Przejdź do komentarzyEgzamin z życia 9/10
Tekst 9 z 9 ze zbioru: Egzamin z życia
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2021-07-26
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń676

Tak więc, już wiedzą, że ten najgorszy z najgorszych członków ich rodzin, prócz świadomości swojego nowego podwójnego ojcostwa, niczym więcej ukarany być nie może. Nie popełnią przecież kolejny raz błędów swoich poprzedników. 

- To ja Maja. Tatuśku będziesz miał dzidziusia! Cieszysz się? 

- Cześć kochanie. To ja Oliwka, twoja przedostatnia zdobycz. Chcę cię także ucieszyć. Ja także jestem z tobą w ciąży. 

I właśnie w taki wspaniały sposób dowiedział się Dawid o swoim podwójnym ojcostwie. Jeśli to wszystko jest prawdą a dziewczyny z niego nie żartują, będzie miał co najmniej trójkę dzieci, w tym jedno z własną córką. Jeśli ona urodzi, to już nie będzie jedynaczką. Jej syn lub córeczka, zostanie nie tylko ich dzieckiem, lecz także jej bratem lub siostrą. A gdy i Oliwka doczeka szczęśliwego rozwiązania, to chociaż nie została jej macochą, da jej także brata lub siostrę. I tak rodzinny krąg wzajemnych powiązań znacznie się rozszerzy a Maja doczeka się wreszcie, tak upragnionego kiedyś przez nią rodzeństwa. 

Gdy to usłyszał i po chwili zrozumiał, usiadł spokojnie we fotelu i zaczął się upijać. 

- Przecież to chore. Nikt nie może się dowiedzieć, co wraz z dziewczynami narozrabiali. Nie w tej oficjalnej wersji. Niech zwalą te swoje ciąże na kogoś innego a on za to zaopiekuje się nimi i dzieciakami. 

I chociaż właśnie teraz powinien być przy tych dwóch słodkich kochankach, ale nie ma na to siły i pozostanie chociaż jeden dzień przy swojej Marii. Dziewczyny odwiedzi dopiero jutro. Przecież, do jutra jeszcze nie urodzą a on pod wpływem alkoholu, nie wsiądzie do samochodu. Nie może przecież, obarczonego dziećmi mężczyzny, niepotrzebnie narażać na jakieś niebezpieczeństwo. 

- I co teraz zrobimy? 

- Jak to co? Urodzimy. Byłyśmy już narkomankami, dziwkami, kochankami tego samego mężczyzny, a teraz zostaniemy przykładnymi matkami. Przecież nie chcesz chyba, abyśmy do katalogu swoich wykroczeń przeciw naturze dorzuciły jeszcze morderstwo własnych dzieci? 

- Ale jak sobie z tym poradzimy? 

- Jak każda kobieta. Pokochamy swoje maleństwa a wtedy jakiś sposób się znajdzie. Nie jesteśmy przecież same. Mamy Dawida. 

Następnego dnia, prawie już trzeźwy, chociaż nieogolony i pomiętej koszuli, zjawił się w domu Marii, ojciec przyszłych dzieci. Bezsilnie poddał się ich woli i wpadając w ich szpony wierzył, że nim go nimi zdrapią zupełnie, dla dobra ich wspólnego potomstwa, zastanowią się i pozostawią go nadal przy życiu. Przecież może im jeszcze być do czegoś przydatny. 

- To jak ty nasz jedyny mężczyzno, Cieszysz się naszym szczęściem? 

- Ale radzimy, nim oddamy cię w szpony twojej ukochanej Marysi, abyś to dla swojego dobra grzecznie to potwierdził. 

- To szantaż? A jesteście pewne, że tylko ja tak z wami narozrabiałem? 

- A o co ty nas kochanie posądzasz? Przecież te szkraby nie wzięły się w naszych brzuszkach przez samozapylenie. A skoro nikt inny nie pieprzył się z nami, to jedynie ty jesteś tym sprawcą naszych obecnych problemów. I czy tego chcesz, czy nie zostaniesz ojcem tych dzieci. A jeśli swojej radości nie dowierzasz, to łatwo nam będzie ten twój udział w tworzeniu nowego pokolenia łatwo udowodnić. Powiedz tylko, czy chcesz sam, czy może z tą swoją nową kochanką w tym teście na ojcostwo uczestniczyć? 

- Już wam wierzę. Chciałem tylko jeszcze spytać, czy możemy ten wasz stan zwalić na kogoś innego? 

- I wpisać w metrykach urodzenia, ojciec nieznany? 

- A możecie? 

- Niestety tatuśku, nasze bobasy będą miały ojca. 

- To zniszczyłyście mi życie. Jeszcze pójdę za to siedzieć. 

- A ty nam ubarwiłeś ten świat! Ale, niczego się tchórzu nie bój. Tak tylko sobie z ciebie żartowałyśmy. 

- I nie jesteście w ciąży? 

- Chciałbyś, ale jesteśmy. Dla ciebie zrobimy tylko to, że nasze dzieci rzeczywiście ojca mieć nie będą. Nie chcemy im przecież zepsuć tobą życia. Niech będą dumne ze swoich matek a nie tak pokręconego tatulka. Ty tylko zapewnisz nam wszystkim dobra warunki życia i niczego więcej od ciebie nie chcemy. 

- Niech tak będzie. 

- To może na zgodę chcesz się dupku jeszcze z którąś z nas popieprzyć. A może z obiema? 

- Nie dziękuję, bo nie chcę jeszcze bardziej wam zaszkodzić. 

- Jakie to z twojej strony miłosierne. Chyba z wrażenia się popłaczemy. Alę rzeczywiście, skoro już wyjaśniliśmy sobie te wszystkie twoje niepewności, to zrób nam teraz przyjemność i spadaj stąd. 

Po tej wizycie, zawiedzenie dziewczyn Dawidem osiągnęło swój szczyt. 

- I o kogo chciałyśmy ze sobą walczyć? 

- Rzeczywiście jest wredny. Dobrze, że chociaż nie zaproponował nam zabiegu, bo po tych słowach z jeszcze większym hukiem by od nas wyleciał. A tak, to nasze spotkanie z nim przebiegło w miłej i rodzinnej atmosferze i pozwoliło nam łatwo na uzgodnienie wspólnego stanowiska w sprawie wychowania naszych dzieci. 

