Tekst 6 z 21 ze zbioru: Nasze kresy
Autor | |
Gatunek | poezja |
Forma | wiersz / poemat |
Data dodania | 2020-02-01 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1462 |
na wzgórzu
wszechwładny ciężki karabin maszynowy
obserwator
szkła lornetki odbijają światło
wściekły telegrafista trafiony przez snajpera
w wyczekiwaniu na rozkaz
sierżanta oczy we łzach
za chwilę poleje się krew pot i łzy
pragnę na święta spotkania z rodziną
za drzewem pochowam marzenia sny
pogodny ciepły wrzesień
zgrzyt bagnetów założonych na karabiny
amunicja wyliczona co do sztuki
kaprale wiedzą co za chwilę się wydarzy
padła komenda naprzód
salwa za salwą
upadam ranny chcę spać
sanitariusza głos wkłuta morfina
bandażuje szyję wstaję biegnę dalej
pod powiekami sen wspomnień
niezdobyte wzgórze
karabin zamarł na chwilę
plac apelowy uroczyste
awanse
medale na sercu
oceny: bezbłędne / znakomite
Są jedynie zwycięzcy /choćby wszyscy pod swoimi Termopilami co do ostatniego zginęli/, są dla nich czczone pomniki i są krzyże walecznych.
Nigdy nie ma winnych, za to są wariaci, którzy te wojny - i swoje wojsko - przeżyli
Gdy stamtąd wróciłem, od rzeczy mówiłem.
Lekarz orzekł: - Pan jest wrakiem.
W Szwajcarii, na Kostaryce, w Watykanie i w paru innych miejscach na Ziemi NIE MA WOJSKA