Autor | |
Gatunek | historyczne |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-05-22 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1068 |
Do naszego nabrzeża podjeżdżają ciężarówki. Zeskakują z nich SS-mani, i dzwoniąc automatami o olinowanie trapu, wbiegają na nasze parowce. Niemcy z Kriegsmarine gdzieś znikli. Teraz wszędzie panoszą się esesowcy. Na ich czapkach pobłyskują mroczne dziwne emblematy - trupie główki ze skrzyżowanymi piszczelami. Ich stosunek do załogi jest jednak całkiem już inny: jedyna forma zwracania się do nas to popychanie, kopniaki, groźby i wrzaski. A więc wszystko już jasne.
- Hallo, Hans! - czerwonolicy żołnierz wściekle wali kolbą automatu w drzwi okrętowej spiżarni i w końcu wyłamuje zamek.
- Chłopaki, tutaj! - wrzeszczy i obiema łapami wyrzuca na pokład konserwy, pęta suszonej kiełbasy, kartony z masłem i worki cukru.
Jak stado zwierzaków pędzą do niego kolesie, zbierają rozrzucone wszędzie produkty, upychają po wszystkich kieszeniach, wyrywają jeden drugiemu z rąk, skaczą po kartonach z mlekiem. I są to ci sami w całej Europie podziwiani, kulturalni, porządni Niemcy? Jeszcze wczoraj ci ludzie, z którymi z racji wykonywanych zawodów musieliśmy często się spotykać, razem z nimi pracowaliśmy, rozwiązywaliśmy bieżące problemy rozładunku i załadunku, wcale nie byli do nich podobni! Zawsze tacy grzeczni, przyjaźni, wyjątkowo akuratni i solidni...
Pojawia się oficer w czarnych skórzanych sztylpach, w wysokiej czapie i z chłystem w ręku. Coś wrzeszczy do swoich podwładnych, którzy jak posłuszne pieski rozbiegają się po statku i zaczynają wypędzać z kajut marynarzy.
- Macie pięć minut na zbiórkę! Ale to już! migiem, brudne świnie!
Do mojej kajuty wpada młody kapral. Ten też drze mordę: - Schnell! Schnell! - i chciwie patrzy, jakie rzeczy pakuję do pokrowca.
Wszystko to robię mechinalnie, nie myśląc o tym, co ze sobą zabieram. Wrzucam wszystko, co wpada mi w ręce: mundur wyjściowy, jakąś bieliznę, dużą fotografię Lidusi, kupon jedwabiu na jej suknię w prezencie. Hitlerowiec zatrzymuje moją dłoń.
- Moment! - wyjmuje jedwab z mojego pokrowca i chowa za pazuchę. - Tobie to do niczego niepotrzebne. Już nie zobaczysz się z żadnymi babami. Weiter! *)
Jest mi wszystko jedno. Niech bierze, co chce. Myślami jestem daleko w Leningradzie...
Niemiaszek patrzy na zegarek.
- Dosyć! - wydaje rozkaz. - Wychodź!
..............................................................
*) Weiter! - Kontynuuj!