Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2018-11-25 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1537 |
CZYTAJĄC O HISTORII 4
Dwie pozycje ostatnio poruszyły mnie na tyle, że postanowiłem podzielić się wrażeniami z lektur.
Pierwsza to Bogusława Andrzeja Dębka „Słowiańskie dzieje”, Bellona, Warszawa 2018. Lekko napisane, budujące dla wszystkich patriotów, choć zarazem zawierające sporo niepokojących smaczków. Pan Dębek ogarnął wiele dostępnych źródeł i, między innymi, przeczytał też Moczulskiego – jest to w bibliografii, choć sięgnął po tą jego krótszą książkę. Robią wrażenie podsumowania badań genetycznych – haplogrupy, które mówią wiele o tym, kto tak naprawdę zasiedlał to czy tamto terytorium. Wyniki tych badań mówią, że Słowianie i ich przodkowie, znani jako Wenedowie, dotarli na francuskie wybrzeża Morza Północnego, do Hiszpanii, kolegowali się z Etruskami. Zdominowali w pewnej chwili Anatolię. Wreszcie to Protosłowianie byli owymi „Ludami morza”, którzy rozwalili cywilizację śródziemnomorską na pocz. II tysiąclecia p.n.e.
Dębek pisze, że to przodkowie Słowian jako pierwsi udomowili konia, użyli rydwanu, wozu ciągnionego przez zaprzęg, zastosowali rydwan w walce. Prawda, że każdy Polak powinien być z tego dumny?
W książce znajdujemy chyba najszerzej ( nie spotkałem się dotąd z tak szerokim opisem tej części ich świata) opisaną sferę duchową Słowian – ich bogów, demonów, rytuałów, świąt. Ja uwielbiam takie smaczki, a domyślam się, że autor znalazł to w badaniach archeologicznych: jako część wierzeń matriarchalnych normalne było składanie ofiar z i spożywanie psów. Czy za lat kilka dowiemy się, że i koty Słowianie jadali?
To jeszcze leży na wystawie księgarni. Drugą pozycję dostałem od kolegi. To Mariana Staniewicza „Wrzesień 1939”, wydana przez Wydawnictwo „Prasa wojskowa”, w Warszawie w 1947. Zdjęcia i w ogóle szata graficzna sprawia, że to zjawiskowa pozycja. 150 stron paperbacka na papierze takim, że to cieńsze od 60 kartkowego zeszytu. A w środku horror.
Opisany tu świat jest jakiś zupełnie inny od naszego, nieprzystający. To alternatywna historia. ZSRR od początku było państwem miłującym pokój i bardzo chciało pomóc Polsce, ale ta się na pomoc nie zgodziła. I to nasza jest wina, że wojna wybuchła. Aż do wiosny 1939 Polska ściśle współpracowała z III Rzeszą – nawet polscy agenci wywiadu do kwietnia 1939 byli szkoleni w Niemczech. Oczywiście nie było żadnego tajnego protokołu do umowy Ribbentrop – Mołotow. Zaś wkroczenie do Polski 17. 09. 1939 to dalekowzroczny plan Stalina tworzenia frontu wschodniego. Bo dzięki temu wojna, ta prawdziwa, zaczęła się w 1941 roku o wiele dalej od Moskwy, Kijowa i Leningradu. I gdyby nie to, Japończycy mogliby przerzucić o wiele większe siły do Chin i na Pacyfik. Niemcy mogliby więcej sił rzucić przeciw Anglii i na bliski wschód, podbiliby wyspę, zajęli kanał sueski. A zajęcie Ukrainy uniemożliwiło Niemcom prowadzenie dywersji przeciw ZSRR poprzez wykorzystanie tamtejszych elementów wywrotowych, zdemoralizowanych przez Polskę. Konkluzja: gdyby nie 17 września, to III Rzesza podbiłaby świat i nikt nie stawiłby jej skutecznego oporu.
Ile warta byłaby ta hipotetyczna pomoc ZSRR dla Polski możemy ocenić po efektach walk. Olbrzymia sowiecka armia była niemal bezradna wobec stawiających opór zdezorganizowanych i rozbitych polskich wojsk. Bajzel i niemal zupełny brak logistyki, o czym mówią liczne świadectwa, a więc taki sojusznik byłby raczej utrudnieniem dla prowadzenia działań, niż ich wspomożeniem.
Że komuniści polscy wbrew paktowi Berlin – Moskwa, wystąpili przeciw najeźdźcy z zachodu, autor wspomina. Ale o tym, że rok wcześniej rozwiązano KPP, bo większość jej kadr opowiedziała się po stronie Trockiego w konflikcie na szczycie, to już cicho sza.
Nie wiem, na ile wiarygodny jest cytat z Churchilla ze strony 142. Polityk ten wielokrotnie okazywał się być gnojem w stosunku do Polaków i traktował nas instrumentalnie. Cytat ten jednak, nawet jak na niego, wydaje mi się zmanipulowany, fałszywy.
Oto:
1.10.1939: Armie rosyjskie musiały znaleźć się na tej linii, ponieważ było to nieodzowne dla zapewnienia Rosji bezpieczeństwa w obliczu groźby niemieckiej. W każdym razie pozycje są zajęte i utworzony jest front wschodni, na który Niemcy hitlerowskie nie ośmielają się napaść.
Dowódcy w 1939 byli zdemoralizowani, po prostu głupi, czasem byli skorumpowani, nieudolność, ot co. Tak ich przedstawiono. Jest wiele cytatów – tam, gdzie zachodni politycy na siebie warczą, to uznałbym za wiarygodne, ale taki Churchill jak wyżej ma niską wiarygodność.
A 17.09.1939 to było trzeba, żeby tam Niemcy nie weszli. Obie strony wiedziały, że oni tam wchodzić nie chcą, nie ma więc co straszyć takim wariantem.
Czy polecam, w razie gdyby? – tak, to jak szczepionka doustna, większość kłamstewek od razu się rozpoznaje. Zadziwiająca książka.
Polecam obie pozycje.