Przejdź do komentarzyPokój 22
Tekst 52 z 255 ze zbioru: Różne teksty
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2019-10-23
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń1334

––//––


Znowu ten cholerny świat budzi się przede mną. No nie. To raczej ja wstaje ponownie o takim samym poranku. Każdy podobny do poprzedniego, chociaż zupełnie inny. Ciągle w głowie kołaczą te same wiązki pytań. Na dodatek splątane w dołujący warkocz. Mam jednak nadzieję. Chcę w to wierzyć, lecz czasami nerwy nie wytrzymują. Wątpię, żeby dzisiaj było inaczej. Wiem, jestem pielęgniarką. Powinnam być do rany przyłóż. No cóż... nie zawsze potrafię, będąc często myślami gdzie indziej. Tym bardziej gdy człowiek ma do czynienia, z upierdliwym babskiem, które ciągle czegoś chce. Wiem, że jest ciężko chora i musi cały czas leżeć, ale ile można wytrzymać. Że też taką musieli na oddział przyjąć. Mam już doprawdy dosyć pokoju 22.




–– Pani Helenko. Chce mi się siku.

–– Znowu? Kobieto! Ty już nade mną litości nie masz. Co dopiero sikałaś.

–– Alę muszę.

–– Gówno musisz. Przestań mnie denerwować i wciąż wołać. Siedź cicho bo dostaniesz klapsa przez dupę. Ocipieć można z tobą. Ciągle myślisz o sikaniu. Pomyśl o kwiatkach. Upierdliwa z ciebie starucha. Rzygać mi się chce, gdy patrzę na twoje pomarszczone ciało. A to mi daj, a to mi zrób. Nie jestem twoją służącą. Ile razy można. Cholera by wzięła.

–– Pani Helenko. Mnie się naprawdę chcę. Mam zrobić w łóżko? Kupę uwalę przy okazji.

–– Ani mi się waż, stara jędzo.

–– Żartowałam. Ze sikaniem też. Przewróć mnie na prawo. Niewygodnie jak zaraza. Kości mi trzeszczą.

–– Rozum tobie trzeszczy, którego nie masz. Czy ty pomyślałaś, że też mam problem.

–– To twoja praca w mordę psia mać!

–– Ale kochać cię nie muszę. I niańczyć ponad miarę… i wąchać twoje starcze smrody. Znowu się ośliniłaś. Chyba zwymiotuję.

–– Helenko. Co z tobą? Mam zawołać inną. Aż taka nieznośna nigdy nie byłaś. Dobrze, że drzwi zamknięte.

–– Kto tu jest nieznośny? Ciągle trzeszczysz pyskiem jak opętana. Nie mogę się skupić na swoich myślach… pani jaśnie Mario Ocipiała.

–– Masz się skupiać na mnie. Za to ci płacą.

–– Zamknij gębę, bo przywalę. Łyknij wreszcie te cholerne tabletki, to będę mogła sobie pójść. Chociaż przez jakiś czas, nie oglądać wrednego pyska. A najlepiej się udław!

–– Helenko. Chcesz cukierka. Leżą na stoliku. Poczęstuj się złotko.

–– Chcesz mnie udusić cwana starucho? Przyznaj się. Żeby ci inną przyznali.

–– No coś ty. Proszę weź. Czuję, że coś cię trapi. Dlatego takaś nerwowa?

–– Żebyś wiedziała, że trapi. Nie wiem, czy już będę miała okazję.

–– A skąd mam wiedzieć, czy będziesz miała durna dziewucho. No chyba, że posiadam szósty zmysł?

–– Tylko bez takich wyrażeń. Szósty. Dobre sobie. To byś musiała mieć najpierw poprzednie.

–– Uczę się słówek od mistrzyni

–– Znowu zaczynasz mi dogadywać. Po co ja tu z tobą siedzę. Na łeb mi padło, czy co?

–– A wiesz… też mam problem. Kosmicznej miłości.

–– No nie! Bo się zesram z uciechy. Czego? Z tobą rzeczywiście coś nie tak a przecież sufit równy.

–– Patrzyłam za bardzo… w gwiazdy miłości… a właściwie w jedną... i zgubiłam jakby. Nie wiem, czy zdążę odnaleźć. Spróbować przeprosić. Usłyszeć słowa przebaczenia.

–– Mario! Co ty mi tu chrzanisz o jakiś… kosmitach… przebaczeniach. Jesteś doprawdy pokręconym babskiem. Tylko w cyrku pokazywać takie dziwadło z tabliczką: „Nie karmić zwierząt”

–– A ciebie Helenko co trapi?

–– Gówno tobie do tego! Daj mi święty spokój.

–– No powiedz wrednej babie.

–– No… też chciałabym odnaleźć. Przebaczyć nawet. Porozmawiać.

–– Co z tobą? Dziwnie mówisz.

–– Przestań. Jesteś dla mnie za dobra. Dlaczego?

–– Sama nie wiem. Nie potrafię wytłumaczyć.

–– Widzę, że tabletki połknęłaś tą swoją brudną, pogniecioną gębą. Wreszcie mogę iść. Odpocząć od ciebie. Najlepiej na zawsze.

–– Życzę ci, żebyś odnalazła.

–– Dzięki.




Siedzę w domu. Dzisiaj początek urlopu. Będą mogła czas poświęcić na dalsze szukanie. Chociaż pomału tracę nadzieję. Domyślam się, że były jakieś powody. Zawsze jakieś są. Ale to nic. Wszystko wybaczę. Nawet jak nie usłyszę słowa przepraszam. Jestem strzępkiem nerwów. Właściwie dlaczego. Powinnam mieć to wszystko w dupie. Odpłacić tym samym. Jeszcze to wredne babsko. Ile krwi mi napsuło. Chociaż w sumie, co ona winna, że na niej wyładowuje swoje pokręcone emocje. No ale nic. Będę mieć dłuższą przerwę od jej towarzystwa. Słyszę dzwonek. To cholerny telefon. No tak. Za szpitala. Zaraz się dowiem, że z urlopu dupa lub coś w tym guście.


–– Taa… słucham.

–– Mamy dla pani dobrą i złą wiadomość.

–– Nie rozumiem. Proszę jaśniej.

–– Pani nas prosiła o pomoc w odnalezieniu. Tak?

–– Tak… chce pan powiedzieć… ojej… kurde… strasznie się cieszę. Natychmiast chce porozmawiać. Kiedy to będzie możliwe?

–– Niestety… mam jeszcze złą wiadomość… z ostatniej chwili.

–– To niemożliwe. Żartujesz ze mnie pojebańcu. Powiedz, że tak!

–– Przykro mi. Z tego co nam powiedziano, rozmawiała pani z matką często. A zatem nie rozumiem...

–– Jak mogłam rozmawiać, skoro jej nie odnalazłam? Niby kiedy? Gdzie?

–– W pokoju 22.




  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×