Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2022-02-19 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 598 |
Robotnicy obu tych *miasteczek* wymieszali się w jednym tłumie. Zobaczyli się dzisiaj po raz pierwszy, chociaż znali się i pamiętali od czasu, kiedy rozdzielało ich ponad półtora tysiąca kilometrów pustyni, skał, jezior i rzek. Rywalizacja w pracy przyśpieszyła to spotkanie o rok. W ostatnim miesiącu tory układali w biegu, gdyż i Północ, i Południe dążyły do tego, by jako pierwsi dotrzeć do Grzmiącego Klucza. Teraz obaj naczelnicy tych mobilnych miasteczek - jeden w grafitowej tołstojce, a drugi w białej rosyjskiej koszuli zapinanej z boku - przyjaźnie gawędzili u tablicy, przy czym na twarzy tego z Północy od czasu do czasu pojawiał się żmijowaty uśmieszek. Natychmiast starał się go tuszować i chwalił Południe, lecz mimo to zły uśmieszek i tak stroszył jego spłowiały na słońcu wąs.
Ostap pobiegł do wagonów Północnego Miasteczka, ale wagony były puste. Wszyscy ich mieszkańcy poszli na wiec w stronę trybuny, przed którą już siedziała orkiestra. Trębacze, parząc swe wargi o gorące od słońca ustniki, właśnie grali uwerturę.
Sowieccy żurnaliści zajęli lewe skrzydło trybuny. Ławłazjan, zwieszając się w dół, błagał Mieńszowa, żeby zrobił mu zdjęcie podczas wykonywania obowiązków służbowych, ale tamten nie miał do tego teraz głowy. Właśnie fotografował przodowników Magistrali w grupach i każdego z osobna, zmuszając stawiaczy pokładów, by wymachiwali młotami, a kopaczy, żeby wspierali się o swoje łopaty. Prawe skrzydło okupowali cudzoziemcy. U wejścia na trybunę czerwonoarmiści sprawdzali zaproszenia. Ostap, wiadomo - niczego takiego nie miał, ponieważ komendant pociągu specjalnego wystawiał je zgodnie z wykazem, na którym przedstawiciela *Gazety Czarnomorskiej* O. Bendera jakoś nie zaznaczono. Na próżno Gargantua przywoływał Wielkiego Kombinatora do siebie na górę, wołając: *Ale to prawda, prawda?* - komandor kręcił przecząco głową, wodząc oczami po gościach na trybunie, gdzie ramię w ramię ciasno jak śledzie stali bohaterowie budowy i ich goście.
A tam w pierwszym rzędzie spokojnie sobie siedział robotnik Północnego Miasteczka Alieksandr Koriejko. Dla ochrony przed palącym słońcem głowę miał ukrytą pod trójgraniastą czapeczką z gazety. Dyskretnie nadstawił ucha, żeby lepiej słyszeć pierwszego mówcę, który już dotarł do mikrofonu.
- Alieksandrze Koriejko! - zawołał Ostap, złożywszy swe dłonie w trąbkę.
Milioner spojrzał w dół i podniósł się z krzesła. Orkiestranci zagrzmieli *Międzynarodówkę*, lecz nasz bogaty biedak słuchał hymnu kompletnie nieuważnie. Absurdalna figura Wielkiego Kombinatora, biegającego po nasypie kolejowym, w miejscu oczyszczonym na ostatnie szyny, natychmiast wytrąciła go z duchowej równowagi. Spojrzał poprzez głowy tłumnie zgromadzonych ludzi, zastanawiając się, którędy stąd uciec. Niestety, dookoła była pustynia.
Tysiące jeźdźców bez przerwy przejeżdżało tam i z powrotem, dziesiątki razy przekraczając w bród nieopodal stacji zimne wody rzeczki i dopiero przed samym rozpoczęciem mityngu rozstawiło się w konnym ordynku na tyłach trybuny. Niektórzy z nich, ludzie nieśmiali i dumni, przez cały dzień kręcili się po okolicznych wzgórzach, nie decydując się podjechać bliżej do szumnie wiecujących wiwatujących Rosjan i ich zagranicznych gości.
Budowniczowie Magistrali świętowali swoje zwycięstwo z gromką muzyką, wesoło, z krzykami i z podrzucaniem w powietrze wszystkich swoich bohaterów i idoli. Na rozpostarte na nasypie kolejowym płótno z metalicznym dźwiękiem wypadły końcowe szyny, i robotnicy-układacze pokładów, którzy przez te ostatnie lata swoimi młotami przybili miliony śrub, przekazali swoje narzędzia - dla ostatnich już kilku pokazowych uderzeń - swojemu kierownictwu.
1931
oceny: bezbłędne / znakomite
a tymczasem ZŁODZIEJ SIEDZI SOBIE NAJSPOKOJNIEJ NA TRYBUNIE?