Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2023-01-05 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 514 |
Pierwszy raz w moim życiu świętowałam Sylwestra! Pewnie dziwi was to, biorąc pod uwagę mój wiek. Dlaczego osiemnastoletnia dziewczyna nie ma za sobą historii, chociażby małych poczęstunków w nielicznym gronie znajomych? Otóż ja tak naprawdę nigdy nie miałam znajomych. Za cholerę nie umiem wyczuć rówieśników, nie umiem czytać atmosfery, mimiki czy tonu głosu innych ludzi, a jeśli już to często robię to błędnie. Zawsze wydaję mi się, że nie mam z nimi o czym gadać. Nie nadążam, czuję się przy nich jak powolna daleka kuzynka. Tak było w poprzednich szkołach. Jeśli już powiedziałam coś na temat moich zainteresowań to zapadała martwa cisza. Często byłam też uznawana za chamską bądź ponurą, chociaż wcale nie miałam takich intencji. Swoje zabieganie o ludzi zakończyłam gdy byłam w połowie pierwszej klasy liceum. Już wtedy interesowałam się neurologią i miałam podejrzenia, że przez moje uszkodzenia mózgu mogę postrzegać świat nieco inaczej i nie ma co dopasowywać się do neurotypowej większości na siłę. Być może dlatego przeprowadzka nie była dla mnie jakimś wielkim szokiem.
Kiedy byłam mała, każdego Sylwestra spędzałam u naszej sąsiadki — Pani Bożenki. Na początku z Oskarem i Pawłem, potem tylko tym drugim, a przez ostatnich parę lat sama. Pani Bożenka była samotną starą panną. Czułam, że z uwagą słucha moich dziecinnych żalów i opowieści oraz chętnie dyskutuje ze mną na wyżej wymienione tematy. Piekła też najwspanialsze maślane ciasteczka, a kakao z jakiegoś magicznego powodu smakowało lepiej niż te w domu. Poczułam więź z tą kobietą, w myślach nazywałam ją przyjaciółką. Nie obchodziło mnie, że widujemy się tylko w raz w roku. Bardzo na te sylwestry czekałam. Aż pewnego listopadowego dnia, kiedy miałam jedenaście lat, spotkałam ją w poczekalni u lekarza. Właśnie czekałam na tatę, który kupował leki w pobliskiej aptece. Pani Bożenka chyba czekała dopiero na wizytę lekarską. Pomachałam jej, ale kobieta najwyraźniej na początku mnie nie rozpoznała! Kiedy w końcu podeszła zapytała mnie jak mam na imię, bo wyleciało jej z głowy. Poczułam się zdradzona! Nigdy więcej już nie przekroczyłam progu jej mieszkania, wolałam te strasznie nudne sylwestry u dziadków.
Byłam przygotowana na to, że znowu będę nudziła się wśród staruszków, gdy dwudziestego ósmego grudnia dostałam wiadomość od Tomka. Okazało się, że wrócili z wycieczki wcześniej, gdyż matka fizjoterapeuty niejako litością wymusiła, żeby uczestniczyli w rodzinnym sylwestrze gdzie będą tylko oni i starsi państwo Kaliszowie. Tomek poprosił mnie, bym spędziła ten czas z nimi, ponieważ stęsknili się za mną. Poza tym Tomek wie, że jego małżonka będzie czuła się źle w towarzystwie nielubianej teściowej, więc fajnie, gdyby jego ukochana miała alternatywne towarzystwo. Przyjaciółki Patrycji niestety miały już swoje plany. Rodzice tak jak myślałam, zgodzili się na moje wyjście.
Sobota, trzydziestego pierwszego grudnia / Niedziela, pierwszego stycznia.
Tomek i Patrycja przyjechali po mnie bardzo wcześnie, bo już o piętnastej. Uściskali mnie serdecznie, jakby z rok mnie nie widzieli! W aucie okazało się, że sylwester nie odbędzie się w mieszkaniu rodziców Tomka, tylko w wypoczynkowym domku, który od niedawna należy do starszych państwa. Przed sylwestrem ma odbyć się obiad, więc fajnie, żebyśmy byli wcześniej.
