Przejdź do komentarzyNina i Czarna Herbata - Rozdział osiemnasty.
Tekst 18 z 24 ze zbioru: Nina i czarna herbata
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2023-01-11
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń421

Właśnie trwa ostatni tydzień przed feriami zimowymi. Wszyscy wydają się zestresowani swoimi ocenami. Ja to chyba powinnam być najbardziej, bo znów zakończyłam kolejny semestr z samymi dwójami. Miałam nawet o tym rozmowę z wychowawcą. Jest bardzo prawdopodobne, że nie zdam do następnej klasy. Jasne, nie jest to najprzyjemniejsza sytuacja, ale już to przechodziłam. Raz nie zdałam w czwartej klasie i powtarzałam rok. Dlaczego? W owej czwartej klasie bardzo skupiłam się na rehabilitacji. Wstałam z wózka i ku przyszłości kroczyłam już z balkonikiem. Skoncentrowałam się na chodzeniu zamiast na nauce. Gdyby nie rehabilitacja to tkwiłabym już w klasie maturalnej, nie mówiąc o tym, że byłabym absolwentką gimnazjum. A tak jestem, tu gdzie jestem. O ile, gdy nie zdałam w podstawówce, miałam przerąbane u rodziców, gdyż kary posypały się niczym konfetti, tak przy moim teoretycznym przyszłym niezdaniu, rodzice ograniczyliby się do wymownego milczenia. W dniu mojej osiemnastki oświadczyli mi, że nie mają zamiaru się przejmować moimi ocenami czy występkami szkolnymi. Mam sobie ze wszystkim radzić sama, gdyż oni nie zamierzają się już za mnie wstydzić. Oznajmili też, że z rehabilitacją będzie podobnie. Stwierdzili, że mnie zapiszą na fizjoterapię w nowym miejscu, ale to tyle. Terminy zajęć czy wiedza na temat moich postępów bądź ich braku to już jedynie moja sprawa. 

 

Co do szkoły to już nie czuję niechęci klasy względem mnie. Teraz jestem tylko niewidzialna, a nie nielubiana, więc to zupełnie co innego. Za to status gwiazdy Dagmary trochę przygasł. Już nie ma tylu ludzi wokół siebie, chyba tylko Mariolka patrzy na nią z dawnym zachwytem. Nie jest może nielubiana, ale już nie jest w centrum klasowych wydarzeń. Sama miałam chęć do niej podejść, zapytać o całą sprawę z Tomkiem. Parę razy wstawałam z ławki podczas długiej przerwy, żeby ją zatrzymać. Chciałam poprosić, żeby została w sali na krótką rozmowę. Jednak widząc jej blade, nieobecne spojrzenie traciłam cały zapał. Stchórzyłam. Zresztą jej uczucia do Tomka to nie jest moja sprawa. Skąd u mnie empatia godna Matki Teresy? 

 

Dobra, teraz opiszę wam moją wizytę u wychowawcy. Kalisz jednak udobruchał nauczyciela, bym mogła brać udział w tej rozmowie pod pretekstem pisania wypracowania. 

 

Wtorek, dziesiątego stycznia. 

Od razu po moich zajęciach u Tomka pojechałam z nim do pana Maciołki. Wychowawca mieszka w dość wypasionej willi. Tomek potem wyjaśnił mi, że ojciec i brat mojego nauczyciela są bardzo bogatymi rolnikami, stąd taka posiadłość. Pan Maciołka jest kawalerem i nigdy nie wyprowadził się z wielopokoleniowego domostwa. 

Zostaliśmy ugoszczeni w wielkim salonie. Białym tak aż oczy bolały! Białe są tam nawet meble w stylu rokoko. Pewnie chińskie podróbki, ale jest tam tak czysto, że aż bałam się oddychać, by tym oddechem niczego nie pobrudzić. 

Zaproszono nas do części salonu, która chyba jest jadalnią. Wszystko aż lśniło od bieli poplątanej no cóż, z bielą. Czułam się tam bardzo spięta. Jednak najprawdopodobniej wychowawca czuł się również niekomfortowo w moim towarzystwie, gdyż nie powiedział nic ciekawego. Dla pozorów włączyłam dyktafon w telefonie i słuchałam, szlachetnej, lecz nudnej historyjki o tym, jak dyrektor Kalisz tuż po objęciu stanowiska chciał zatrudnić w szkole psychologa, aczkolwiek ponad połowa rodziców się zbuntowała. Uważali, że nowy dyrektor chce zrobić z ich dzieci wariatów. Nauczyciel w swojej opowieści zaznaczył, że to był sam początek lat dziewięćdziesiątych, w dodatku w małej miejscowości, więc ludzie mieli trochę inną mentalność niż dziś. Dyrektor wiedział, że nie może zatrudnić psychologa, ale chciał pomóc swoim uczniom, więc utworzył coś, co nazwał konsultacjami dyrektorskimi. Był to czas po lekcjach. Uczniowie mogli przyjść i po prostu pogadać z dyrektorem czy nawet poprosić o pomoc w odrabianiu lekcji. Dowiedziałam się również że moja mama, pan Maciołka oraz dyrektor Kwiatkowski są rówieśnikami i wszyscy chodzili do jednej klasy, właśnie gdy dyrektor Kalisz zaczął piastować swój urząd. 

Po godzinie nudnych anegdotek Tomek odezwał się do mnie. 

