Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2012-03-09 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 2523 |
Obudził się nagle w środku spowitej gęstą ciemnością nocy i mimo rozlicznych wysiłków nie mógł ponownie zanurzyć się w błogą otchłań nierealności. Po dłuższej chwili całkiem już rozespany wstał i minąwszy zegarek, który ostrymi czerwonymi cyframi oznajmiał trzecią siedemnaście, ruszył w kierunku komputera, standardowego lekarstwa na nudę i jednocześnie nudy kreatora. Leniwym ruchem podniósł ekran swego notebooka, przyjmując potężną falę jasnego światła, która oblała go magnetyczną i hipnotyzującą siłą. Poczuł lekkie mrowienie, jakby w skórę wbijały mu się tysiące maleńkich kryształków szkła i nieświadomy, iż oto właśnie przeniknął przez piksele niemałej zresztą rozdzielczości, już po chwili skakać zaczął po rozsypanych na pulpicie ikonach, znacząc każdą na niebiesko, ilekroć tylko postawił na niej swą nieważką stopę. Otwierał kolejno znajome dokumenty, patrząc jak wyrosłe przed nim litery tworzą całe, długie zdania, akapity i rozdziały. Znalazłszy pędzel, namalował linię, równo podkreślając wybrane fragmenty, a niektóre dla zabawy wytłuścił, mimo iż nie wydały mu się specjalnie ważne. Szarżując tak między wierszami, potknął się o przecinek, z impetem wpadając na kolejny wyraz, który, potrącony, efektem domina zamienił cały pozostały tekst w kursywę. Widząc, że nie odkręci już wprowadzonego zamieszania, wskoczył do poszatkowanego kratkami arkusza. Poskakał wesoło na słupkach, po czym zadowolony z siebie zeskoczył na wybrzuszony wykres, lecz poślizgnąwszy się na gwałtownym załamaniu, przestraszony wpadł miękko w gęstą pajęczynę formuł. Zakręciło mu się w głowie od liczb wciąż rosnących i próbując wyplątać się z coraz bardziej zagmatwanych równań, zablokował przypadkiem komórki, skasował wartości i pozmieniał kolory, brudząc sobie pidżamę znienawidzonym przez siebie drażniąco wściekłym różem (RGB:253;53;229). Opuścił pospiesznie arkusz bez zapisywania zmian, by po chwili znaleźć się w przeglądarce. Pierwszych dziesięciu minut nie mógł zrozumieć ani opanować, bowiem gdzie by nie stanął od razu przenosił się w inne miejsca, a ledwo zdążył się rozejrzeć dokoła już wyskakiwał i wpadał w nowe układy tekstowo-graficzne. Gdy uznał, że najbezpieczniej spaceruje się po twardym i solidnym czarnym tekście zaczął bardziej świadomie naciskać wybrane zdania, zdjęcia i przyciski, bawiąc się w nieujarzmionego podróżnika, surfera otwartego oceanu nieskrępowanych możliwości. Leciał tak przez krainy kolorowe, straszne, śmieszne, jednostajne, pstrokate, skomplikowane, jak i te proste, płynął przez świat wypełniony materiałem wszelakim i treścią rozmaitą, z sensem, bez sensu, o znaczeniu dowolnym. Wspiął się wreszcie na szczyt strony otwartej i pasek adresu niczym potok rwący zgrabnie przeskoczywszy, stanął na krawędzi, po czym patrząc poza horyzont, patrząc tam, gdzie przyzwyczajony wzrok zazwyczaj nie sięga i zmysł na co dzień nie zagląda, w głowę się podrapał i czując głód niemrawy, jaki po podróży go dopadł niespodziewanie, pomyślał: A gdyby tak z tych okien wyskoczyć i przerwę krótką zrobić? Po jabłko sięgnął i wtedy zgasło wszystko, a całkiem nowy świat stanął przed nim otworem.
Rano zupełnie niczego nie pamiętał.