Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2022-03-06 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 737 |
SLAJD SPRZED LAT
To chyba pierwsza od 10 lat przeczytana przeze mnie powieść. Nostalgia i wspomnień czar mną powodowały, gdy sięgałem po „Upadek króla rapu” Krzysztofa Kasowskiego. To powieść na faktach oparta, opisująca początek lat ’90 XX wieku. Krzysztof zakłada kapelę hiphopową, bo chce być sławny i bogaty. Byłem ciekaw tego, jak opisał mnie i znajomych. Bo Kielce to miasto, w którym tacy wystający z tłumu się znają.
Krzyśka znałem od połowy lat ’80 – mieliśmy wspólnych znajomych. Wielu z nich wciąż spotykam, część z tych osób przekomponowała swe życie, zaś u części z nich opisane cechy charakterystyczne się pogłębiły, uwydatniły. No cóż, ludzie różne mają strategie życiowe, różne przestrzenie manewrowe.
Nieco dziwi mnie klucz przyjęty przez autora: część postaci wymieniona jest z imienia i nazwiska, innych zaś przykryły nie zawsze udatnie dobrane miana. Ale w paru momentach łza zakręciła mi się w oku. Zwłaszcza gdy czytałem o przygodach z udziałem Jeża ( R.I.P.) i Wesołego ( mnie też okradł). Bajon/ Bajron jest tu jeszcze punkiem, choć w opisywanym czasie był już chyba policjantem, któremu chwilę potem powszechnie przypisywane jest sprzedanie wrażliwych szczegółów z życia znajomych policji, co potem ułatwi inwigilację kieleckich subkultur. Ale … - Artur zmarł jakiś czas temu, w wieku 38 lat, jak prawdziwy policjant: na marskość wątroby.
Stare ( a wtedy stare znaczyło zbuntowani/ inni od 5 – 10 lat)punki to w tej powieści starzy hippisi. Spotykałem wtedy Krzyśka czasem, ale jako, że on uwielbiał przesiadywać w „Podziemiu”, czasem zachodził do „Dziurki”, a do „Miami” czuł wstręt, to nasze ścieżki rzadko się przecinały. Nie lubiłem tych knajp ( poza ostatnią) – preferowałem eventy plenerowe. Wszyscy wtedy pijali wina proste – to prawdziwy znak tych czasów.
Niektórzy opisani są dość szczegółowo i zastanawiam się, jak po lekturze czuje się Michał „Śmieciu”, przedstawiony jako infantylny punk. Dziś jest znanym recenzentem kulinarnym i organizatorem festiwalów streed food. Andrzej, występujący tu jako Hrabia, pijak, narkoman i złodziej, toksyczna postać nie wiedzieć czemu dostąpił takiego zamazania – nie zasłużył na to tym co przedtem i tym co potem robił.
Przeczytałem tą powieść, bo wieść gminna niosła, że i o mnie wspomniał. Tak jak o wielu postaciach, które nie wirowały wokoło niego – jedno zdanie: że gdzieś tam przemazałem się w tle. Jestem w tej powieści Dytrychem, badaczem nizin społecznych - ???
A rzeczony rap? Byłem na koncercie Dr Uzi and Zespół Downa w pałacyku Zielińskiego ( Domu Środowisk Twórczych) w 1991. I miło to wspominam, mimo że rap to nie moja bajka. To naprawdę robiło wrażenie – metalowe riffy, funkowe rytmy i maniera wokalna Krzyśka. I nie wiem, czy to na potrzeby powieści, czy też mnie pamięć wywija koziołki, ale mam w głowie obraz grającego na perkusji Grzegorza D. ( wtedy jego nazwisko brzmiało inaczej niż dziś, ale zawsze zaczynało się na „d”). I Marka „Diabła”- przez te 30- parę lat aktywności robił chyba wszystko, od trashu ( Arger), przez punk, rap ( z Kasą właśnie), reggae ( Wolni Ludzie) po blues ( z Markiem „Babcią”).
Ze wstydem przyznaję, że czytałem to oczekując jakichś pikantności na temat wspólnych znajomych. No są. Sceny uniesień miłosnych z różnymi paniami, dość szczegółowe świadczą o tym, ze Krzysztof nie ma skłonności do dyskrecji w tych sprawach. Opisywane panie, jeśli się rozpoznają, mogą się zarumienić. I mają pełne prawo do twierdzenia, że autor konfabulował. I szukałem czegoś na swój temat, jak jestem wspominany. Ale że różne style życia, to nasze ścieżki przecinały się sporadycznie. I jestem jakimś tam detalicznym epizodem w życiu autora. Po lekturze stwierdzam, że to dobrze, bo opisane środowisko mierziło mnie wtedy i mierzi dziś.
Powieści nie polecam. Napisana kiepsko. Interesująca dla współuczestników tamtych czasów jedynie.
oceny: bezbłędne / znakomite
centralnym punktem odniesienia dla każdego z nas jest moje wrażliwe czujące "ja".
Trawestując znane porzekadło,
Tak cię /pszes moje soczefki/ widzę, jak cię piszę!
I to dlatego literatura - to zwierciadło, w którym odbija się i tfasz ałtora - i twarz Odbiorcy
(patrz tekst i tytuły)
CO, jaką prawdę nam dzisiaj o tym sprzed dziesięcioleci świecie /i ludziach/ przekazują?
Człowiek /poza układem nerwowym/ co 7 lat wymienia cały garnitur swych komórek /z jakich jest zbudowany/