Po godzinie dojechaliśmy na miejsce. Domek, a może raczej piętrowy dom zbudowany jest z solidnych drewnianych belek. Przed nim roztacza się również drewniana weranda przyozdobiona lampkami choinkowymi. Podwórze jest małe, a tuż za budynkiem roztacza się ściana zielonego lasu. Kiedy wychodziliśmy z auta, państwo Kaliszowie przywitali nas przed domem. Pani Leokadia była wyraźnie zdziwiona moją obecnością.
- Synu, wiedziałam, że przywieziecie towarzystwo, ale nie spodziewałam się akurat panny z rodziny Nowakowskich. Nina Piotrowicz, prawda? - Kobieta przykleiła na twarz sztuczny uśmiech. Przytaknęłam. Tomek zacisnął usta w wąską kreskę. Czyżby bał się odezwać? Tak samo, jak ja, był wychowywany przez chłodną emocjonalnie matkę?
- Nowakowskich? Czy jesteś córką Anieli Nowakowskiej?- Pan Tadeusz wydawał się mieć zupełnie inne nastawienie niż jego małżonka. Uśmiechał się do mnie ciepło, niemalże całą swoją barczystą sylwetką. Były dyrektor ma sporą nadwagę, obfitego wąsa oraz pokaźną łysinę. Jego orzechowe oczy wręcz promieniowały wewnętrznym ciepłem.
- Porozmawiacie przy obiedzie. – Wtrąciła pani Leokadia wyraźnie zniecierpliwiona. - Zapraszam do środka. Do obiadu została godzina. Nina może zająć gościnną sypialnię na dole.
Poszłyśmy z Patrycją do owej sypialni. Okazało się, że ma dla mnie prezent! Piękną różową sukienkę. Stopniowo rozszerzała się ku dołowi i zawierała dwie warstwy długiego tiulu. Góra co prawda też była luźna i bez dekoltu, ale za to na ramiączkach. Trochę obawiałam się, że moje masywne ramiona będą sprawiać wrażenie jeszcze większych niż są, lecz postanowiłam nie przejmować się tym akurat dzisiaj. Sukienka miała jeszcze białą wstążkę do przewiązania w pasie. Do kompletu dostałam różowe conversy z usztywnianą pietą. Na koniec Patrycja za pomocą lokówki stworzyła na mojej głowie piękne bujne loki. Błyszczykiem pomalowała mi usta, rzęsy podciągnęła tuszem, a policzki posypała brokatem i srebrnymi gwiazdkami. Pomimo mocnych niedogodności sensorycznych byłam niesamowicie szczęśliwa. Tomek przyszedł, gdy byłam już gotowa. Kiedy właśnie radośnie przytulali mnie z obu stron, do pokoju weszła pani Leokadia.
- No proszę, wyglądacie, jak na rodzinkę przystało! - Rzuciła kąśliwie. - Pośpieszcie się, obiad już na stole. - Jaka rodzina? Zapytałam o to potem Tomka. On też nie znał odpowiedzi.
Zasiedliśmy w dużej kuchni. Stół przypominał ten z wigilii u dziadków, ale nie było miejsc tuż przy ścianie. Tomek i Patrycja jednak siedzieli tuż obok, więc czułam się bezpiecznie. Naprzeciw mnie siedział ojciec Tomka. Z chęcią wspominał czasy, kiedy był dyrektorem.
- Nino, twoja mama jest wyjątkową istotą! Tak, zawsze była chłodna, ale wynikało to ze zwykłego zagubienia. Poznałem ją dobrze.
- Tak, specjalnie dla niej otworzyłeś te konsultacje! – Leokadia znów była niezadowolona. Może i zazdrosna? Przez myśl przeszła mi nawet zdrada pozamałżeńska. Nie, to niemożliwe! Pewnie starsza pani czepia się dla samego czepiania.
- A żebyś wiedziała! Było mi szkoda tak wrażliwej duszy. Pomimo że Nowakowski to dobry wójt, był koszmarnym ojcem!
- A skąd ty to możesz wiedzieć?! Kiedy ona zaczynała liceum, to Tomka nie było nawet w planach! Co mogłeś wtedy wiedzieć o ojcostwie?
