Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2022-03-04 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 667 |
Trwało to jeszcze, Salceson lepił te swoje nudle, przypominające kule z których się robi bałwanka. Najpierw duże, okrągłe. Potem mniejsze. Nareszcie oczka, co, jak się je wkłada bałwankowi, to on ma niby ożyć. No i marchewka. Z cętkami. Takie małe kropki. Dałem lekkiego kuksańca księdzu. Odmroczniał, chrząknął. Zapytał - Co?
- Chyba będzie koniec - Poinformowałem.
- Eeee. Nie tak prędko. Zaraz zrobi reasumując. I wszystko zacznie się od nowa...
Na świecie w tym czasie działy się dziwne rzeczy. Trwały wojny. Ta jedna, w Afryce, to chyba była o to że jeden obywatel miał ochotę zjeść prezydenta. Prezydent otoczył się barykadą, której pilnował batalion czołgów, i zakazał kucharzowi podawać na obiad ryż. Nie wiadomo o co w tych Afrykańskich wojnach chodzi. Może tylko o to, żeby się bić. Wiem tyle co i wy.
Prezydent nie został zjedzony. Czołgi okazały się nadmuchane, bo komu by się chciało w taki upał siedzieć w prawdziwym czołgu. Pantery... - Ojej, ja też zmrużyłem oko. Otrząsnąłem się. Sala powoli pustoszała.
- I co teraz będzie? - Zapytałem.
- Teraz możemy iść zapalić. Czas wolny - Usłyszałem głos z tyłu. Wstałem. Powoli wstałem. Wychyliłem głowę ponad stado i znowu się schowałem w tym stadzie. Nie było po co się wychylać.
- Zabrakło mi paliwa - dodreptał umilin w płaszczyku.
- Dam ci papierosa. Nia martw się - Powiedziałem.
I znowu znaleźliśmy się na parkingu. Już nie padało. I nowy pet zakołysał się jak księżyc.
Z żulami miałem do czynienia odkąd pamiętam. Wychowałem się w mieście. Tam, gdzie jeżdżą tramwaje. I różne dymy - pomarańczowe, czerwone, szare, a nawet w kolorze dzbana namalowanego przez niejakiego Van Kleksa, uchodzące z komina, nie są mi dziwne. Ci, któych znałem, to były normalne dzieci. Dopiero później stały się żulami. Nie wiem dlaczego. Normalnie, takich procesów się nie śledzi. Czy to w domu zabrakło rodziców, czy to w szkole tak nas przenicowali? Ja jeszcze pamiętam normalnych ludzi, chociaż prawili nam żeśmy są nienormalni. I staliśmy się jacyś tacy, coś jakby pomiędzy. Powiedzmy - paranormalni.
Na skutek złych obyczajów, ja nie zostałem laureatem nagrody Nobla. A inksi, co mieli mniej sprytu w neutralizowaniu aspektu stresowego, to nawet wylądowali w więzieniu. Co to jest więzienie, to każdy wie.
Czołgi jeździły po ulicach naszego Harlemu. To o tyle byliśmy lepsi od prawdziwego Harlema. O którym się prawiło że to odległy ląd. Ani Afryka, ani Oceania. A gumy do żucia mieli tyle, że mogli by nią zalepić nasze huty.