Przejdź do komentarzyCzytając o historii 9
Tekst 17 z 29 ze zbioru: Takie sprawy
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaartykuł / esej
Data dodania2022-06-19
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń671

CZYTAJĄC O HISTORII 9

Godny opisania jest tu kontekst: jak wszedłem w posiadanie tej książki. Zmarły niedawno kielecki malarz Piotr Gajda pozostawił po sobie masę książek i przy opróżnianiu jego pracowni wybrałem sobie kilka z nich. Pozostawił także liczne obrazy. 10 z nich pozostało w klubie seniora, w którym był instruktorem rysunku. Fundacja „Nadzieja rodzinie”, która przejęła kieleckie kluby seniora, odmówiła bliskim malarza zwrotu obrazów. Ksiądz prezes widowiskowo zaprezentował stanowisko fundacji w tej kwestii: zadarł sutannę, spuścił spodnie, zaprezentował gołe dupsko i powiedział: o, tyle dostaniecie! Piotr Gajda różne obrazy malował, dość dalekie od sztuki sakralnej, ale ten obsceniczny wyraz uznania dla wartości tego malarstwa powinien napawać go dumą.

Dzieląc jego dobytek ja stałem się posiadaczem pozycji „Znachorstwo w aspekcie medyczno – sądowym, prawnym i społecznym” Józefa Radzickiego ( Instytut Wydawniczy „PAX”, Warszawa 1960). Zawartość merytoryczna? – uroczy bełkocik. Niektórym wszystko z dupą się kojarzy, tu zaś autorowi ze znachorstwem kojarzy się… Spora część to wywody na temat magii, astrologii, chiromancji, stawiania diagnozy z patrzenia w oczy, różdżkarstwa, spirytyzmu, stosowania wahadełek, mazdazdanu i wróżenia. Jest druga połowa XX wieku, państwo gwarantuje powszechny dostęp do opieki medycznej, zabobony są poddane społecznemu ostracyzmowi, więc gdzie tu miejsce dla znachorstwa? Spokojnie, przemilczana niewydolność państwa w tych aspektach pozostawia sporo miejsca dla samorodnych uzdrawiaczy.  Mamy już XXI wiek, prąd co prawda jest NIEOMAL wszędzie, ale są takie miejsca w Kielcach, gdzie kanalizacja pojawiła się dopiero kilka lat temu. Albo jeszcze się nie pojawiła.

Autor pomstuje „Znachor (…) stara się wykorzystać ciemnotę swego klienta, ale z całą pewnością zrobi wszystko, żeby wiarę w zabobon pogłębić, gdyż to leży w jego interesie, w przeciwieństwie do lekarza, który pragnie oświecić swego klienta i pouczyć o przyczynie choroby, oraz udzielić wskazówek, jak w przyszłości jej unikać.” Doprawdy? Od wielu znajomych, którzy korzystają z porad lekarzy słyszę, że przepisywane są im leki, których nie wolno zażywać łącznie. Chybione terapie. Ideologie stosowane medycznie – czego przykładem jest  świętokrzyski konsultant do spraw ginekologiczno położniczych.

Sporo miejsca autor poświęca popularnym w jego czasach znachorom. „Znaczniejsi znachorzy mają własną kadrę propagandową!” „Nierzadko znachor znajduje się w stanie odurzenia alkoholowego, wtedy nie tylko jego osobista higiena fizyczna, ale również psychiczna pozostawiają wiele do życzenia”. Wielokrotnie przewija się zarzut pod adresem organów państwa – nie znaliście PRL – u z tej strony: taki znachor rejestruje swą działalność w lokalnym wydziale finansowym ( to ówczesny odpowiednik Urzędu Skarbowego) i tam odprowadza podatki należne przy okazji uprawiania tego rodzaju działalności gospodarczej, wydział ten powinien powiadomić MO lub prokuraturę, że coś takiego ma miejsce ( leczenie bez uprawnień), ale tego nie czyni. I znachorstwo trwa!  A jeśli już znachor coś nawyprawia i w związku z tym staje przed sądem ( bo ktoś umiera w wyniku jego kuracji), to sądy uniewinniają. Inaczej prezentuje nam się wymiar sprawiedliwości PRL –u. Franciszek Urban z Poznania musiał być słynny, bo wielokrotnie tu wspominany. A Mocior z Krzywowierzby ( jest opis jego „gabinetu” – s.195) dziś już by siedział. PRL zamordystyczny ? Wrogi działalności gospodarczej? Nie w tych aspektach. No chyba, że mieli nad sobą parasol ochronny SB, bo, jak to się mówi, strzelali z ucha.

Skąd, jak i dlaczego ludzie korzystają z usług znachorów? Poza ciemnotą i zabobonem, kilka przyczyn jest wciąż aktualnych. 60 lat temu zauważył to Radzicki ( s.105). Brak skutków leczenia podejmowanego przez lekarza i niemożność zagwarantowania przez lekarza skutecznych wyników leczenia.  Te dwie przyczyny jeszcze długo będą napędzały klientów znachorom. Oczywiście zabobon i ciemnota też gra tu swoją rolę. Wielokrotnie opisywane tu realia – ludzie koczują przed mieszkaniem znachora godziny, dni, na podwórku kamienicy, na klatce schodowej bloku – nie są podstawą do wszczęcia interwencji przez organa. Nie rozpędza ich milicja, mimo uciążliwości dla sąsiadów. Mimo tego, że wielu z tych znachorów machało krzyżem, wypowiadało niby katolickie formułki, tak kłujące w oczy komunistyczne władze.

