Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | proza |
Data dodania | 2019-09-07 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1195 |
Wielkie, niebiletowane widowisko – Parada Równości środowisk LGBTiM ( lesbijki, geje, biseks, transy i mundurowi). Poszedłem to zobaczyć. Robert też chciał na to spojrzeć.
Parada miała rozpocząć się pod dawną izbą dziecka, na zbiegu Zamkowej i Staszica. Robert przyjechał już lekko zgumowany. Po drodze zaczepia dwóch młodzieńców: macie jakieś narkotyki? Ja wiem, że wokoło z pewnością pełno jest policji, tych umundurowanych i tych biednych, we własnych ubraniach, a w związku z tym tego rodzaju dialogi są mocno ryzykowne. Razem z nimi, we czterech docieramy do zbiegu ulic. Pełno policji – jest ich tylu, że nie wiem, czy maszerujących jest więcej, czy tych którzy im towarzyszą. Po drodze spotykamy Miernego z ekipą lujów, woła do tych spotkanych przez nas: O, król kokainy!
Ja mam plan, żeby poobserwować, nie angażować się. Mierny wkleja się w paradę, a Robert ma piwo i chce je przelać do plastikowej, neutralnej butelki. Schodzimy nad staw w parku. Robert przelewa, dopija resztę i sika pod krzakiem. Policja patrzy na paradę, a nie na to co dzieje się wokoło. Ta robertowa operacja sprawia, że parada odchodzi. Szlak jej marszu to Solna, Paderewskiego, IX Wieków. Idziemy wzdłuż rzeki i Sienkiewicza, by ich dogonić. Słychać syreny radiowozów. To policja w ten sposób zagłusza krzyki protestantów. Robert podchodzi do barierek, bez świadomości tego, że nad nim jest baner tych wściekłych i oburzonych, co potencjalnie daje możliwość sfotografowania go na tle tych haseł, z którymi też się nie zgadzam. Dlatego nie idę w paradzie i nie protestuję przeciw, ani tak ani tak. Ci protestujący oddalają się żwawo, by zaprotestować w kolejnym miejscu.
Idziemy za nimi, znów wzdłuż rzeki, by dotrzeć do ul. IX Wieków i tam spotykamy Maćka. On tez stoi obok i ogląda. Na tej szerokiej ulicy widać, że w paradzie idzie jakieś tysiąc osób. W tłumie obserwujących pełno takich – nie wiem, czy cierpiących na zaparcia, zgagę, ból kręgosłupa, skurcze bolesne – twarze wyrażające ból istnienia. To cywilni policjanci.
Parada wędruje do Warszawskiej, potem do Rynku, Bodzentyńską do Kościuszki, do placu Moniuszki, Ewangelicką do placu Wolności, obchodzi go wkoło do Hipotecznej, do Sienkiewicza, by wrócić do placu Moniuszki. Połazić, powkurwiać policję. Na Bodzentyńskiej policja blokuje takich jak my – nie przejdziemy, pod św. Wojciechem też, bo i tam obstawione. No to idziemy przez bramę Antoniego. Antoni stoi przed swoja bramą i obserwuje widowisko. Tu nachodzi mnie refleksja: miałem taki okres w życiu ( 4,5 roku, gdy pracowałem u chińskiego Żyda) – jak mam chęć nasrać prezesowi na pysk, to tez jestem LGBT?
Kawałek dalej, na Bodzentyńskiej, spotykamy Szkiela. Robi zdjęcia widowisku. Policjanci między sobą gadają o zmuszaniu ludzi do kasowania danych z telefonów. Czyżby ktoś fotografował tajniaków/biedniaków albo to działko dźwiękowe, które jedzie za paradą? Szkielu mówi, że do obstawy służby ściągnęły policjantów z całego województwa i pożyczyły też trochę z Krakowa. To taki dzień, w którym możesz spokojnie łoić gogę na Czarnowie, czy Ślichowicach, bo i tak żaden patrol nie ma czasu się tam błąkać i wypisywać mandaty.
