Autor | |
Gatunek | przygodowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2019-11-21 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1464 |
Kiedy dziecku umiera zwierzątko
Kiedy dziecku umiera ukochane zwierzątko, ogarnia je czarna rozpacz. Jego śmierć jest bowiem dla niego bardzo, ale to bardzo smutnym przeżyciem. Nic w tym dziwnego, wszak dziecko traktuje swoje zwierzątko jak przyjaciela, jak członka rodziny. I my, dorośli, nie możemy jego rozpaczy bagatelizować. Mówić mu, że nie powinno się smucić, bo to tylko zwierzę.
Gdy mojej wnuczce umarła świnka morska, miałam okazję doświadczyć, jak bardzo dziecko potrafi cierpieć z powodu utraty swojego ukochanego zwierzątka-przyjaciela. Było to w dniu, w którym była z rodzicami i z młodszym braciszkiem na wycieczce. Po powrocie do domu rodzeństwo od razu pobiegło do swoich dwóch świnek, by je nakarmić i pobawić się z nimi. Niestety, okazało się, że świnka wnuczki, Lucy, leży i się nie rusza, zaś świnka wnuczka, Mercy, w bezruchu stoi nad nią. Oboje wpadli w rozpacz i zaczęli głośno płakać.
Moja córka, słysząc przejmujący płacz, przerażona, natychmiast zbiegła za dziećmi do pomieszczenia świnek. Gdy zobaczyła co się stało, sama się rozpłakała.
Po chwili moja wnuczka z płaczem zadzwoniła do mnie.
— Babciu, moja świnka nie żyje!
— Och, jakie to smutne! — zawołałam do słuchawki wystraszona jej płaczem. — Biedna... No ale cóż mamy zrobić, moja kochana? Tak już w życiu jest, że wszystkie żywe istoty muszą kiedyś odejść do innego wymiaru... Ale wiesz co, one tylko ciałem odchodzą, bo tak po prawdzie żyją nadal... Żyją tak długo, jak długo będziemy o nich pamiętać... i pamięć o nich w sercu nosić.
Po krótkiej rozmowie udało mi się wnuczkę jakoś uspokoić. Opowiedziałam jej wtedy jeszcze o moich zwierzątkach z dzieciństwa, a także o zwierzątkach jej mamy.
Bardzo mi było żal wnuczki. Wnuczka zresztą też. Tak samo był smutny. Jak to dobrze, że, wiedziona przeczuciem, już wcześniej kupiłam im pluszowe świnki morskie o takich samych futerkach jakie mają Lucy i Mercy. Od tej pory śpią z nimi. Oczywiście każdy ze swoją. Teraz te przytulanki jeszcze bardziej będą im potrzebne.
Natomiast te dwie żywe świnki morskie moja córka kupiła im już ponad dwa lata temu. W jednym z wolnych pokoi urządziła świnkom istny raj. Dwie duże klatki połączyła ze sobą i w jednej zrobiła im jadalnię i sypialnię, a w drugiej wybieg z różnymi przyrządami do zabawy. Pokój przystroiła różnymi obrazkami zwierzątek, kwiatami, a naprzeciw klatek urządziła kącik dla dzieci, ze stolikiem i krzesełkami włącznie.
Kiedy uspokoiłam wnuczkę, obiecałam jej przeczytać raz jeszcze moją bajeczkę o świnkach pt. `Przygoda świnek nie z tej planety` (link do bajki poniżej), którą napisałam dawno temu, a do której ona później, jako 7-latka (wtedy) zrobiła ilustrację. Wprawdzie bohaterkami mojej bajki nie są świnki morskie, a świnki z kosmosu, ale zawsze to świnki.
Potem porozmawiałam jeszcze z córką. Ustaliłyśmy, że pochowamy świnkę w ogrodzie, obok złotej rybki, która zmarła rok temu. Wnuczka, słysząc to, znów buchnęła płaczem. Po chwili się jednak uspokoiła i przystała na to. Na drugi zaś dzień poprosiła mamę, aby kupiła jej nową świnkę morską. Smutnym głosem powiedziała, że o Lucy nigdy nie zapomni, bo bardzo ją kochała, ale teraz, kiedy jej nie ma, martwi się bardzo o Mercy, że jak będzie sama to ze smutku też może umrzeć. Córka oczywiście chciała natychmiast spełnić jej prośbę, byleby już tak nie cierpiała. Po lekcjach w trójkę objeździli wszystkie sklepy zoologiczne w mieście, a świnki morskie jakby wcięło, w żadnym sklepie w tym dniu akurat świnek nie było. W końcu w oddalonej o 50 km miejscowości udało im się świnkę kupić. Taką malutką... za to dwa razy droższą.
Z mojego dzieciństwa pamiętam, jaka sama zrozpaczona byłam, kiedy mój piesek zginął pod kołami pędzącego ulicą samochodu. Miałam wtedy jakieś siedem lat. Niosłam go z płaczem do domu, nie bacząc nawet, że całe moje białe rajtuzki były brudne od jego krwi... i kupy. A muszę w tym miejscu dodać, że już wtedy straszliwą pedantką byłam. Moja mama zawsze mówiła, że kiedy tylko zdarzyło mi się wybrudzić, zaraz biegłam się przebrać. Tym razem, z rozpaczy, nie w głowie mi były moje białe rajtuzki. Tak bardzo kochałam mojego pieska Mikusia. I tak strasznie żal mi go było. Pochowałam go w ogrodzie. Zrobiłam mu piękny grób, posadziłam stokrotki i nawet malutką figurkę aniołka na grobie mu postawiłam. Codziennie biegałam tam z nim rozmawiać. To było dla mnie straszne przeżycie... Musiało nim być, skoro to wszystko tak dokładnie pamiętam do dziś.
* link do bajki:
https://www.publixo.com/text/0/t/28111/title/Przygoda_swinek_nie_z_tej_planety_(I_II)
oceny: bezbłędne / znakomite
Żałoba po stracie psa czy konia jest dla wielu ludzi tożsama z żałobą po dziadkach, rodzicach czy dzieciach.
Dziwi w unijnej Polsce brak cmentarzy dla zmarłych zwierząt
Marto, wrażliwe osoby zawsze mają w domu zwierzątka. I u takich "panów" żyje im się najlepiej. Są członkami rodziny... a nie zabawkami. A że dzieci chowają się przy nich lepiej i zdrowiej, to jest niepodważalna prawda. Pozdrawiam.