Autor | |
Gatunek | romans |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2019-12-11 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 902 |
Uwielbiał rześkie poranki. Nabrał świeżego powietrza do płuc i powoli je wypuścił. Ubrał stare dżinsy, podkoszulek w kolorze khaki i niebieską kamizelkę ruszył do szopy stojącej nieopodal domu. Postanowił dziś rąbać drzewo na opał zimowy. Wziął z szopy siekierę, ustawił odpowiednio klocek drewna i zaczął go rozłupywać na mniejsze kawałki. Nim się obejrzał wybiło południe. Zastanawiał się czy nie odwiedzić Emily. Ciekaw był jak sobie radzi. Wczoraj miała swój debiut w prowadzeniu lekcji wypieków. Interesowało go to, jak jej poszło. Tylko najgorsze jest to, że nie miał konkretnego powodu, by do niej zaglądnąć. Spodziewał się, że jak go tylko zobaczy to pogoni go na cztery strony świata. Odpuścił więc ten pomysł. Jednak myśli o niej nie dawały mu spokoju. Trochę obawiał się o nią i jej siostrę. Czół, że po incydencie z kotem coś jeszcze wyniknie. Może ma tylko bójną wyobraźnie, właściwie pisał powieści.. Zawsze miał nosa do wyczuwania niebezpieczeństwa. Co by tu wymyślić? - zadał sobie pytanie. Kiedyś Anabell wspomniała o tym, że chciała by mieć psa.... Znakomity pomysł. - pochawalił siebie. - I będzie miał okazję zobaczyć Emily. Ucieszyła jego ta opcja. Ruszył do swojego domu, by wyszykować się dla ukochanej.
Emily krzątała się po kuchni. Pakowała ciasta, które zamierzała zanieść do cukierni Dorothy Relaks na sprzedaż. Usłyszała dzwonek do drzwi. Otworzyła je, na wycieraczce zastała pudełko obwiązane czerwona kokardą. W jednej chwili przypomniało jej się pudło z różami. Obawiała się go otworzyć, zwłaszcza że wydobywał sie z niego pisk. W pudełku ewidentnie było jakieś stworzenie, bała się że ją zaatakuje. Ukucnęła i rozwiązała prezent. Ostrożnie podniosa wieko i ujrzała najpiekniejszego szczeniaka na świeice. Rudy z niebiesimi oczmi jak morze. Przepiękny. Tylko kto jej go podarował? Wstała biorąc szczeniaka na ręce.
Rozkoszny. - rzekła.
Garrett siedzący w głębi tarasu napawał się tą chwilą. Jednak był to najlepszy pomysł, by sprawić im psa. Extra.
Emily rozglądnęła się po tarasie i ujrzała Garretta. Już wiedziała od kogo ten prezent. Miała już na jezyku cięta riposte, ale powstrzymała się. Anabell wspomniała o psie wiec niech zostanie.
Anabell, siostrzyczko! Chodź tutaj szybciutko. Zobacz co pan Garrett ci przyniósł!
Dziewczynka momentalnie zjawiła się przy drzwiach.
Nie wierze! Piesek! Mój piesek! Nareszcie!
Podbiegła do mężczyzny i przutuliła go mocno. Garrett roześmiany odwzajemnił uścisk.
Ciesze się, że ci się podoba.
Oczywiście, że mi się podoba. Jest śliczny. Najpiękniejszy na świecie!
Emily podeszła z kudłatym maluchem do nich i nachyliła się do siostry.
Trzymaj siostra, to twój prezent.
Dziewczynka ujęła go w ręce.
Ale jak go nazwiemy?
Cóż to twoja działka. - odrzekła Emily.
Dobrze, pójdę z nim na górę i pomyślę o imieniu dla niego.
Doskonale. - rzekł Garrett. - Pamiętaj, aby się nim dobrze opiekować
i często wyprowadzać na spacer.
Będę napewno. Dziękuje!
Uradwana małolata wraz ze swoim pupilem pobiegła do pokoju. Emily spojrzała na mężczyznę. Jego uśmiech zawsze ją zniewalał.
Garrett, nie potrafię się dłużej gniewać na ciebie. Mam dosyć tej krępującej sytuacji. I do tego przywiozłeś tego rozkoszniaka, no stwierdze - dobre posunięcie. - uśmiechnęła się. - Przyznaj się to forma przekupstwa...
Mężczyzna roześmiał się dźwięcznym barytonem.
