Tekst 81 z 203 ze zbioru: Ojczyste kwiaty
Autor | |
Gatunek | poezja |
Forma | wiersz / poemat |
Data dodania | 2018-03-23 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1939 |
Nie pojmuję tych krajów
Nie pojmuję tych krajów co burzą świątynie
Okna obce biorą sercu bez witrażu nieba
W których wirują śmierci pogańskie boginie
Nurzając się w talerzu z soczewicą chleba
Nie potrafię uwierzyć że niweczą krzyże
To jakieś piramidalne nieporozumienie
Pozbywać się drabiny pomostu na wyże
Co ziemię z niebem integruje w zbawcze istnienie
Wędrowiec któremu ojców nie miła wiara
Bez puklerza - wichrami bezlitośnie smagany
Może jak syn marnotrawny losu ofiara
Powróci do dziedzictwa w rodzinny dom kochany
Nie pojmuję ni swata,
ni kata, ani brata
i nie pojmuję świata.
Okna obce biorą sercu bez witrażu nieba, wirują śmierci pogańskie boginie nurzając się w talerzu z soczewicą chleba, pozbywać się drabiny pomostu na wyże - to już w ogóle przerasta rozumienie/pojmowanie wszelkiego ludzkiego pojęcia/rozumienia :(
Idea tego tekstu, przywalona gruzowiskiem naciąganych pod "rymy" metafor, po całości trzeszczy w szwach i dopiero w finalnej frazie:
Może jak syn marnotrawny i losu ofiara
/wędrowiec/ powróci w rodzinny dom kochany
zaczyna samą siebie rozumnie wreszcie artykułować. Ale... po co? Skoro sam Autor nie pojmuje tego, co sam napisał, to jak ma to wszystko pojąć skołowany własną niewiedzą Czytelnik??