- Nabijasz się z niego, ale rzeczywiście na nic lepszego nie zasłużył. Nawet nas nie przeprosił, za układ, w który nas wmieszał. Nie powiedział tobie, że jest mu przykro za zdradzoną miłość a nasze dzieci przyjął jak dopust boży i problem z którym tylko on się musi zmierzyć. Według niego, my nieletnie dziewczynki przecież już dobrze wiemy jak się rodzi i wychowuje swoje słodkie szkraby. A on łaskawie nam w tym pomoże, czasami tylko wspierając nas szmalem i jakimiś prezencikami dla jego bachorków. 

- Ale same też jesteśmy sobie winne. Ty zakochałaś się w nim i nie zważając na nic pozwoliłaś, jak dziwka swojemu klientowi na spełnianie wszystkich jego zachcianek, licząc, że kiedyś za to wszystko i tak zapłaci. I rżnął cię, jak drwal drzewa. A, że robił to znakomicie, to nawet to pokrewieństwo w niczym wam nie przeszkadzało. 

- A skąd to wszystko tak dobrze wiesz? 

- Bo przy mnie był taki sam. Czuły i wyrozumiały. Delikatny, gdy tego chciałam i agresywny, gdy tego zapragnęłam. Lecz mimo, że poddawałam mu się bez żadnych ograniczeń, i moją miłość odrzucił także. A przecież, mówiłam mu, że pokochałam go, gdy tylko ujrzałam po raz pierwszy w parku. 

Niestety, obie jednak byłyśmy tylko towarem, chociaż tak dla niego atrakcyjnym, to jednak porzucając nas, udowodnił, że może naszych wdzięków użyczyć kolejnemu facetowi. 

Pozostały nam po nim tylko wspomnienia rozkosznych chwil, zdrady i te nasze dzieciątka. A on znowu zadurzony w Marii, nie przy nas chce układać swoją przyszłość. 

Tak wspominając swoje seksualne wybryki i żałując, że ich mężczyzna nie okazał się lepszym od pozostałych osobników jego płci, wymieniały się miejscem przy sedesie, obryzgując kafelki na ścianie i podłodze łazienki. I w ten, tak mało oryginalny sposób przygotowywały swoje ciała do nieuchronnego za osiem miesięcy porodu. 

- Nie powinieneś pić kochanie, bo teraz się męczysz. – Użalała się nad Dawidem, zmartwiona jego widokiem Maria. - Czy coś ci się stało? – Spylała, licząc na jakąś jego odpowiedź. 

- Nie zaprzątaj sobie swojej główki moimi problemami. Po prostu wartość akcji nieco spadła i to mnie trochę wystraszyło. Ale już wszystko jest w porządku. To było tylko chwilowe wahanie się inwestorów i teraz te wartości już powróciły do poprzedniego stanu. 

Maria, z racji swojej uniwersyteckiej profesury i uznawania tylko faktów, nie mogła takich niepodważalnych argumentów Dawida, po prostu odrzucić. Ba, tą swoją mądrością wypowiedzi, po raz kolejny, zrobił na niej doskonałe wrażenie. Dlatego, aby mu ulżyć w cierpieniach, wyszła do kuchni i naparzała jedne ziółka na jego bóle głowy a drugie na uspokojenie rozedrganego organizmu. 

A Dawid siedząc na kanapie, z zamkniętymi dla większego skupienia oczami, rozpatrywał zalety i wady bycia wielkokrotnym ojcem. Większe koszty przez ogromną część swojego życia i przez kilka następnych miesięcy kompletny brak możliwości podejmowania prób pogodzenia się w łóżku z którąś z dziewczyn, musiał uznać za dość dla niego uciążliwy problem. Z kolei uzależnienie swoich dwóch byłych kochanek od atrakcyjnego seksu z nim, dawało mu szansę nie tylko na ojcowskie i przyjacielskie stosunki z matkami jego dzieci. Pozostałe problemy nie były już tak istotne. Swoje zdrady może przecież wytłumaczyć głupotą i niepotrzebnym zauroczeniem obiema dziewczynami i gdy wyrazi skruchę, może uzyskać ich przebaczenie. Po tym, jak już poprzednio zauroczyły się nim, to mimo złości, którą teraz do niego czują, nie mogą przecież wiecznie go odtrącać. 

Zrozumiałe jest, że nie zrobią tego jednocześnie i znowu w tym samym czasie obie trafią w jego ramiona, ale pojedynczo, zdecydują się z pewnością. Przecież, jako samotne matki, będą miały mniejszą szansę na ułożenie sobie życia, szczególnie, gdy ich młodociane macierzyństwo, będzie świadczyło o niekoniecznie ich bezgrzesznym szkolnym życiu. A to, odstraszy wielu ich potencjalnych kandydatów. I właśnie wtedy, to on, będzie dla Mai i Oliwki jednym dostępnym i zawsze chętnie spełniającym ich seksualne zachcianki facetem. Tak więc ta przez obie panny jego wielokrotnie sprawdzona nadzwyczajna sprawność i brak jakiegokolwiek ryzyka nieciekawych chorób, będą przemawiały tylko na jego korzyść. 

Na razie jednak, ma przy sobie Marysię, dwojącą się i trojącą kobietę, która aby sprostać jego wymaganiom, bierze od niego niewiele ale za dużo więcej oddaje. Jest więc ona inwestycją wspaniałą i może przez całe lata przynosić mu tylko zyski. 

A on, aby ją nieco odciążyć od tych obowiązków dawania mu erotycznych wzruszeń, będzie odzyskiwał procenty od udziałów, które wcześniej zainwestowanej w Mai i Oliwce, oferując im swoją męskość. I tak, mimo niewątpliwego poniesienia jakiś strat finansowych związanych z koniecznością wychowania swoich dzieci, chociaż po części, odbierze sobie w naturze te zamienniki inaczej nieodzyskiwalnych kosztów. A mówiąc prościej. Chce mieć je wszystkie trzy. 

Mijające dni końcówki lata, były dla obu dziewczyn nowym wyzwaniem. Ich ciąże potwierdziły się i za kilka miesięcy kolejne dwie dziewczynki ujrzą ten przepiękny świat. 