Kurcze, jednak rozszyfrowałaś moje zamiary. Owszem, przyznaje. Chciałem się tobie przypodobać, ale tak naprawdę cholernie tęsknię. - przyciągnął ją do siebie. - Dziewczyno brakuje mi ciebie. Dom bez was jest taki pusty. - rzekł szczerze. Na jego twarzy widać było wyraźny smutek. - No to jak? Przeprowadzisz się do mnie z powrotem...?
Choć serce dziewczyny szalało z radości, spojrzała na niego zatroskanym pełnym tęsknoty wzrokiem. Pogłaskała go po policzku.
Bardzo mi przykro. Dopiero co się tu urządziłam. Anabell zadomowiła się w tym pięknym miejscu. Może narazie niech zostanie tak jak jest, a za jakiś czas pomyśimy o tym, dobrze?
Zgoda. Skoro tak stawiasz sytuacje... Najważniejsze, że mała dobrze się tu czuje.
Może wejdziemy do środka? - zaproponowała.
Dobrze.
Po chwili zasiedli przy stole. Emily podała pokrojony sernik z piernikami oraz kawę.
A właśnie. Miałem ciebie o coś rozpytać. Jak poszła wczorajsza lekcja?
Emily posłała mu promienny uśmiech.
Lekcja wypadła znakomicie. Dziewczyny są pojętne i chętne do wypiekania. Widać w ich oczach zapał do tego kursu. Myślę, że to dobry start i atrakcja dla miasteczka Jukon.
Mężczyzna upił łyk kawy.
Masz zupełna rację. Oprócz urodzin szeryfa i corocznego biegu charytatywnego, nie wiele się tutaj dzieje. To mała mieścina, ale jak widać ludzie chcą się rozwijać. Uważam, że z czasem nie będziesz uczyła jednej grupy, a kilka.
Emily uniosła brew.
Myślisz, że mi sie uda? Odbyła się dopiero pierwsza lekcja. Nie ma co tak wybiegać w przyszłość, bo można się sparzyć.
Oj, tam. Można czy nie można. Gdybanie nic nie da. A ty od razu pesymistycznie podchodzisz do sprawy. Myśl poztywnie, a wszystko się uda. Mówie ci.
Dziewczyna usiadła obok Garretta i włożyła mu na talerzyk kawałek sernika.
W porządku. Od teraz postanawiam myśleć pozytywnie.
Mężczyzna ujął jej dłoń i schował w swoich.
No i taka postawa mi się podoba. - spojrzał jej głęboko w oczy. Miał zamiar złożyć na jej ustach soczysty pocałunek, lecz jego plany zniweczył dźwięk telefonu, tak głośny że wystraszył jego. Natychmiast odsunął się od ukochanej. Emily wstała i podniosła słuchawkę.
Słucham?
W słuchawce słychać było stukanie butów i sapiący oddech.
Halo? Halo?! - krzyknęła do słuchawki. - Kto tam jest?! Halo?! Co to za głupie żarty?!
Niemy rozmówca rozłączył się. Wzburzona Emily wpatrywała się przez moment w słuchawkę, po czym odłożyła ją. Garrett do niej wyraźnie zaniepokojony.
Kto to był? Coś się stało? Co mówił?
Dziewczyna usiadła przy stole rozmasowując sobie skronie.
Emily, mówie do ciebie. Źle się poczułaś? Coś z dzieckiem? Może zawiozę ciebie do szpitala?
Emily spojrzała w końcu na niego.
Garrett ja nikomu tego nie mówiłam, ale to drugi raz już miałam taki niemy telefon.
Jak to niemy? - ukucnął na przeciw niej.
W słuchawce słyszę tylko odgłos stukających butów, jakby ktoś spacerował po klatce schodowej i..
I co?
I taki sapiący oddech oraz stękanie.
Garrett zmarszczył brwi.
To dosyć niepokojące Emily. Martwię się o was.
Spojrzała na niego niepewnie. Mężczyzna natychmiast to uchwycił.
Czyli jest coś więcej. Coś przede mną ukrywasz? Mam rację? Mów mi natychmiast co to jest?
Chodzi oto, że ktoś podesłał mi pudło z kwiatami, które były umoczone we krwi.
Co?! - wstał mocno zdenerwowany. - I o tym także nikomu nie powiedziałaś?
To znaczy, szeryf o tym wie.
W końcu zmądrzałaś.
Samanta była wtedy ze mną i zadzwoniła po ojca.
