Przejdź do komentarzyOkręt płynie dalej. Zaciągamy się na pokład /4
Autor
Gatunekhistoryczne
Formaproza
Data dodania2020-04-25
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1091

Pakidjanc zapoznał mnie z tym ich pryszczatym zwolnionym piekarzem.


- Den Baranow, - przedstawił mi się ten szarmancko. - To co? Walizeczkę można dzisiaj podrzucić? Dasz, ziomalu, swój adresik?


Zaraz pierwszego wieczoru, kiedy tylko ułożyliśmy się do snu - ja na moim rozkładanym łóżku polowym, a Fiedźka na tym moim *tapczanie* - wąskim uleżanym sprężynowym materacu - z miejsca zaczął mnie *piłować*.


- W Hamburgu byłeś? Nie? Szkoda. Cudaki tam takie światowe, że ci mówię. Miałem tam taką jedną z *Blau Grot* Elzę. Czysta piękność. Omal żem przez nią pudła swojego*) nie rzucił. Nie mogłem się od niej odkleić. Ożeń się ze mną i ożeń. I byłbym do dzisiaj właścicielem tego baru.


Spojrzał na mnie, sprawdzając, jakie to na mnie wywarło wrażenie. Słuchałem, rozdziawiwszy gębę. A wtedy Fiedźka popłynął już na całego... Jak z rękawa co i rusz leciały z jego ust nazwy hamburskich restauracji - *Alkazar*, *Trychter*, *China*, *Madryt*, *Hawana* itd. - piękności niemieckie nigdzie nie dawały mu przejść w spokoju, sam jeden gołymi pięściami w walce pokonał dobry dziesiątek uzbrojonych po zęby brytyjskich marynarzy, tatuażysta w angielskim Hull chciał mu na plecach wytatuować przepiękny obraz *Żaglowiec o zachodzie słońca*, lecz kapitan na to nie pozwolił: dziary takie trzeba kłuć zbyt długo, aż 3 doby, a przecież w porcie parowca z tego powodu nie zatrzymasz. Łgał jak w natchnieniu, ale pisać, niestety, nie potrafił. Widziałem kiedyś jego widokówkę do przyjaciela z Chersonu:


*Pozdro z leningradu. Mieszkam teras u takiego jednego ziomka Nie długo wyrószam w rejs...* i dalej w podobnym duchu.


Fiedźka był strasznym modnisiem. Nosił brązowoczerwony garnitur, błękitny burtonowski mekintosz, szary kapelusz i czarne lakierki na nogach. Prócz tego miał przeróżne zagraniczne gadżety: grzebyk w kształcie damskiej nóżki, zapalniczkę z główką babeczki, papeterię z odciskiem żaglowca. Też to chciałem mieć.


Każdego dnia Den chodził do siedziby żeglugi, by tam odhaczać, że jest w rezerwie zatrudnienia. I czekał, kiedy go poślą na jakiś parowiec. Jako piekarz okazał się do niczego, chociaż gadał, że potrafi piec wszystko.



-----------------------------------------------------


*) pudło - w marynarskim slangu to okręt, statek, jacht, prom, słowem wszystko, co pływa po morzach i oceanach

  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Och, ta marynarska fantazja... W Niemczech trudno o piękność. ;)
avatar
Przeczytałem z ciekawością.
© 2010-2016 by Creative Media
×