Maria, która początkowo nie mogła zupełnie zrozumieć, po co w tak młodym wieku potrzebna jest jej córce ciąża, na wieść o zapłodnieniu Mai in vitro a nie w sposób naturalny uznała to za kolejną fanaberię i dała za wygarną. 

A i tak niepojęte było dla Mari, że przecież, gdy po świecie spaceruje tak wielu wspaniałych samców, którzy by Majeczką chętnie się zajęli, to ona, wyraźnie uczulona na mężczyzn, wolała w ciemno poszukać sobie dawcy, niż załatwić to w bardziej konwencjonalny sposób. Mogła przecież wtedy zobaczyć potencjalnego ojca swojego dziecka i na dodatek o tę ciążę postarać się przeżywając przy tym niemało rozkoszy. Maria jednak lesbijek nie rozumie. Bo czym jest ten ograniczony seks dwóch dziewczyn w porównaniu z układem mieszanym. Ona Dawida na żadną Oliwkę nigdy nie zamieni a już na strzykawkę pełną obrzydliwych plemników, nigdy się nie nabierze. I chociaż dziecko z zawiesiny jest także dzieckiem, to lekarz ją wstrzykujący za ojca dziecka alimentów płacić nie będzie. 

- Nie rozumiem was dziewczyny. Pomijając szkołę, wasz młody wiek i to wasze zboczenie, to powiedzcie mi chociaż dlaczego we dwie zdecydowałyście o byciu w ciąży? 

- Dla pewności mamo. Bo, gdyby jednej z nas się nie udało, to i tak jakieś dziecko będziemy miały. 

- To tej pory słyszałam tylko jak się ciąży ustrzec a nie jak w nią dobrowolnie wpaść. Ale to wasze życie. Ja mogę wam tylko pomóc i nawet, o co mnie Dawid prosił, zostanę nawet podwójną babcią. Ale i tak uważam, że jesteście mocno porąbane. 

- Szkoda, że nas nie popierasz, ale i tak podziwiamy ciebie za to współczesne słownictwo, twój nowy wygląd i nie darcie się na mnie za moją głupotę. To pewnie Dawid cię tak odmienił? 

- A to aż tak widać? 

- Jasne. Jesteś cool. 

- Wy też. 

- I co my z siebie przez tego idiotę robimy? Moja matka tłumaczy mi czym jest seks. A my musimy udawać dwie porąbane laski, które aby ostatecznie spieprzyć sobie życie, dorabiają się bachorów z menzurki. 

- Nie mów tak o mojej Nastusi. 

- To twoja córcia ma już swoje imię? 

- A twoja nie? 

- Poczekaj, Zaraz coś wymyślimy. 

- Już mam. Niech będzie Karolinka? 

- Ciekawe, czy spodoba się tatusiowi? 

- A co? Ty już pytałaś go o to? 

- Zwariowałaś. To przecież tylko nasze córeczki i nic jemu do nich. 

Od dawna Dawid nie oddychał z taką ulgą, jak wtedy, gdy Maria opowiedziała mu o tym, jak jej pokręcona córka lesbijka i jej panterka Oliwka, zdecydowały się na dzieci z probówki. Świat nabrał wtedy dla niego nowych kolorów. Jego ukochane dziewczyny, zgodnie zresztą z umową, kryły go przed Marią i resztą świata. Mógł znowu poczuć się bezpiecznie a jego marzenia o powtórnym zdobyciu ich wdzięków stawały się coraz realniejsze. Był nieco zdziwiony tylko tym, że te jego aniołeczki uprawiały seks ze sobą. Przecież nic nie wskazywało, aby były na niego uczulone. A tak przecież być powinno. A było inaczej. Prędzej uwierzy w ich dziwkarskie zapędy niż w tę bajkę o lesbijkach. Przecież, gdy były tutaj, nie zauważył, aby prócz zainteresowania jego ciałem, jakiś inny układ bawił je także. On mógł podziwiać różnice ich ciał, ale one dla siebie były takie same, więc chyba się tym nie nakręcają. Równie dobrze każda z nich może się bawić sobą. Chyba, że dotyk innej dziewczyny rajcuje ją bardziej. Musi je o to dopytać, bo sam chce wiedzieć, jak to właściwie jest. Ale pewnie, gdyby to oglądał i jego by to wzięło. Dać się przecież dosiąść dwom rozognionym bestyjkom, to nie takie złe. Ile mniej wtedy by musiał się starać, aby je zadowolić. Same by za niego oddaliły kawał dobrej roboty a on by je miał już zupełnie przygotowane i nadzwyczaj chętne. Spijał by tylko sam miód, bo o naniesienie pyłków do ula same by już zadbały. 

Końcówka kwietnia przywitała Maję i Oliwkę bólami porodu i krzykiem ich małych córeczek. Od tej chwili, patrząc na te śliczne buziaki swoich dziewczynek, zakochały się w nich bez pamięci. A teraz, powoli zapominały, jak to z miesiąca na miesiąc przybierały na wadze i tracąc swój atrakcyjny wygląd oraz kuszące ruchy, zaczynały przypominać słonice w składzie porcelany. Ile się wtedy naklęły na ten swój stan. Jak bardzo się bały, że po porodzie, już nigdy nie odzyskają swojej dziewczęcej zwiewności i powabów nastolatek. Oczami wyobraźni widziały siebie, jako grube matrony o pomarszczonych ciałach, których już nikomu nie odważą się pokazać. Nakrzyczały się wtedy na nienarodzone dzieci i ich ojca, którego z swój wygląd odsądzały od czci i wiary. 

Teraz to wszystko stało się takie nieważne. Niewyspane i reagujące na każdy ruch swoich kruszynek, karmiły je swoim mlekiem i przebierały, gdy tylko była taka potrzeba. Trzeba przyznać, że babcia Maria, pomagała im bardzo. Ta kiedyś oschła i niedostępna kobieta, teraz w tej swojej nowej roli odnalazła się jeszcze lepiej, niż przedtem, gdy zmieniła się zupełnie dla swojego Dawida. 

Niestety, ani matka Oliwki, ani tym bardziej jej ojciec nie stanęli na wysokości zadania i prócz przysłania paru niepraktycznych rzeczy, swoją córką i wnuczką przestali się zupełnie zajmować. I te role matki i babci przejęła także Maria. To właśnie na jej barkach spoczęła opieka nad całą rodziną. I tak jak kiedyś była gównianą matką, tak teraz stała si e troskliwą babcią. 