No pięknie. A gdybys była sama, to co? Ukryłabyś wszystko? Och ty moja niemożliwa kobieto. - przutulił ją. - O takich sprawach zawsze trzeba informować władzę. Emily, nosisz pod sercem dziecko i masz małą siostrę w domu. Musisz dbać o wasze bezbieczeństwo. Powinnaś mieć ochronę. - zamilkł na chwilę. Do głowy wpadł mu pewien pomysł. - Połuchaj, może wprwadzę się do was na kilka dni? Zobaczymy czy te telefony się uspokoją.
Nie ma takiej potrzeby. Garrett naprawdę. Szeryf obserwuje mój dom wieczorami. Także wszystko pod kontrolą.
Na dźwięk telefonu, aż podskoczyła.
No chyba nie wszystko.. - rzekł z niesmakiem.
To pewnie znów ta osoba.
Wyswobodziła się z kojącego uścisku i odebrała telefon.
Halo?
Witam panią Emily. Tu szeryf Window.
Ach. Witam szeryfie. - ucieszyła się, że to nie ten psychol. - I co? Wiadomo coś w sprawie tych okropnych kwiatów?
Tak pani Foster. Właśnie w tej sprawie dzwonię. Okazało się, że jest dobra i zła wiadomość.
Dziewczyna zamknęła na chwile oczy.
Jaka jest dobra?
Otóż to nie jest krew ludzka.
A ta zła? - otworzyła oczy.
To jest krew tego kota z pani tarasu. Pani Foster muszę wszcząć śledztwo w pani sprawie.
Śledztwo? Nie rozumiem. A po co?
Musimy zapewnić pani całodzienne bezpieczeństwo, ponieważ ta sprawa nie jest błahostką i muszę z przykrościa coś pani obwieścić.
Co się jeszcze wydarzyło?
Kojarzy pani Amandę Chesse?
Nazwisko kojarzę. Nie poznałam tej pani, ponieważ nie dotarła ona na moje lekcje.
Otóż poznałem powód przez, który nie poznałyście się. Ta kobieta została bestialsko zamordowana.
Emily znieruchomiała.
Słucham? Co pan mówi?
Przykro mi. Ta kobieta nie żyje i dlatego wszczynam śledztwo. Podejrzewam, że to seryjny zabójca, ponieważ to nie pierwsza ofiara przy której leżał różowy wibrator.
O Boże! To wszystko mnie przerasta. Ten psychopata poluje na mnie!
Obawiam się, że ma pani rację. Myślę, że prubuje się do pani zbliżyć poprzez eliminowanie kobiet z pani kursu.
To nie możliwe.
Możliwe. Proszę uważać na siebie.
Dobrze szeryfie.
Odłożyła słuchawkę. Emily usiadła. W jej oczach było widać wyraźne przerażenie.
Emily co się dzieje? Dlaczego szeryf do ciebie dzwonił? I o co chodzi z tymi kwiatami?
Okazuje się, że to krew tego kota z mojego tarasu.
Nie rozumiem. Kto chciałby tobie zaszkodzić?
Nie mam pojęcia. - odrzekła. - Naprawdę nie mam wrogów. Szeryf już wypytywał mnie oto. Nie pojmuje kto mógłby być tak podły, by robić takie wstretne rzeczy. - zamilkła na chwilę. - Garrett muszę ci coś jeszcze powiedzieć.
Mężczyzna podszedł do niej.
Słucham. Może już dosyć ukrywania takich spraw przede mną? To nie są żarty. Ktoś czycha na ciebie. Martwię się o was.
Szeryf zapewnił mi ochronę więc narazie wszystko trzeba przyjąć na spokojnie, ale...
Co znowu?
Na lekcje nie dotarła jedna z uczestniczek kursu Amanda Chesse.
No i? Dlaczego nie dotarła?
Szeryf powiedział, że ta kobieta została zamordowana.
Że co? - rzekł mocno zszokowany. Przytulił Emily do siebie. - Jasna cholera. Tak ogromnie boje się o ciebie kochana. Proszę przeprowadźcie się do mnie z powrotem.
Garrett nie moge narażać Grece, a przede wszystkim ciebie. Mam ochronę. Nic mi nie będzie.
Wiem, że jesteś silną, twardą kobietą, ale...
Nie ma żadnego `ale`. To już postanowione. Zostaje tutaj. Nie moge pokazać tej bestii, że się jego boję. Nie lubię uciekać od problemów. Zamierzam prowadzić swój codzienny tryb życia, tylko będę bardziej zwracała uwagę na otoczenie.
No dobrze. Widzę, że ciebie nie przekonam. W takim razie obiecaj, że jeżeli zaniepokoi ciebie nawet mały szczegół, to zadzwonisz do mnie. Zgoda?
Obiecuję.
Mężczyzna ucałował ją w czoło.