- Nino, widzę, że Matylda czai się za drzwiami, pewnie chciałaby się z tobą pobawić. Może razem coś porysujecie? Zresztą zebrałaś już dość materiału do referatu, prawda? 

Matylda to pięcioletnia bratanica mojego wychowawcy. Co Tomkowi strzeliło do głowy?! Czy nie przyszliśmy tu po zdobycie nowych informacji?! Fizjoterapeuta bez słowa wyjaśnienia zabrał mnie do drugiej części salonu, która odgrodzona jest wielkimi szklanymi drzwiami. Jeszcze przed chwilą była tu Matylda. Tomek usadził mnie na kanapie. 

- Posłuchaj, on przy tobie nie powie mi nic istotnego. Siedź tutaj i słuchaj, ja zostawię lekko uchylone drzwi, dobrze? - Pogłaskał mnie po głowie, po czym oddalił się. 

Tomek specjalnie mówił nieco głośniej niż zwykle, a Maciołka naturalnie dostosował się do niego. Cwana bestia z tego mojego fizjoterapeuty! 

- A to prawda, że ta cała Aniela Piotrowicz miała swój harem adoratorów? Kwiatkowski tak mówił. - W pewnym momencie zagadnął luźno Tomek. 

- A skąd! Uwierzyłeś temu durniowi? Przecież wiadomo, że Kwiatkowscy i Nowakowscy od dawna są pokłóceni. Poszło o jakieś pole, za komuny to jeszcze było. Sprawa się wyjaśniła, ale niechęć została i jest przekazywana z pokolenia na pokolenie, szczególnie u Kwiatkowskich. Nie zdziwiłbym się, gdyby zarzucił jej nawet zamach na papieża. Swoją drogą, Kwiatkowskiego powinni dawno wywalić ze stanowiska. Słyszałem plotki, że kuratorium już się nim interesuje. 

- Czyli Aniela nie miała żadnych licznych kochanków? - Ciągnął dalej Tomek. 

- Oczywiście, że nie! Aniela nie dopuszczała do siebie nikogo. Przyznam ci się, czułem coś do niej, nawet robiłem sobie nadzieję, bo mój starszy brat chodził z jej najlepszą i jedyną przyjaciółką, ale nic z tego nie wyszło. Przyjaźniła się jedynie właśnie z tą Jolą Wadomską. W trzeciej klasie trochę otworzyła się po tych konsultacjach z twoim ojcem, była wtedy zdecydowanie bardziej ludzka. Nawet chodziły plotki o romansie Anieli z twoim ojcem. Szczególnie po tym, jak Aniela zniknęła ze szkoły na parę miesięcy. 

- Romansie?! - Tomek był wyraźnie zszokowany. 

- Tak, ale nie wierzę w to. To nie w stylu ani Anieli, ani tym bardziej twojego ojca. Aniela miała pełne prawo zniknąć na tak długo. Trenowała wtedy biegi długodystansowe i zerwała sobie więzadło w kolanie, nie wierz w te bzdury. 

 

Łatwo mu było mówić! Ja i Tomek bardzo się przejęliśmy. Atmosfera w drodze powrotnej była tak ciężka, że dało się ją kroić nożem. W końcu przerwałam ciszę. 

- Tomek, czy myślisz, że te plotki... 

Nie zdążyłam dokończyć, gdyż fizjoterapeuta gwałtownie zahamował. Dobrze, że byliśmy na pustej, polnej drodze. 

Dopiero wtedy przyjrzałam mu się. Zaciskał dłonie na kierownicy, tak aż mu kostki zbielały, na twarzy miał wyraz furii, a w oczach pełno łez. 

- Kurwa, nie wiem! Świat mi się nagle rozjebał! Z drugiej strony nie dziwię mu się, gdybym był z taką za przeproszeniem heterą, jak moja matka to też bym ją zdradzał! Nie, co ja mówię, zdrada nigdy nie jest wyjściem... Jestem wściekły teraz na ich oboje. Jeśli te plotki są prawdą, to mój stary jest zwykłym zboczeńcem! Dlaczego więc nie zostawił matki dla tej Anieli?! To taki sam tchórz jak ja! Moja matka poniża mi żonę, a ja boję się zareagować! - Teraz łzy po jego twarzy płynęły już ciurkiem. Nie mogłam pozostać obojętna na ten widok. Musiałam go przytulić. 

- Przepraszam, nie powinnam cię w ogóle wciągać w tę sprawę... - Odezwałam się po dłuższej chwili. 

Tomek odkleił się ode mnie i pokiwał przecząco głową. 

- To nie jest twoja wina, Ninuś. Od zawsze czułem, że w mojej rodzinie coś jest nie tak, teraz najprawdopodobniej wiem, o co chodzi. Dziękuję. - Pogłaskał mnie po głowie. - Co powiesz na puszeczkę coli ze stacji benzynowej? Muszę się uspokoić, zanim odwiozę cię do domu. 

Zgodziłam się, bo czułam, że on tego potrzebuje. Pojechaliśmy na stację. Podczas picia i rozmowy atmosfera na tyle zelżała, aby mógł mnie spokojnie odwieźć. Jednak było po nim widać, że bardzo go męczy ta cała sprawa. W sumie nadal się o niego martwię. 

 

Dobra, koniec na dziś. Trzymajcie się!

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×