W przeciwieństwie do Marii, Dawid nie dopasował się zupełnie do nowej sytuacji. 

Jako główny sponsor rodziny, ze swoich obowiązków finansowych, wywiązywał się dość sprawnie. Jednak, ponieważ nie miał żadnej praktyki w opiekowaniu się dziewczynkami poniżej szesnastego roku życia, w świat swoich najmłodszych córeczek, które nazywał wnuczkami, nie wtrącał się zupełnie. Były one wprawdzie ślicznymi bobasami, lecz, skoro nie potrafił im zmieniać pieluch, zabawiać grzechotkami i karmić, to wolał aby tę całą brudną robotę odwalał za niego ktoś inny. Nastusia i Karolinka miały przecież do swojej obsługi obie mamy i wszędobylską Marię. 

Teraz, gdy powoli wracały już do swojej poprzedniej formy i atrakcyjnych kształtów, obie starsze dziewczyny zaczęły znowu Dawida interesować. Pod pozorem podziwiania obu za sprawność z jaką opiekowały się swoimi córeczkami, wychwalał je przy tym za ich dbałość o wygląd. 

Już przecież tak bardzo tęsknił za nimi tak bardzo, że nawet Maria, która, mimo nawału innych spraw, nie zapominała i o jego potrzebach, niestety coraz słabiej oddziaływała już na jego myśli i czyny. Trzymana jednak w obwodzie, dzięki sprytowi swojego kochanka, nie zauważała jednak swojego oddalenia i cieszyła się widząc, jak ojciec Mai tak bardzo pasjonuje się ich córką. Prosiła go także, aby nie zapomniał i o Oliwce, gdyż i tej dziewczynie należą się przecież słowa uznania za jej troskliwość nad swoją córeczką. 

Dawid, te prośby Marii spełniał z takim zapałem, że Maja i Oliwka, chociaż początkowo zaczęły domyślać się tylko jego prawdziwych zamiarów to z czasem, gdy już zaczął, przynosić im coraz liczniejsze prezenty składające się z mikroskopijnie zasłaniającej ich ciała bielizny i mocno okrojonych koszulek nocnych, teraz nie miały już żadnych złudzeń. 

Ten szalony Dawid znowu zapragnął ich obecności przy sobie i nie pomny na poprzednie wykroczenia, nadal oczekuje, że któraś z nich odpowie wreszcie na te prośby o litość i zjawi się u niego w domu. 

- Chyba nie wyobrażasz sobie tatuśku, że twoja córeczka zapomni o tym co jej kiedyś zrobiłeś i chociaż sama jest już matką, przyjdzie teraz do ciebie i tak po prostu da ci znowu dupy? 

- A Oliwka? 

- Z ciebie jest większa świnia niż myślałam, bo nadal gwiżdżesz na nasz wiek i pokrewieństwo ze mną i jest ci zupełnie obojętne którą z nas zwabisz do siebie, bylebyś tylko miał co przelecieć. 

- Nie mów tak brutalnie. Obie też to lubicie, więc nie musisz się aż tak na mnie wydzierać! 

- A nie zauważyłeś skarbie ty mój, że nie jesteś jedynym facetem na świecie? Miałeś już swoje pięć minut i wszystko spieprzyłeś. Chyba wystarczy tych twoich prób powracania do starych błędów? 

- Nie byłyście moimi błędami. 

- Ale ty naszym. 

Mai i Oliwce brakuje swoich pieszczot, więc teraz, gdy obie ich córeczki są nieco starsze i potrafią już spać przez kilka godzin a one w tym czasie nie mają lekcji, wyrywają dla siebie te chwile i namiętnie przytulają się do siebie. 

Jednak, po tym co przeżyły z Dawidem, ich powrót do poprzednich uniesień, nie jest już prawie możliwy. 

Przedtem, gdy pieprzyły się za szmal z byle dupkami, nie zwracały zupełnie uwagi na korzyści płynące z takich mieszanych układów i zawsze z rozkoszą wracały w swoje ramiona. Wtedy nie potrafiły się podniecić przy facetach a teraz mają podobne problemy ze sobą. Dawid, nie tylko, że zniszczył ich miłość do siebie, to jeszcze pieprząc się tylko we dwie, nie odczuwają już tyle rozkoszy, co przy nim. 

- I po co z nim gadać? Wykorzystał nas i porzucił. A teraz gra rolę twojego wspaniałego ojca i myśli, że się na to nabierzesz. 

- Nie do końca tak jest. Przy matce, tatusia rzeczywiście udaje, ale o tym, czym chciałby się z nami zająć, wiemy dobrze. Tym razem chociaż nas nie okłamuje i szczerze nam proponuje byśmy znowu zostały jego kochankami i chociaż już nie obiecuje nam tylko udany seks, to i tak jego propozycja jest lepsza od poprzedniej. 

Tobie, chociaż przedtem byłaś dla mnie wredną suką i próbowałaś mi go odbić, przecież też przebaczyłam. Teraz więc, gdy obie na trwały związek z nim, już chyba szansy nie mamy, to chociaż sobie nie wydrapiemy oczu. On przecież i tak woli Marię. I pewnie ma rację. Szczeniary są dobre do łóżka a nie do codziennego życia. A takie małolaty z dziećmi jak my, są już dla facetów tylko problemem. 

- To myślisz, że gdy zdecydujemy się na niego, nie staniemy się większymi kurwami niż byłyśmy? 

- A kogo to obchodzi. Już nas miał i jest nadal tylko moim ojcem. Wie, też, że nie wrobimy go w nasze córeczki, więc woli pieprzyć się z nami, niż z jakimiś pokątnymi zdzirami. Ale, czy i my jego chcemy. 

Oliwka, która prawie dwa lata temu została wyrokiem sądu oddana pod opiekę ojca a z powodu narkotyków także kuratora, miała teraz szansę na wyplątanie się z tych dwóch ograniczeń jednocześnie. 

