Przejdź do komentarzyWysokoplenny
Tekst 181 z 255 ze zbioru: Mioklonie
Autor
Gatunekpoezja
Formawiersz biały
Data dodania2021-05-26
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń802

rozwalił się na polanie, z plecakiem.

jednoosobowe obozowisko.


chleb, nóż. rozciera przepaskudne ślamazarstwo.

drugi, trzeci kęs. memła w myślach, jaki to

jest nieszczęśliwy, mało udolny.

w zasadzie jedynie porażki mu wychodzą,

dorodne, soczyste, jedna za drugą.


na sam koniec, żeby ostatecznie upokorzyć

— przeczucie graniczące z pewnością —

przyjdzie po niego cudaczna żniwiara:

laska w wieku ciut pomaturalnym.

szczupła, smukluśka, ładnie ubrana.


niestety — będzie też mieć twarz

Krzysztofa Kononowicza. i jego głos, rechot

je hje hje hje hje


dłoń pod bluzę. serce bije jakoś tak kwadratowo.

krople potu na czole, skapujące z różków

(to w zasadzie wiersz o miłości,

więc tu się zdradza na potęgę).


las kwitnie na fioletowo, zwidywańce (dziwnie

niemgielne, przyociężałe) wychodzą z nor, dziupli.

pięćsetkilowe driady, nimfy-staruchy

próbują wziąć go w objęcia.

jedna śpiewa słodko, że diadem na dnie płytkiej

studni, że cierniowy wianek (kicz, jak u Mickiewicza)


wyrywa się. won. i nagle - przestrzeń nad głową

—niczym zatrzaśnięta szkatułka.

ziemia. coraz niżej.


żyje, czeka. istotki wymieniają się symbolami.

wciekanie w siebie dwóch gęstych cieczy.


w nocy zlezą się drapieżniki. na żer.

idę, nie będę przeszkadzać.


  Spis treści zbioru
Komentarze (1)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Mój dawny Znajomy [bo coś go ostatnio nie spotykam] nazwałby to "rewelką" :-)
© 2010-2016 by Creative Media
×