Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2024-03-08 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 248 |
Wyobraźmy sobie, że wszyscy twórcy nagle zamilkli. Piszą, malują, komponują, ale do szuflady. Bytują po niszach i zakamarkach, po piwnicach, oazach i bezludnych wyspach, a ich głos dociera do niewielu. Do garstki potrafiących czytać, myśleć i udawać, że jest super. Ale do tych, co nie czytają, nie potrafią sklecić jednego zdania bez słowa na k., do tych, co mają gdzieś całe to zawracanie gitary z myśleniem, dotrzeć nie umieją.
A niby kto ma do nich dotrzeć, skoro wolą schować się w czarownej dziurze? W wieży z kości słoniowej? Po kloszem własnych spraw? A kto niby ma ukazać inne światy, niczegowate horyzonty, szczytna marzenia i wielkie cele, skoro wszyscy zaczną być eremitami? Skoro wszyscy odwrócą się od rzeczywistości i postanowią zamknąć oczy na lawinowe kretynienie całych pokoleń?
Kto, jeśli nie twórca, im uświadomi, jakie wartości, jakie ideały są ważne w życiu każdego człowieka, kto zamiast twórcy powie głośno, wyraźnie i zrozumiale, o co chodzi w tym szczurzym, agresywnym wyścigu po zmęczenie, zawał i kasę?
Twórca jest nim po to, by dawać swój głos. Bez wyrażania swoich zapatrywań, nie egzystuje. A daje go poprzez dzieła. Udane, złe, ale przykrojone na miarę swoich możliwości. Zaś gdy milczy, przechodzi na wewnętrzną emeryturę i stoi z boku.
Wycofanie się z aktywności, ucieczka w szukanie wytłumaczeń dla swojego przemęczenia, zgoda na to, co jest, przyzwolenie na degenerację pojęć, to kapitulanctwo.*Dzisiejszy substytut artysty, twórca wychowany na masowych przesądach, doskonale zdaje sobie sprawę, że aby zaistnieć w społecznej świadomości, musi pisać, malować, lub komponować zgodnie z gustem swojego odbiorcy. Kreator świata na masowe zamówienie znajduje się w komfortowej i wyniosłej pozycji człowieka, który wszystko widział i o wszystkim wie.
Co jest skrzętnie skrywaną blagą, gdyż po cichu ubolewa nad tandetnymi uproszczeniami swojej epoki. Lecz z mężnym uporem godzi się z rzeczywistością. Przystaje na nią i cierpi na irytujący zanik poczucia proporcji; taktu wobec innych i dystansu do siebie. Jest uporządkowany i szczęśliwy bez powodu, a jego spostrzeżenia są wprost proporcjonalne do nadkwasoty jego wyobraźni.
Sprawia wrażenie astmatyka o żelaznych płucach. Wyczynowca mimo woli. Decyduje się na marszrutę po swoim i cudzym życiu - drogą wytyczoną przez bezpieczne, dozwolone, bezkolizyjne trakty.
W odkryciach swoich trzyma się wrażeń przedestylowanych przez rozmaite Podręczniki Życia Martwego. Obraca się wśród pogłoskowych doznań. Takich, jakie może zobaczyć podczas wycieczki na łono plastikowej przyrody, czy z okna swojego bezołowiowego samochodu.
Pamięć wydarzeń teraźniejszych, pomnożona o pamięć wydarzeń minionych, nie jest to tak zwane jego środowisko naturalne, gdyż jego środowiskiem naturalnym jest - kontemplacyjne dno. Nad uciążliwe zmagania z naturą, przedkłada wygodną włóczęgę po bezdrożach sensu. *Nie podnieca mnie świat piewców nieudacznictwa. Jestem pełen szacunku dla słowa drukowanego. Hołduję niedzisiejszemu „przyzwyczajeniu” do teorii mówiącej o tym, że twórczość powinna mnie skłaniać do zadumy i pomóc mi widzieć świat nie takim, jaki jest, ale takim, jaki powinien być.
W rozgrywce prowadzonej obecnie, artysta awansował do roli jej nieistotnego pionka i jest elementem gry o swoje przetrwanie. Jeżeli jego twórcze prace nadają się do upowszechnienia, można na nim ewentualnie zarobić. Jeżeli nie, opowiada mu się o banialuki wolnym rynku kultury. Zmuszony do przebywania w ułatwionym otoczeniu, jest w nim zagubiony, a jego przemyślenia śmieszą, gdyż znajduje się pod paraliżującą presją narzuconych kryteriów.