Tej pomocy niespodziewanie udzieliła jej Maria. Teraz, gdy pogodziła się ze swoją córką, polubiła także i Oliwkę. A, gdy przypadkiem, poznała także jej prawdziwe problemy, to wraz z kuratorem, wystąpili do sądu rodzinnego z prośbą o skrócenie obu nadzorów. Koleżanka Marii, która właśnie tę sprawę Oliwki prowadziła, gdy dowiedziała się o możliwości przeniesienia na jej znajomą opieki nad tą dziewczyną, po wpłynięciu oficjalnej prośby, postanowiła sprawę rozpatrzyć ponownie i przychylić się do jej treści. Tak więc, któregoś wczesnojesiennego dnia wszyscy zainteresowani zostali wezwani na salę rozpraw i po niezbyt długim posiedzeniu, ojciec Oliwki uwolnił się od córki a Maria przejęła nad nią swoją opiekę. 

Kurator, którego mimo tylu z nim spotykań, Oliwka tak naprawdę dopiero teraz dostrzegła, swoim wyglądem przypominał Dawida. A to uznała za jego wielką zaletę, więc gdy przy rozstaniu Kamil podał jej swój prywatny numer telefonu, natychmiast obiecała mu że zadzwoni. 

I od tego czasu Oliwka dzwoniła do swojego byłego kuratora już kilkukrotnie. I chociaż nie spotykali się jeszcze, aby przy kawie porozmawiać na interesujące tematy, to chociaż obiecywali to sobie za każdym razem. Oboje mieli przecież masę zajęć. Praca zabierała Kamilowi masę czasu a Oliwka z Mają uczyły się i zajmowały córeczkami. Z konieczności musieli więc oboje poprzestać na oglądaniu się przez kamery komórek. 

Maja, która przyrzekła sobie, że ani przez chwilę nie będzie zazdrosna o swoją kumpelę, trochę jednak przesadziła i po każdej takiej rozmowie Oliwki z Kamilem, chodziła wściekła. Przecież, gdy wreszcie ta para dogada się ze sobą, to może ją stracić. A tego y nie chciała najbardziej na świecie. Jeszcze nie teraz. 

Nie może znowu pozostać sama. Ani Maria, ani Karolinka, nie zastąpią Oliwki. Jej córeczka jest słodka a mama coraz bardziej przyjacielska, lecz przecież przy obu nie przeżyła jeszcze tak wielu wspaniałych chwil, jak z Oliwką. Nadal są kochankami i właśnie i z tego powodu ich rozstanie jest dla Mai jest to nie do zniesienia. 

To, że kiedyś Oliwka próbowała już raz od niej odejść a później to przez nią porzucił ją ojciec, przebolałą jakoś. to jakoś. Lecz tym razem, mogą się rozstać na zawsze a tego nie załagodzą żadne słowa otuchy a gdy już to się stanie, Maja zatraci swój sens istnienia. 

I tak, jak poprzednio, aby uciec od swojej samotności, znowu sama wpadnie w ramiona Dawida. I już nie w Oliwce, ale tylko w nim będzie próbowała znaleźć wybawienie z przeogromnej pustki. I tak, oszukując Marię, oboje staną się zakładnikami swojej zgubnej miłości. A ich związek i tym razem nie będzie miał żadnej przyszłości. 

Teraz, gdy obie mają w sobie dość siły, mogłyby bawić się uczuciami Dawida i zwodzić go obietnicami, patrząc, jak zwija się z pożądania i cierpi. Lecz już tego nie zrobią, bo Oliwka już go nawet nie wspomina. A Maja, już bez jej ochrony, już zupełnie poważnie będzie musiała zająć miejsce u jego boku i bezwolnie poddać się jego woli i wymaganiom. 

I w końcu ostatecznie przegra to swoje życie przy nim, lecz dla dobra Karolinki musi się poświęcić i aby nie tułać się z ich córeczką po kątach obcych domów i być na łasce obcych ludzi, uciec od niego nie może. 

- Czego beczysz? Przecież do pełnoletności Maria mnie stąd nie wypuści. Mamy więc dla siebie jeszcze wiele czasu. A ja i tak przecież nie mam żadnej pewności, czy oboje z Kamilem będziemy tworzyli jakąś parę. Przecież może on nie zechce panny z dzieckiem niewiadomego pochodzenia? A ja, kogoś, kto mojej córeczki nie pokocha. Widział nas wprawdzie już nie raz, lecz tylko służbowo. Przy sprawdzaniu mojego zachowania a to nie oznacza, że obie nas zaakceptował. 

A może, tak jak Dawid myśli, jak ma tu przelecieć kolejną małolatę. Przecież tak wiele ich swojej pracy spotyka. I pewnie, część tych zagubionych lasek, nie widzi niczego złego w bzyknięciu się z takim fajnym facetem. 

- Albo, po prostu mu się podobasz i skoro jest sam, to nie chce, aby po raz kolejny wymknęła mu się taka atrakcyjna dupa jak ty. Poznał cię już dość dobrze, wie gdzie i z kim przebywasz, to nie boi się zaryzykować uczuć. I może nawet jest tradycjonalistą i zdecyduje się na ślub z tobą. 

- Fajnie to brzmi. Robię się romantyczna. A to już objaw starzenia się. I chyba prawidłowo, bo z nas obu, nie są już takie świeżo rozkwitłe lilijki. Może chociaż zostaniemy dla niektórych facetów niezapominajkami? 

- To chyba mam coś z oczami. Bo, jak patrzę na ciebie, to widzę jeszcze całkiem fajną dupę i sama mam chęć ciebie bzyknąć. 

- To na co czekasz? Aż się zupełnie zestarzeję. 

Obu dziewczynom ten seks sprawił tyle rozkoszy, że pieszcząc siebie, chwilami zapominały o rzeczywistym świecie a wzajemne pocałunki, nie zastępowały im szaleństw z Dawidem, lecz były od nich znacznie lepsze. Przymykając z rozkoszy powieki, obie dziewczyny czule i delikatnie wywoływały u siebie dreszcze pożądania i ukojenie spełnienia. I były znowu rozkochanymi w sobie nastolatkami z początków swojej znajomości. 

Dla Kamila, poznana już wcześniej Oliwka, stała się teraz atrakcyjnym celem, a zdobycie jej, marzeniem. Nigdy dotąd nie miał nadzoru nad tak atrakcyjną dziewczyną i zauważył ją w ostatniej chwili, kiedy to już nieomalże wyplątała się ze swoich problemów i uciekła spod jego kurateli. 

