Przejdź do komentarzyMazgaluś
Tekst 255 z 255 ze zbioru: Mioklonie
Autor
Gatunekpoezja
Formawiersz / poemat
Data dodania2023-01-27
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń423

tyle do opłakania: nasi drodzy zmarli czający się

za szafami (zdjęcia zdeponowane w sejfach,

bankowych skrytkach i na dnie kieliszków

zdają się przeczyć ich istnieniu, jakby realne

były tylko cienie, ślady nie pozostawione

przez jakąkolwiek osobę),


smutne pejzaże, jak choćby ogród z wrośniętym

strumykiem, wilgotna ścieżka, w której kwiaty,

ryby, błyski. zanurzam palce. płocho jest, niestabilnie.

drżąca przestrzeń, w której wyczuwam sól.


sfrustrowany, mikry ja będący jak dziewięćdziesięcioletni

kaskader, który niewiele jest w stanie zdziałać,

chcę owyć, okwilić całe oceany niemożności,

chciejstw, ulotnych pragnieństewek.


tak niewiele trzeba, by całkiem się rozrzewnić.

wystarczy pościelówa, wspomnienie, albo puenta

niemożebnie fiksanckiej powieści detektywistycznej

(okazuje się, że za zabiciem baronostwa,

ich dzieci i służby stoi przeklęty kandelabr,

albo inny zaczarowany przedmiot).


tak: płakać gorzkimi łzami, ale ze śmiechu!

– staram się myśleć optymistyczniej,

lecz zaraz odpływa wszystko co dobre. co złe.

nie udaje się, wymuszony grymas.

trudno się cieszyć albo porozpaczać.


patrzę z kamienną twarzą, jak strumyk

staje się coraz cieńszy i płytszy.


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×