Tadeusz chciał już coś powiedzieć, nawet otworzył usta, ale ostatecznie się rozmyślił.
- Przepraszam, czy mógłby pan opowiedzieć więcej o czasach kiedy moja mama była uczennicą? Słyszałam, że niezbyt pana lubiła. - Te słowa wydobyły się ze mnie jakby bez mojej woli. Wybrałam sobie najgorszy moment z możliwych!
- Tak było na początku, Nino. - Odparł ciepło. - Chętnie opowiem ci więcej, ale gdy moja Leosia się uspokoi, dobrze?
Pokiwałam głową, ale jego małżonka do końca wieczoru nie przestawała być złośliwa. Jej nieprzyjemne uwagi sprawiły, że z Tomkiem i Patrycją przenieśliśmy się do mojego tymczasowego pokoju.
Pół godziny przed północą wyszliśmy we trójkę na werandę i usiedliśmy na schodkach. Każde z nas było opatulone kocem. Patrycji zebrało się na pijackie zwierzenia. Tomek nie pił, bo był kierowcą, a ja nie piłam, ponieważ jestem abstynentką z przekonania, więc tylko młoda pani Kalisz była pod wpływem.
- Tomek twoja matka mnie nienawidzi! Nienawidzi, bo nie mogę zajść w ciążę! - A więc o to chodziło z tym tekstem o rodzinie! Tylko dlaczego Tomek nie bronił żony? Nawet wtedy milczał! Dlaczego naraża swoją Patrycję na towarzystwo toksycznej teściowej?
- Na szczęście Nina to takie moje dzieciątko, jesteś taka urocza! - Kobieta objęła mnie.
- Tak, tak wiem.– Odezwał się zniecierpliwiony fizjoterapeuta. - Od razu zauważyłem, że przelałaś na Ninę swoje macierzyńskie ciągoty. Inaczej nigdy nie zgodziłbym się na to całe śledztwo. Nie bierz tego do siebie. - Tu zwrócił się do mnie. - Bardzo cię lubię Nino. Jak siostrę. Pewnie dlatego trochę zagalopowałem się w naszej znajomości, ale mam nadzieję, że ty też mnie tylko lubisz...
- Nie martw się, nie zakochałam się w tobie. Do Dagmary mi daleko. - Odparłam, o dziwo spokojnie.
- Skąd wiesz? - Tomek miał oczy wielkości pięciozłotówek.
- Widziałam, jak patrzyła na ciebie podczas Wigilii klasowej. Nawet głupi by się domyślił.
- To jeszcze jej nie przeszło? - Wybełkotała Patrycja.
- Najwyraźniej nie. - Odparł poważnie Tomasz. - A myślałem, że gdy zrezygnuję z przyjmowaniem jej w moim gabinecie i ograniczymy się do zajęć w szkole, to jej minie. Widocznie byłem w błędzie. - Już chciałam coś powiedzieć, ale mnie powstrzymał. - Koniec trudnych pytań na dziś Ninuś, będzie na nie jeszcze czas, ale nie teraz. Teraz jest już północ!
Już w lepszym nastroju wypiliśmy po kieliszku szampana bezalkoholowego. Oprócz sukienki dostałam od Tomka i Patrycji różowe słuchawki wyciszające. Przydadzą się na następne sylwestry oraz w życiu codziennym. Dziś na szczęście nikt tu nie puszczał fajerwerk ani głośnej muzyki. Raj dla nadwrażliwca. Obiecałam sobie, że po nowym roku kupię Tomkowi i Patrycji coś ekstra. Spać poszliśmy około drugiej w nocy. Długo mi zajęło samodzielne radzenie sobie rozebraniem sukienki i zmyciem makijażu. Na pomoc Patrycji nie miałam co liczyć...
Wyjechaliśmy około czternastej pierwszego stycznia. Pan Tadeusz na pożegnanie ciepło mnie uściskał. Do tej pory żałuję, że nie pogadałam z nim o przeszłości mojej mamy.
Uff, spisałam wszystko.
Trzymajcie się!
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: do przyjęcia / przeciętne