Tak łatwo mógł ją stracić. Lecz, na szczęście, jakby poczuła, że jest dla niego kimś ważnym, bo teraz ze sobą rozmawiają i widzą się w kamerze komórki. A mogła tego nie chcieć. Była przecież tak zajęta swoją małą córeczką i nauką, że gdy po raz pierwszy zadzwoniła do niego, nieomal oszalał ze szczęścia. Mimo tych swoich trzydziestu paru lat, biegając między sądem a osobami, nad którymi sędziowie przydzielali mu nadzór, zapomniał zupełnie, że jest sam. Dotychczasowe i bardzo sporadyczne jego kontakty z kobietami, były najczęściej spowodowane tylko pracą. W niej się odnajdywał, lecz, gdy tam wobec nadzorowanych dziewczyn potrafił być konsekwentny, to w życiu prywatnym był niedorajdą. Nim jednak nagle poczuł do Oliwki coś więcej niż tylko sympatię, to swojej samotności aż tak bardzo nie przeżywał. Tęsknotę za jakąś życiową partnerką maskował przed sobą, wynajdując jakieś inne atrakcje. Kolekcjonował stare płyty gramofonowe i nowoczesny sprzęt multimedialny. Nałogowo oglądał filmy, tworząc ze swojego dużego pokoju, salę kinową. I po pracy, siedząc we fotelu na wprost ekranu, zruszał się kolejną akcją jakiej superprodukcji. Nieraz tylko trafiał na jakiś melodramat, w czasie trwania którego lał łzy jak baba. I tylko wtedy było mu żal, że nie ma się do kogo przytulić. Szybko jednak zagłuszał swoje rozterki i śmiał się, oglądając jakąś komedię. 

Czuł, że jest facetem nieżyciowym i że nie potrafi zupełnie zadbać o swoje pragnienia. 

I nawet teraz nie wie, czy ośmieli się poprosić Oliwkę o cokolwiek. Może to ona sama dostrzeże to jego zagubienie i stanie się jego lekarstwem na całe zło. 

Oliwka, nieświadoma zupełnie czekających ją przy Kamilu zadań, spodziewa się po nim opieki i czułości. I nie wie nawet, że szykuje jej się kolejne dziecko do wychowania. I chociaż od niego zbyt wielkiego wsparcia spodziewać się nie może, ale jest chociaż czuły a nawet mazgaj. 

Niestety, ta jego męskość, której symbolem powinien już być od wielu lat, jest w nim na razie w formie szczątkowej i potrzeba wielu miesięcy aby się ujawniła. Na szczęście, na te próby mają oboje jeszcze czas do pełnoletności Oliwki. Może się uda. 

A, że podobno przeciwności przyciągają się, to Oliwka z Kamilem są takimi skrajnościami, że ta ich więź może kiedyś stać się nierozerwalna. 

W związku z tak gorącą i bardzo doświadczoną laską, dla której seks jest istotnym elementem życia, jego prawie dziewicze podejście do miłości jest wspaniałym dopełnieniem. 

Niepotrzebnie też Oliwka obawia się, że może być dla niego kolejną zdobyczą. Bo jeśli sama nie wykaże się inwencją i nie skonsumuje go przy pierwszej nadarzającej się okazji, to nadal będzie dla niego, tylko niespełnionym wybawieniem. 

Oliwka, jako matka, boi się też, że Kamil może nie pokochać Nastusi. A on, wszystkim, którzy są jej miłością, odda swoje serce. 

Oboje są stworzeni dla siebie wprost idealnie. Ogień i woda. Takie połączenie zawsze gwarantuje sukces, bo jeśli ogniowi uda się przygasnąć a w tym samym czasie z powodu zbyt wielkiego żaru, woda nie wyparuje, to już nie muszą martwić się o swoją przyszłość. 

Maria prawie już wróciła do swojego domu. Rozkochana na dobre w swojej wnuczce, wraca do Dawida wieczorami, lecz skoro on nie potrafi pasjonować się jej szczęściem i woli zostawać u siebie, to póki nie ma zajęć uniwersyteckich i pracuje nadal zdalnie, woli być przy Mai i Oliwce, niż z nim. 

A Dawid mota się między trzema swoimi miłościami i mając przy sobie tylko jedną, nie może doczekać się, tych pozostałych dwóch. Niedostępność córki i Oliwki są dla niego dużym wyzwaniem. Obie dziewczyny są już przecież zupełnie sprawne, wyglądają kwitnąco, więc nie rozumie, dlaczego jak dotąd, nie ma przy nim choć jednej z nich. 

Ogarnięty swoją żądzą, nie pojmuje, iż w jego wzajemnych kontaktach z obiema dziewczynami, mogły zajść jakieś zmiany. Nie zrozumiał, że z atrakcyjnych, gotowych na seks nastolatek, uczynił zakochane w swoich córeczkach matki, dla których on przestał już być atrakcją sezonu. Pewnie, że i one mają swoje potrzeby, lecz teraz odnalazły nowe priorytety. A on w tej przyjętej przez nie nowej skali wartości znalazł się na jej szarym końcu. 

Gdyby umiał jednak trafić znowu do serc swoich słodkich kochanek i zaczął przymilać się do Karolinki i Nastusi, pewnie by wiele zyskał, ale on woli myśleć, że to właśnie te ich córeczki pozbawiły go swoich mam i traci wszystko. 

- Mamo, co się dzieje z Dawidem? Tak dawno nas nie odwiedzał. 

- Też tego nie wiem. Pewnie ma jakieś problemy, o których nawet mi nie mówi, bo siedzi taki milczący i smutny, że aż mi go żal. Może ty córeczko zadzwoń do niego i go pociesz? 

- Dobrze mamo. 

- Słyszałaś to! Mam zadzwonić do ojca i go pocieszyć. Dobrze, że ta nasza Maria nie wie o co mnie prosi. Czy może mam jej zdradzić ten nasz wspólny sekret? 

- I zostaniemy wyrzucone z jej domu do jego. Jeśli ci na tym tak bardzo zależy, to już teraz się do niego przeprowadzaj. Mnie jest dobrze tutaj. 

- Mnie też. Przecież żartowałam. 

- Dawid rzeczywiście zrobił się jakiś dziwny. A przecież był z niego całkiem fajny facet. Może to jego podwójne ojcostwo tak na niego wpłynęło? 

- Chyba bardziej jego pierwsza córka i ty. 

- Myślisz, że mamy na niego taki zgubny wpływ? 

