości

- gryzieniu przez tampon, czyli: nieimienne ataki dla niepoznaki

- częstym używaniu smakowitych przymiotników typu: fekalia, ścieki, itp. - ogólnie mówiąc kanalizacyjne

- przekręcaniu pseudonimów lub płci

mógłbym jeszcze długo wymieniać, ale szkoda mojego czasu tutaj.

Osobiście preferuję inteligentną, rymowaną satyrę, ale nie udaje mi się trafić na godnego sobie przeciwnika, toteż szybko mi się nudzi taka zabawa.

Może po tym wpisie znajdzie się jakiś wymagający szermierz, nie komentator!

Serdeczności
avatar
Rzeczywiście, "fekalia" i "ścieki" to "smakowite przymiotniki". I to najprawdziwsze z prawdziwych!
avatar
Widzę, że muszę wyłożyć kawę na ławę, a wydawało mi się, iż to proste jak świński ogon. To nie były moje oceny, a jedynie przywołanie błędnych wypowiedzi innego użytkownika.
Przymiotniki, jak sama nazwa wskazuje, określają przymioty (nie mylić z wymiotami), czyli cechy. A "fekalia" i "ścieki" nie są "smakowitymi przymiotnikami", lecz rzeczownikami pospolitymi. Proste?
avatar
Legionie, dla mnie te zdania są kluczowe dla tekstu:

"Pamiętaj! Publiczność nie lubi personalnych wycieczek, nie lubi jak ktoś nad kimś się pastwi, ale publika uwielbia publiczne miażdżenie wścieklizny. Zatem najpierw musisz swojego hejtera doprowadzić do wścieklizny."

"Pamiętaj" i "wścieklizny." Tu kropka. Spokój może zabić, wzbudza też wściekłość - hejerów.

Tekst dobry, bo uczy, jak bronić się przed naporem chamstwa. Pozdrawiam Bajka37
avatar
Bardzo ciekawy tekst i komentarze.
W obronie przed takim atakiem trudno powściągnąć emocje, nawet jeśli się to wszystko wie. W każdym razie z tą przesadną uprzejmością wobec przeciwnika będę próbować, jak się nadarzy okazja. Sposób z uryną pozostawię innym.
avatar
Dziękuję wszystkim za komentarze. Nie jestem dumny z tego tekstu. Jest obrzydliwy, jest podły. To prowokacja, obraza. W końcu sam hejtuję rząd. Ale jest pewna różnica w kwestii pobudek pomiędzy mną, a pospolitym hejterem.

Dla mnie to szczęście, że żyję w dzisiejszej Polsce, ponieważ jeślibym żył w latach 30-tych, w Niemczech, to hejtowałbym tego niespełnionego malarza - męską prostytutkę w Wiedniu i jego przydupasów z SA i NSDAP. Oczywiście skończyłbym w Dachau. Jeślibym żył w ZSRR, to skończyłbym w łagrze, itd... A dwa tys lat temu... na krzyżu. Jestem samobójcą.
avatar
Jak radzic sobie z hejtem?
Krótko - olewać i nie karmić, co zawsze w zetknięciu z nim czynię :)
avatar
Niepojęte jest jak prawdziwy hejter potrafi walczyć z... hejterami. Używa podobnej kloaki słów i niepostrzeżenie wywołuje sympatię u swoich czytelników, umywa dłonie i spuszcza brązową wodę w kanalizacyjny rynsztok.
A może lepiej zastanowić się jak pisać, żeby hejter nie mógł się "pożywić"?
To tak, jakby spytać rottweilera, czy może posilić się z jednej miski wspólnie z... ratlerkiem.
avatar
Dzięki, von Knoedel, ale przecież ja w ten sposób robię sobie pod górkę, bo przecież o wiele łatwiej radzić sobie, pozostając w ukryciu, nie ujawniając swoich możliwości, nieprawdaż? Z drugiej strony, jeśli się przeczyta mój tekst, to odechciewa się hejtu, bo człowiek sobie zaraz wyobraża, że trafi na taką jak ja kanalię, która przeinaczy, przekręci, wypaczy i na koniec wyleje kubeł nieczystości na łeb hejtera. Odechciewa się hejtu. Mnie samemu robi się niedobrze, kiedy to czytam i mam wyrzuty sumienia. Przynajmniej się wyspowiadałem.
avatar
Żeby walka z drugim człowiekiem była prawdziwie sportowa, spektakularna i miała humanitarną twarz, musi być walką fair play. Co to oznacza?

To, że np. obie strony walczące muszą być sobie r ó w n e

/np. wagowo, pod względem płci, wieku, równe wzrostem itp., itp.; nie będzie walczył Dawid z Goliatem, pełnosprawny z inwalidą, dziecko z dorosłym, mężczyzna z kobietą, świnia z pasterzem et cetera, et cetera/

Dotyczy to t a k ż e potyczek intelektualnych.

Par exemple:

jeżeli po jednej stronie jest gościu mentalnie wagi sumo, to przecież nie będzie się błaźnił i brudził sobie rąk kimś, kto "strudem rahóje do czech"
© 2010-2016 by Creative Media
×