Książka zawiera aneks – akty prawne obowiązujące w 1960, a odnoszące się do kwestii znachorstwa. Dziś pisząc o tym okresie, negatywnie wypowiadając się o tamtym państwie, nie wspomina się o tym, że jego podstawy prawne tylko częściowo były komunistyczne. PRL opierał się w dużej części na aktach prawnych sprzed 1939. Ustawa z dn. 28. 10. 1950 o zawodzie lekarza. Rozporządzenie z dn. 10. 06. 1927 o wykonywaniu praktyki dentystycznej. Instrukcja nr 69/58 Ministra Zdrowia z dn. 27. 12. 1958 w sprawie zatrudniania lekarzy przystępujących do pracy po uzyskaniu dyplomu. Zarządzenie Ministra Zdrowia z dn. 17. 10. 1957 w sprawie planu i rodzaju praktyk przeddyplomowych studentów wydziałów lekarskich akademii medycznych. Ustawa z dn. 20. 07. 1950 o zawodzie felczera. Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dn. 23. 02. 1953 w sprawie szczegółowego zakresu uprawnień zawodowych  felczera. Zarządzenie Ministra Zdrowia z dn. 4. 10. 1951 w sprawie sposobu wystawiania recept przez lekarzy. Dekret z dn. 5. 07. 1946 o wykonywaniu czynności techniczno – dentystycznych. Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dn. 15. 05. 1951 w sprawie szczegółowego zakresu uprawnień uprawnionych techników dentystycznych. Ustawa z dn. 21. 02. 1935 o pielęgniarstwie. Rozporządzenie z dn. 16. 03. 1928 o położnych. Rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych z dn. 2. 05. 1929 zawierające instrukcję dla położnych.  Czytając te akty prawne czekałem kiedy wyskoczy jakiś taki sprzed 1914, bo długi czas z nich korzystano, choć, jak widać, nie w tych aspektach rzeczywistości.


Autor wylewa żal. Powinno się tępić takie praktyki. Ale na wrednym zachodzie nie jest lepiej. W tym czasie w RFN do zrzeszenia zawodowego różdżkarzy i wahadlarzy należy ponad 700 osób. Tam nazywa się to „ praktycy uzdrawiacze”. A przecież są tam prawa przeciw, zwalczające. I autor wymienia. Karalność „okultyzmu i kuglarstwa” ogłaszają Belgia ( 1862), Szwecja ( 1864), Dania ( 1866), Włochy ( 1869), Francja ( 1890), Szwajcaria ( 1942) i oczywiście ZSRR ( bez daty).

A liczby robią wrażenie. Niemcy, 1936, 12 936 zarejestrowanych uzdrawiaczy. Francja, 1952, znachorzy – 40 000, lekarze – 38 000. Jak boli, to gdzie jest bliżej?

Ale „znachor często stosuje środki lecznicze własnego pomysłu i własnej produkcji(…) lub przedmioty z natury rzeczy stanowiące siedlisko bakterii – np. kał zwierzęcy albo ludzki”

Autor generalnie jest niechętny. Znachorstwu. Nawet jak znachor uleczy to też trzeba go ukarać, bo zrobił to bez uprawnień. Ale pan autor, takie czasy, widział tych, co poumierali, bo to było medialne, te kilka przypadków. A tych przez nich uleczonych, te tłumy z poczekalni, bo nie uleczonych przez lekarzy, nie będziemy brali pod uwagę? Karać. Tylko lekarz. No i ten felczer.

PAX, a więc skomunizowani katolicy, jak w tym przypadku jednym głosem z władzą wypowiada się tu w powszechnie drażliwej kwestii. Znachor jest be.


Czytając Radzickiego o znachorstwie 60 lat później przychodzą mi do głowy różne fakty z otaczającego mnie dziś świata. Świat się zmienił, ale znachorstwo nie znikło, a jedynie przepoczwarzyło się. A autor wyraźnie liczył, że czas ich wyeliminuje. Nic z tego. Rozglądając się wokoło widzimy, że prawo do wykonywania różnych zawodów i o ile kiedyś ( instrukcja o zatrudnianiu lekarzy ministra zdrowia z 1958 roku na przykład) zaczynało być to coraz trudniejsze, to dziś … Kilka lat temu kolega chwalił mi się, że zdobył uprawnienia do obsługi szlifierki kątowej(!) A jednak. Oto więzień z Pińczowa , przebierający się ze mną w jednej szatni opowiada, że lekarz więzienny daje mu aspirynę zamiast leków nasercowych – „tylko niech pan bierze po pół tabletki, to silny lek.” To lekarz czy znachor?

Co i rusz epatowani jesteśmy historiami typu: zbieramy pieniądze na kurację w USA, Szwajcarii – gdzieś daleko i drogo. Jak tak naprawdę możemy ocenić, to co robią prowadzący tych pacjentów lekarze? Wiedzący, że im nie pomogą? To jeszcze medycyna czy już znachorstwo? A wykonywać zawód lekarza nie każdy może, to wiąże się z wieloma szykanami formalnymi.

No i jeszcze ta konstatacja, że wtedy nie radzono sobie ze ściganiem znachorów, a dziś nic się w tej kwestii nie zmieniło. Michał Olszański sercanin, egzorcysta, który chwali się, że wyganiał demona wegetarianizmu z dziewczyny za pomocą salcesonu. Ja wiem, że polska psychiatria mocno kuleje, a władze mamy kościelnolubne, kościelnouległe, więc tych szalonych, oficjalnie egzorcystów, a tak naprawdę znachorów nikt nie kara za ich działalność.

Ciemnota. Zabobon. Znachorzy się zmienili, zmienili sposoby działania. Świat się zmienił i znachorzy też. Ale nie zniknęli, historia ich nie wyeliminowała.


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×