Autor | |
Gatunek | poezja |
Forma | wiersz / poemat |
Data dodania | 2018-03-26 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1094 |
Usta me, zbruzgane krwią. Przygryzam je coraz mocniej.
Ręce me, krwią poplamione .Wycieram je o spodnie „upaprane” w błocie.
Koszula ma, jak flaga pocięta. Ledwo na mnie „wisi”.
Moje bose stopy. Plamią krwią „jeszcze” czysty piach.
Ktoś mnie „gwałtownie” zwala z nóg, nie mogę powstać, leżę.
Słyszę wrzask kobiet, krzyki i piski zabijanych dzieci.
Słyszę strzały, i wulgarne słowa zabijanych mężczyzn.
Słyszę cichy głos „zdrajcy” Polaka, mówiący do mnie jakby z oddali.
„Na co wam ta wojna? I tak my (wygrani) już mamy tę ziemię w swej żelaznej dłoni”.
Nie!!!- Krzyczy głos w mojej głowie.- Nie!!!- To nie może być koniec!!! My nie przegraliśmy.
Nagle czuję jak czyjaś żelazna dłoń „szybko i twardo” stawia mnie na nogi, zachwiałem się przez chwilę lecz ona mnie podtrzymała.
Stałem w zupełnej ciszy przez dwie, lub trzy sekundy .
Nie słyszałem krzyków kobiet, mężczyzn, dzieci.
Ani okrzyków„naszych” wrogów.
Po prostu stałem ze wzrokiem uporczywie wpatrzonym w swoje stopy, i czekałem…
Czekałem na Śmierć…
Lecz Ona nie przyszła, przynajmniej nie od razu.
Usłyszałem czyjś głos. Chyba jakiegoś Niemca.
Z jego bełkotu zrozumiałem tylko jedno, że chce mojej śmierci.
Nikt mu się nie sprzeciwił, nawet rodacy „moi” , którzy mnie wydali.
Gdyby nie oni mógłbym uciec, taki był zresztą plan mojego generała, chciał aby przynajmniej jedna inteligencja z tych „ krwawych” czasów przeżyła.
To miałem być właśnie Ja .
Niestety mój „ druh” przekazał plan naszego generała „ swojemu dowódcy” i mnie złapali. Nie minęła nawet chwila, choć mi się zdawało, że minęły tygodnie, gdy generał wojsk mi wrogich krzyknął: „ STRZELAĆ!”
Zginąłem, z podniesioną twarzą, jak bohaterowie Mojej Dawnej Polski.