Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-01-22 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1314 |
Siedzieli jeszcze razem dobrą godzinę jak nie więcej, zagryzając toasty wszystkim, co było w kuchni: czarnym chlebem, jajecznicą na skwarkach, blaszanką szprotek, konserwami z mięsem, kiszonym ogórkiem; ktoś chciał nawet postawić na stole angielską szynkę w słynnej sporej trójkątnej konserwie, lecz Połynin, odwróciwszy się i zauważywszy to, machnął na nich ręką, żeby odnieśli to z powrotem: częstować sąsiadów ich własną wieprzowiną po prostu nie uchodziło.
Kiedy ich odprowadzali, major Henniger - który niewiele wypił i z początkowo wesołego gadatliwego gościa zrobił się teraz kwaśny i milczący - zasiadł za kierownicą *jeepa*, dwaj Bruce`owie i Coller wleźli do tyłu, a pijany, spłakany kapitan Clark usadowił się na przednim siedzeniu obok kierowcy. Krzepko ściskając dłoń pułkownika, powiedział mu jakąś długą uczuciową frazę, której Henniger nie zechciał przetłumaczyć, a Gawriuszyn nie zdążył usłyszeć. I Połynin nigdy już nie dowiedział się, co to było takiego, ponieważ dwa dni później kapitan Clark zginął w walce, wpadłszy z samolotem do Zatoki Murmańskiej.
Henniger, zrywając pożegnanie, dał gniewny klakson, i samochód odjechał.
Pułkownik odprowadził wzrokiem ich odjazd, podniósł głowę i spojrzał w niebo. Zorza polarna, zimno pobłyskując, nieśpiesznie przetaczała się przez cały fimament, i Połynin nagle ujrzał oczami wyobraźni siebie, jak, nabrawszy szybkości, leci teraz na pułapie pięciu tysięcy metrów nad Moskwą, uczepiony gdzieś na drugim lśniącym jej końcu.
- Gricko! - postawszy na zimnie, zawołał. - Majorze Gricko!
- O co chodzi? - powiedział ten, stojąc tuż za nim.
- Idziemy?
- Ano, chodźmy, - rzekł major. - Tylko musisz zabrać swoją futrzaną kurtkę.
I zawrócił do stołówki, przyniósł położoną przy piecu gorąco nagrzaną jego kurtkę i narzucił mu na ramiona.
- Dziękuję, - powiedział Połynin, i, poskrzypując na mrozie futrzanymi untami*), poszli do ziemianki, gdzie razem mieszkali.
3
Godzinkę może pospawszy, wstali z prycz i razem wypili termos mocnej herbaty. Pułkownik chciał jeszcze zwizytować ziemianki swoich lotników, lecz noga wciąż mu jeszcze dokuczała, i postanowił odłożyć to na jutro.
- No, i na co masz tam łazić? - rzekł do niego Gricko, który poza służbą zwracał się do swojego przełożonego jak do przyjaciela, - jedni śpią, drudzy kończą swoje przepustki, jeszcze inni trzeźwieją... U Guliajewa siedzi ważna panienka z Wojentorga**), i sam widziałem, jak ona w stronę jego ziemianki skręcała, - a ty tam poleziesz i wszystkim przeszkodzisz. - I, przedrzeźniając, dodał: *Towarzyszu pułkowniku, pozwolicie kontynuować zajęcia?..*
....................................................
*) unty - futrzane *eskimoskie* wygodne zimowe buty; w Rosji za kręgiem polarnym mieszkają ich właśni rdzenni *Eskimosi*;
**) Wojentorg - cywilna /kobieca/ organizacja, związana ze służbą na rzecz wojny
oceny: bezbłędne / znakomite