Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-11-14 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1043 |
Zdrowo skołowacona, bo ani się sobie nie przedstawiłyśmy, ani nie zapamiętałam, który to był balkon na tym 3. piętrze - a wszystkie wyglądały jednakowo - machinalnie poszłam dalej i po chwili znalazłam się na wskazanym przez moją nową znajomą pobliskim rogu. Kilkanaście może metrów dalej rzeczywiście był potrzebny mi spożywczak firmy *społem*, a że nikogo oprócz ekspedientki tam nie zastałam, wszystkie sprawunki przebiegły w miarę żwawo, po czym wyszłam ze sklepu i udałam się z powrotem pod znajomy już nam blok. Ku mojej rozpaczy, niestety, na żadnym z opcjonalnych balkonów nie było nikogo! Przez kilka minut stałam, kompletnie nie wiedząc, co robić dalej, w końcu nawet zaczęłam wołać:
- Halo! Proszę pani! Już wróciłam!
Cisza.
- Proszę pani! Halooo!
Nie wiem, jak długo tam trwałam jak ta żona Lota w słup zamieniona, ale w jakimś momencie pomyślałam, że przecież jak wejdę na klatkę schodową, na trzecim piętrze na pewno ktoś tam będzie na mnie czekać.
Po drugiej stronie budynku tych klatek było pięć, ponieważ jednak wydawało mi się, że ten balkon mógł być raczej bardziej na środku budynku niż na jego skraju, weszłam na tę *B*, a potem na *C* i na *D*... i na 3. piętrze na żadnej z nich nie znalazłam nikogo. Rozpacz czarna! Chodziłam po pustych korytarzach i po kilku takich kursach wte i z powrotem w tej ciężkiej desparacji zaczęłam wołać: - Proszę pani! Halo! - tak długo, aż ktoś się tym moim wprost karygodnym zachowaniem wreszcie tak wkurzył, że wyjrzał zza drzwi swojego mieszkania:
- Co pani tak wrzeszczy, do cholery! Jest sobota!
- Kochany, jakaś kobieta w szlafroku i papilotach z waszego bloku prosiła mnie, żebym zrobiła jej tu obok w waszym spożywczym zakupy, ale... nie powiedziała, gdzie jej szukać - no, i teraz Bóg jeden wie, gdzie ona jest. Myślałam, że znowu mi spuści z balkonu linkę, ja jej te sprawunki mocno przywiążę, i na tym moja rola się definitywnie skończy...
- Aaaa, to ta hrabina z sąsiedniej klatki. - tutaj wrzeszczanin podał mi numer jej lokalu i schował głowę z powrotem.
- Przepraszam! I... dziękuję! - powiedziałam już do zamkniętych drzwi.
oceny: bezbłędne / znakomite