- Na szczęście chyba tak. Czyli jesteśmy jeszcze nadal spoko dupeczkami. I to mnie cieszy. Matki też chcą być podziwiane, pożądane i kochane. 

- Ale myślisz, że to właśnie przez niego? 

- Może nie najlepiej, ale i nie najgorzej. A zresztą ty masz Kamila, to nic ci do mojego tatusia. 

- A jakby jednak? 

- To się pakuj. 

I chociaż obie wiedzą, że nie powinny o Dawidzie nawet wspominać, to żartowanie z niego i ze siebie bardzo im poprawia humory. Są kobietami. Chcą, aby ich ciała sprawiały radość nie tylko im samym. A, że nie mają na razie innych możliwości, to rozmowy o swoim byłym kochanku i tak sprawiają im niezłą frajdę. 

Dawid w roli tatusia nie sprawdza się zupełnie, ale jako kochanek zawsze był niezły. Miło więc dziewczynom jest powspominać o czasach świetności całej ich trójki. I chociaż nie planują swojego powrotu w jego ramiona, nie udają chociaż, że to jego nieustające pożądanie sprawia im przykrość. 

Nie są też oburzone jego natarczywością. Przecież już dawno temu ustaliły z Dawidem, żeby o swoich potrzebach mówił im jasno i nie udawał, że oprócz pieprzenia się z nim, ma dla obu jakieś inne propozycje. Skoro więc zawsze było im z nim wspaniale, to teraz, gdy to właśnie robi, mogą tylko zignorować go, lub odpowiedzieć na jego wołanie. Na razie milczą. Może nawet na długo. 

Oliwka, która próbuje swoje uczucia ulokować w Kamilu, przyzwyczajona do zachowania Dawida, niezbyt rozumie wahania swojego nowego chłopaka. To przecież, że jest matką, powinno dla niego oznaczać tylko tyle, że już wie, czym jest seks i zamiast milczeć, może ją prosić o coś więcej niż całus w kamerze na powitanie. Nie może go jednak do niczego zmuszać. Przecież on chyba wie, że nie jest jej zupełnie obojętny. Jeśli jednak się nie pospieszy, to wepchnie ją w ramiona Dawida i straci na zawsze. 

Dla Mai, te dawidowe zakusy na jej ciało, chociaż, jako zabronione, zamiast działać hamująco, to tylko ją podniecają. I chociaż broni się ona przed sobą, to ta walka, żadnych zwycięstw nie przynosi. I chociaż Oliwka wystarcza jej w zupełności, to jednak on jest nadal tą wisienką na jej torcie. Nie zrobili to jej przypadkowi kochankowie, których tylu miała w okresie panowania nad nią prochów i kurewstwa a zrobił to on, w chwili gdy już prawie z tego wszystkiego się wyleczyła. I udało mu się tak nad nią zapanować, że na nieszczęście, jej mózg, już chyba na zawsze, zapamiętał każdą jego pieszczotę. A ona teraz boi się i chce go mieć nadal przy sobie. 

- Czy można żyć bez seksu. 

- Tylko po co? I chyba na krótko! 

- To, jak sobie damy radę? 

- Mamy siebie. 

- I to nam wystarczy? 

- Musi. Inaczej znowu zginiemy w tym szaleństwie z Dawidem. Lecz jeśli tego nie chcesz a ja nie potrafię cię zaspokoić, to szukaj dziewczyno dla siebie ratunku. Znajdź chłopaka i bzykaj się z nim aż do szału, bo inaczej ojciec znowu tobą zawładnie. 

- Na razie nic mi nie grozi. Bo póki on nie pokocha naszej córeczki i mnie nie będzie miał. A, jeśli z tą miłością się nie pospieszy, straci nas obie. 

Mimo jesieni jest nadal dość ciepło, więc Maja z Karolinką we wózeczku spacerują po parku. Dziecku, prócz jedzenia potrzeba przecież także i świeżego powietrza. A jej, odrobina wolności od domu. 

- Witaj słodka. 

Obok nich na ławce siada jakiś chłopak. Pewnie od Mai starszy. Gdzieś go już widziała. 

- Jestem Denis a ty Maja. Przyuważyłem cię już wtedy, gdy trafiłaś do ogólniaka. Ale nim się w sobie zebrałem, to nas z budy przez tego wirusa wykurzyli i mi przepadłaś. Fajnie cię znowu zobaczyć. A tam kima twój brachol? 

- Wystopuj młody. Teraz już cię kojarzę. Nie bujasz. Też cię wtedy wyhaczyłam. A to dziewczynka. 

- Znaczy siora? 

- Niekoniecznie. 

- A to kicha. Za późno wystartowałem. Masz już jakiegoś palanta? A tak na ciebie liczyłem. 

- Zawsze tyle nawijasz? Ale palantem był i już go nie ma. 

- A prawa do twojej córy zachował? 

- Żadnych. Coś jeszcze? Mam może wyskoczyć z ciuchów, żebyś już wszystko skumał? 

- Ostra jesteś. 

- A żebyś wiedział. Inaczej bym się nie wychowała. A ty niby taki skromny a już chcesz mnie rozkminić. I tak na pierwszym widzeniu. Gdzie cię tak gna? 

- Jakbym tylko siedział, to by mnie tu nie było. I znowu byś mi nawiała 

- To dumasz, że mnie jarasz? 

- No mowa. Fajny jestem. 

Majka zaczęła się śmiać, bo takiego porąbańca na swojej liście jeszcze nie miała. Ale, że nawija z sensem, to niech tylko poda namiary to go gdzieś w sieci wyłapie. 

- A tak w ogóle, to po ludzku też gadasz? Bo już mi we łbie huczy od tej nawijki. 

- A ty niby co? Tak samo z grubej rury walisz. Ale spoko. Kończę ten szajs. 

- No to fajnie. Bo wiesz. Dziewczyny to czasem wolą tak sobie porozmawiać o gwiazdach a do tego są niezbędne słowa, których po różnych słownikach szukać nie trzeba. Też nieraz coś pieprzę od rzeczy, ale na co dzień, to ze mnie całkiem uczesana laska. 

- No i sama zaciągasz. A ja już zupełnie przeszedłem z tego slangu na twój język. 