Na placu Wolności kolejna ekipa protestuje, w milczeniu i skupieniu. Wśród nich znajomek, który – dla mnie – równie dobrze mógłby maszerować, ale on protestuje. Tu nie było produkcji seryjnej i różnice w poglądach potrafią dzielić w zaskakujący sposób. Kiedy cały ten spacer wraca pod pomnik Sienkiewicza na placu Moniuszki ( to taki lekki szoking, że cały ten event kończy się pod siedzibą pop katolickiego radia, taki smaczek) widzę znane twarze tych spacerowiczów. Te znane z telewizji i nie tylko. Idzie wokalistka LETKO, radna Wojda i poseł Maćkowiak. Tych, których znam z ujawniania takich preferencji, zapoznanych na moich życiowych ścieżkach, nie ma wśród idących.
Obserwujemy rozwiązanie parady, przemówienia. Ciśnienie opada i tajniacy/biedniacy gromadzą się w grupach dyskusyjnych, by obgadać to i owo. Patrzę na nich i myślę sobie, że dzięki policji naprawdę czuję się bezpieczniej. Nie, nie tak wprost, ale dlatego, że oni są w policji i są zobligowania do pilnowania pewnych reguł. A gdyby tak – patrzę na te twarze – oni znaleźli się po ciemnej stronie mocy, a potencjalnie było to możliwe, to mielibyśmy państwo minimum typu Somalia. Wśród nich jest piękna blondyna, ale kiedy odwraca się do mnie twarzą, to już wiem, że nie chciałbym się z nią znaleźć sam na sam w jednym pomieszczeniu i pomimo fizycznej atrakcyjności wyraz jej twarzy dałby temu posmak uczestnictwa w horrorze w stylu gore. A o tym, że pod jedną kołdrą to …
Ktoś mówi mi potem, że może oni ćwiczą w Szczytnie mimikę twarzy, by wyglądać na takich ponurych żółciowców, którzy o wszystko się pieklą. .
Jest tez, Robert go zagaduje, umundurowany policjant, naprawdę zjawiskowa postać. Jakieś 1,70 wzrostu, ale na oko waga podobna do wzrostu. Jak taki stanie w drzwiach nie przejdziesz, chyba, że nad nim. Szpunt. Robert zagaja, bo pan oprócz zjawiskowego wyglądu również tonfę ma w nietypowy sposób naszykowaną. Zaraz ci wpierdolę! No i Robert nie kontynuuje rozmowy.
Spotykamy Końdzia: chodźmy odnieść transparenty do samochodu, żeby ich ci tajniacy/biedniacy nie skroili. Samochód ma zaparkowany na Kopernika. 10 metrów przed stoją dwa radiowozy. Końdzio pakuje graty do wozu. Kilka kroków wstecz Robert sika za samochodem. Policjanci nie widzą, nie reagują.
Potem idziemy na piwo, bo ja i Maciek jesteśmy bardzo rozeschnięci. Spotykamy Gawrona, który od kilku dni świętuje swoje zbliżające się urodziny ( 38 – jaki on stary jest!). Opowiada, że też coś krzyczał na szlaku przemarszu, 3 razy był kuty przez policję i od wspierającej go staruszki dostał różaniec, ręczna robota – pewnie wnuczka go zrobiła na lekcję religii.
A potem idziemy do Końdzia na after party. A tam taka duża przytulaśna kobieta każe na siebie mówić per Marcin. Pijemy ciepłe piwo i gin.
Napatrzyłem się, ale w niedzielę miałem wrażenie, że ukradli mi sobotę.
oceny: bezbłędne / znakomite
Z marszami przez Polskę czy bez.
Wiele szumu
bez rozumu
pośród tłumów
po kielichu rumu.
(patrz końcowe podsumowanie reportażu)
oceny: dobre / znakomite
Igrzyska lecą!
O, dolo zła!
- Co masz pod kiecą?
- Co nosisz w spodniach?
Ciekawość co dnia.
Co tam w trawie piszczy,
Z braku innych wrażeń,
Z braku innej "piszczy"*)
..............
*) z rosyjskiego piszcza - pożywka, czyli to, czym karmisz siebie
Czwarty punkt widzenia - to ten punkt, w którym nie jesteś ani złodziejem, ani policjantem, ani panem Bogiem