Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2022-03-08 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 709 |
Pogroziła mi nawet paluszkiem, bo skryłem się głębiej pod kołdrą, jak miś Uszatek, któremu pani w przedszkolu przekazała podstawową wiedzę na temat zachowań seksualnych. Nie wiem, może chciała mnie tym paluszkiem zgwałcić. Może inaczej bym zareagował, lecz jej funkcja, i co tu dużo kryć - różnica wieku, onieśmielało mnie. Ale też coś mnie do niej pchało. Zwierzęca natura, co to uderzy w każdą klawiaturę, byle by coś napisać. Z sąsiedniego łóżka rozległo się przeciągłe buczenie. To ksiądz, co miał zostać kardynałem, dał się omamić i teraz dawał upust swoim emocjom. Taki też wyciągnąłem wniosek, że sam nie wie czego chce. Bo, jakby nie chciał tego i owego, to powinien chcociaż wstać i przyrżnąć jej dzielnie w pysk. Ale widać spodobała mu się zabawa, przed samym sobą udawał że nie, a odgnojnik, co mu się uruchomił, dalej wprowadzał mu w mózg ceregiele. Stąd płacz.
Wreszcie westchnął. Co było niebywałe. Jakby po sali poszła fala, ni to zrzewnienia, ni to litości dla onego puebla, w któym to pozamykano kwiat obfitości, nieświadomy swoich cech.
Paluszek oddziałowej zbliżył się pod kołdrę. Jakby mnie szkuał i chciał przewiercić. No, muszem tu stanąć jak mężczyzna. Ale jak już ją jebać, to na własnych zasadach. Jeszcze nie odkrywałem głowy, nie dawałem przyzwolenia, odwłok mój wędrował po placu tego tapczana, unikając upokorzeń. Oddziałowa przysiadła. Sama se odkryła głowę. A odkrywszy kołder ujżała całkowitą i pionierską dzicz, na jaką się może zdobyć amator starego srebra, w którego się przemieniałem. Nie mogłem przecież zaprzeczyć, że pożądałem jej. Opadła ze mnie kurtyna. A ona przyjemnie się uśmiechając odkryła owe bimbał, co niejeden tu już na ich intencję sponiewierał prześcieradło. I teraz też, szmery jakoweś się rozległy, ten i ów obywatel nie mógł zasnąć, i z przeproszeniem, bił konia.
Pochyliła się pokazując zęby. Widelce takie, ojej, aż mnie ciary przeszły i pomyślałem se że ona to czysta Transylwania. `Walić w ryj` - Przemkło mnie przez myśl. Zbliżyła ust. Odmiękłem. I coś takiego mnie przeszło, co jest nawet lepsze od oglądania telewizora. Ale to ja położył łapę na jej potylicy. I przycisnął mocniej. Upadła, w duchu. Bo ja, obywatel, wcale nie wiedział, a przynajmniej nic do tej pory nie wskazywało, że umiem gromić demona. I oto mój paluszek, niczym wróbel co znalazł śniadanie, już włożył dziób. A ona parskła, nieomal smarknęła. I już była moja.
Nie wiem, co na to sala. Długo jeszcze trwało, zanim ustało, to coś, co zawisło se, pomieniało, i, jakby słoneczko obdarte z promieni, odeszło w korytarz, zarumienione. A co do słoneczka, to mi się przypomniało, że zapożyczyłem ono porównanie z Mickiewicza. Taką to siłę ma pospolite jebanie, a inni to nazywają sex.
oceny: bezbłędne / znakomite
Nie siejesz, nie orzesz - a możesz!