- To co Majeczko, mam ci wstukać swój numer i namyślisz się co ze mną zrobić? A co do córeczki. Lubię dzieci. I ciebie z dzieckiem też jakoś strawię. 

- I to ma być komplement? 

- Nie tylko prawda. 

Majka podała Denisowi smartfon. Później nadal rozmawiali i dopiero po jakiejś godzinie, gdy Karolince zachciało się jeść, wyszli z parku. 

Mimo tak niewielu chwil z sobą spędzonych, znali się już dość dobrze i ona wiedziała już, że Denis właśnie rozpoczął na studia, ma normalną rodzinę i jest jej najlepszym nowym nabytkiem. 

Jakby trochę bojąc się, że Maja mu nagle zniknie, w drodze powrotnej nie opuścił jej i pchając wózek z Karolinką, odprowadził ją pod sam dom. Odszedł dopiero wtedy, gdy otworzyła drzwi i weszła do środka. 

Widocznie nie kłamał i nie ma zamiaru uciekać od niej z powodu córeczki. Obie Musiały mu się podobać, bo nie ma co ukrywać, jej córeczka była dla niego szokiem. Bardziej dorośli od niego nie wytrzymują takiego napięcia a on, gdy mu opowiadała ile musi się przy Karolince nabiegać, nawet raz się nie przestraszył. A teraz, nim weszła z córeczką do salonu, już dzwonił. 

- Tak tylko chciałem sprawdzić, czy odbierzesz. 

Nie miała już wątpliwości. On jej sobie tak łatwo nie odpuści. Tylko na początku chciał schować się za maską twardziela i za dziwnym słownictwem ukrył swój trach. Ale, gdy Maja przyzwoliła mu na adorowanie jej, znormalniał od razu. 

A teraz, gdy już nieco go poznała, wydaje jej się, że to ona trafiła lepiej. Denis ma tylko młodsze rodzeństwo a ona córeczkę Karolinkę. 

Oliwka z niedowierzaniem słuchała opowiadania przyjaciółki. Sama jej przecież radziła, aby Maja znalazła sobie jakąś odskocznię od Dawida, lecz na taki błyskawiczny zwrot akcji przygotowana nie była. 

- Ciebie suczko wystarczy tylko na chwilę spuścić ze smyczy i już narozrabiasz. Mój Kamil jeszcze się mnie boi a ten twój Denis, przeleci cię pewnie na pierwszej randce. Już jestem zazdrosna. 

- O niego? 

- Nie dziwko. O ciebie. Już nigdy nie pozwolę na to, aby nas jakiś facet rozdzielił. Nawet najlepszemu to już się nie uda. 

- I tak szmato trzymaj. 

Gdy genetyka staje naprzeciw miłości a mało to córek mieszka ze swoimi ojcami? Ale się z nimi nie pieprzą a tylko je kochają. 

Maria nie może się dziewczynom nadziwić. 

- Raz jesteście lesbijkami a teraz jak gdyby nigdy nic, macie swoich chłopaków. Coś z wami naprawdę jest nie tak? 

- Wszystko w porządku mamo. Takie lesby jak my też mogą lubić facetów. 

- A facetom to nie przeszkadza? 

- A nie pytałyśmy. Chyba nas przed nimi nie zdradzisz? 

- Nie zdradzę. Ale i tak uważam, że ten świat już chyba stanął na głowie. Powiedzcie mi tylko, po co kazałyście sobie wszczepić te córeczki? 

- Żeby chłopcy nie musieli się już męczyć. 

- To po co wam chłopcy? 

- Żeby się mogli z nami dłużej bawić. 

- Oj świntuszki z was. 

Im więcej tajemnic starały się dziewczyny Marii wyjaśnić, tym mniej rozumiała. Mogły się przecież przyznać, ze sprawcami ich dzieci są jednak jacyś mężczyźni, lecz nawet gdyby jej to powiedziały, to i tak bez in vitro zbieżności porodów Mai i Oliwki logicznie wyjaśnić się nie da. 

Denis czekał na Maję i jej córeczkę z bukiecikiem maleńkich róż i dużą grzechotką. 

- To dla was moje piękne dziewczyny. 

Wyglądał zupełnie inaczej. Ubrany na sportowo przypominał raczej jakiegoś modela z rozkładówki niż chłopaka, którego poprzednio widziała w parku. W jego dużych brązowych oczach odbijały się promienie słońca a gdy się uśmiechał, jego dołki na policzkach powiększały się. Gdy szarmancko ucałował jej rękę a później policzek, nie wytrzymała. 

- I po co ci była ta poprzednia maska? 

- A i tak mnie nie przepędziłaś. Widocznie to zadziałała chemia a nie wygląd. Ale już do tego nie wracajmy. 

Ponieważ Karolinka nieco marudziła, to aby ją szybciej ukołysać musieli z nią dość długo spacerować. Usiedli dopiero gdy przysnęła. 

Oliwka miała rację. Był szybki i zdecydowany. Po chwili już się całowali. Było cudownie i tylko podglądanie czy nikt nie zauważa braku ich maseczek nieco Maję rozpraszało. 

Ten właśnie atrybut obecnych czasów tak skutecznie od wypadów w plener odstraszał zakochane pary, że albo rozchodziły się, albo wręcz przeciwnie, tak je w zaciszach domów jednoczył, że po tych kilku latach pandemii przyrost naturalny osiągnie wreszcie zadawalający poziom. 

Oni, na razie, aby dokończyć pocałunki, musieli skryć się w jakieś bardziej oddalone od głównych alejek miejsce. 

Maja zaś, która w takich sytuacjach nie lubiła zbytnio przyglądać się swojemu partnerowi, mogła wreszcie przymknąć oczy. 

Rozdzielił ich cichy wieczór i płacząca Karolinka. Wracała jednak szczęśliwa i mimo kilku już nieciekawych doświadczeń, naiwnie wierzyła, że jej córeczka może mieć wspaniałego tatusia. 

- Ty Majka, on jest naprawdę super. Jakim jednak cudem przy takim wyglądzie jest sam? Inni przecież, nawet gorsi od niego, mają przy sobie pęczki dziewczyn. Może jest z nim coś nie tak albo dlatego tak od razu się wziął za ciebie, bo chce cię tylko zaliczyć. 

- To myślisz, że po raz kolejny trafiłam na kolekcjonera dup. 

- Nie chcę cię martwić, ale chyba tak.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×