Przejdź do komentarzyRozdział 4. Zwyczajna walizeczka /4
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2021-09-22
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń690

- Panie! I jego rodzice, i on sam - wszyscy razem - bardzo są nie w porządku. Tak tylko między nami: oni mieli jeszcze niedawno, kochany, aptekę! Któż to mógł wtedy przewidzieć, że wybuchnie jakaś rewolucja? Ludzie urządzali się, jak mogli; jedni mieli sklepy, inni nawet fabrykę. Osobiście nie widzę w tym nic złego. Któż to mógł wiedzieć?

- Powinni byli to wiedzieć, - chłodno odrzekł Koriejko.

- Tak właśnie powiedziałem, - natychmiast pochwycił Lapidus, - dla takich jak on nie ma miejsca w żadnym radzieckim urzędzie.


I, spojrzawszy na kolegę rozszerzonymi oczami, oddalił się do swojego biurka.


Sala już napełniała się wszelkiej maści kancelistami; z kasetek wyjmowano metalowe, połyskujące jak śledzie linijki, liczydła z palmowymi przesuwanymi kulkami, opasłe księgi, poliniowane w różowe i niebieskie linie oraz całe mnóstwo innych mniejszych i większych drobiażdżków, niezbędnych w hoziajstwie urzędnika. Tiezoimienickij zerwał z kalendarza ściennego wczorajszą kartkę - i zaczął się kolejny nowy dzień, a nawet któryś z pracowników już zdążył wpić się swymi młodymi zębami w sporą kanapkę z baranim pasztetem.


Zasiadł za swoim biurkiem także Koriejko. Oparłszy opalone łokcie na blacie, zaczął wprowadzać kolejne notatki do swej księgi.


Alieksandr Iwanowicz Koriejko, jeden z pośledniejszych kancelistów *Herkulesa*, był mężczyzną w ostatniej fazie swej gasnącej młodości i miał 38 lat. Na jego czerwonej jak z laku twarzy sterczały żółte pszeniczne brwi i bielały puste oczy. Angielski wąsik swym kolorem również przypominał wyschnięte trawy. Jego oblicze mogłoby się wydawać nawet całkiem młodym, gdyby nie toporne kapralskie zmarszczki, przecinające policzki i szyję. W pracy człowiek ten zachowywał się jak ochotnik żołnierz: nie miał żadnych pytań ni wątpliwości, był tępawy, zawsze karny, bardzo pracowity - i łasił się do każdego.


- Chłop jakiś taki jak zając wystraszony, - mówił o nim kierownik jego wydziału rachunkowego, - coś mi taki jakiś zanadto uniżony i aż za bardzo usłużny. Jak tylko ogłaszają u nas listę chętnych do wzięcia pożyczki, zaraz pcha się z tym swoim śmisznym miesięcznym zarobkiem i pierwszy się wpisuje. Toż cała ta jego pensja - to ledwo 46 rubli. Chciałbym ja wiedzieć, jak on żyje za taki pieniądz...


Alieksandr Iwanowicz posiadał rzadką fenomenalną osobliwość: bez liczydła i bez kartki, tylko w głowie bezbłędnie i wprost błyskawicznie potrafił podzielić oraz przemnożyć przez siebie nawet trzy- i czterocyfrowe liczby! Niestety, nie uchroniło go to przed reputacją tępawego i, co tu gadać, byle jakiego urzędnika.


- Niech pan posłucha, Alieksandrze Iwanowiczu, - pytał go sąsiad, - ile to 836 razy 423?

- 353.628, - odpowiadał Koriejko po niecałej sekundzie.


I nasz sąsiad nawet nie sprawdzał wyniku tego przemnożenia, bo wiedział, że ten nigdy nie popełnia żadnego błędu!


- Inny na jego miejscu zrobiłby wielką furorę, - mówili o nim i Sacharkow, i Drejfus, i Tiezoimienickij, i Muzykant, i Cieważewskaja, i Borisochliebskij, i Lapidus-Młodszy, i ten stary dureń Kukuszkind, a nawet ten nasz uciekinier do psichuszki, księgowy Bierłaga, - a ten nic! Kaplica! Jak jakaś szmata, całe swoje życie będzie bździł za te swoje marne 46 rubli.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×