Autor | |
Gatunek | historyczne |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-07-04 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1144 |
...............................................................................................................................................................................
Marynarze nasi często odmawiają wykonania tej lub innej roboty. Z tego powodu bunkier naszego więzienia zawsze jest przez kogoś zajęty. Siedzieli już w nim chyba wszyscy, w tym kilka razy Agamow, Budik, Babicienko, Wasia Tarasow. Tego ostatniego tak kiedyś skatowali, że potem prawie dwa miesiące leżał w lazarecie. Hitlerowcy się nie certolą i wciąż pastwią nad internowanymi. W korytarzu któregoś dnia wywiesili tablicę z planem naszych dyżurów w obozie, a jako odpowiedzialnych za nie wyznaczyli dowódców statków, co się jeszcze tego samego dnia skończyło ich kolejnym pisemnym protestem, złożonym na ręce komendanta. Oto jego fragment:
*...wbrew naszej woli awansowano nas do rangi policji obozowej. Historia międzynarodowych stosunków nie zna takiego przykładu, by kulturalne narody w tak rażący sposób łamały zasady traktowania internowanych, jak to się dzieje tutaj w IŁAG-13. (...)
My-kapitanowie okrętów CCCP protestujemy przeciwko:
1. nakładaniu na dowódców obowiązków, nie licujących z honorem marynarza;
2. biciu i przemocy wobec wszystkich członków naszych załóg;
3. katastrofalnie niskiej ilości i jakości żywienia, co skutkuje wśród więźniów lawinowym wzrostem zachorowań na gruźlicę.
Żądamy natychmiastowego zdjęcia naszych nazwisk z tablicy. Odmawiamy swojej zgody na pełnienie podobnych funkcji.
Domagamy się rozpatrzenia wszystkich przypadków pobicia radzieckich internowanych i pociągnięcia do odpowiedzialności tych, którzy fizycznie i psychicznie znęcają się każdego dnia nad marynarzami.
Żądamy zwiększenia racji żywnościowych.
Oczekujemy przekazania kopii niniejszego protestu na adres konsulatu szwedzkiego w Berlinie.
Podpisali: kpt. Balicki, kpt. Bogdanow i in.*
Efekt: w komendanturze zawrzało, ale później i tak wszystko pozostaje jak dawniej po staremu, jedynie z korytarza znika tablica z nazwiskami naszych dowódców. Stary wyleniały komendant zrozumiał, że żadna siła tych ludzi do podobnych dyżurów nie zmusi.
........................................................................................................................................................................
Zbliża się Nowy Rok. Już kilka tygodni wcześniej zaczynają się przygotowania do obozowego sylwestra. Od każdej kromki chleba odcinamy codziennie cieniuśki jak papier plastereczek i gromadzimy 10-gramowe kosteczki margaryny. Bez względu na okoliczności postanowiliśmy przywitać Nowy Rok tak, żeby chociaż w tym dniu poczuć się sytymi. Wymaga to niezwykłej siły woli, i niektórzy pozjadali wszystkie swoje zapasy grubo wcześniej.
Wreszcie nadchodzi upragniona chwila. Obozowe naczalstwo wyraziło zgodę na niegaszenie świateł aż do 23:00 w nocy. Witaliśmy Nowy Rok według czasu moskiewskiego. Za stolikami zastawionymi improwizowanymi *tortami* z rozmoczonego w wodzie suchego chleba i margaryny, z kubkami herbaty z szałwi siedzieliśmy wystrojeni w swoje najlepsze wyjściowe mundury - chudzi, bladzi, z zapadniętymi oczami wszyscy wyglądamy jak jakieś upiorne szkielety. Pośrodku każdej celi stoją malutkie, przyniesione z lasu wokół zamku choineczki. Ozdobiliśmy je spiralkami blachy, różnokolorowymi szmatkami, na ich szczycie lśnią pięcioramienne, wycięte z kartonu i ozdobione staniolem gwiazdki.
Punktualnie o północy wznieśliśmy nasze kubki i zaczęliśmy składać sobie noworoczne gratulacje i wzajem się obejmować. Cóż to były za życzenia!
- Wypijmy za zwycięstwo nad Germanią w tym roku! Za wyzwolenie Ojczyzny! Za Armię Czerwoną!