Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | proza |
Data dodania | 2024-06-20 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 250 |
Czekała mnie dłuższa jazda autobusem. Umościłem się więc wygodnie na siedzeniu w nadziei, że trochę podrzemię. Gdy tylko autobus wyjechał z dworca, od razu ostro zahamował, bo pod koła wyskoczył mu mały piesek. Piesek był co prawda na smyczy, ale jego właścicielka rozmawiała przez telefon i ją popuściła.
– Co za durne babsko – odezwał się mój sąsiad. – Gada przez telefon, a psa puszcza na ulicę.
– Faktycznie idiotka – odpowiedziałem i odwróciłem się do okna.
Sąsiad jednak wyraźnie poczuł się zaproszony do rozmowy i mówił dalej:
– Zauważył pan, że w ostatnich latach w miastach przybyło psów? Na moim osiedlu to już chyba połowa kobiet chodzi z psami. A wie pan dlaczego?
– Bo pewnie kochają zwierzęta – odpowiedziałem od niechcenia.
– E tam, one ich nie kochają, one ich potrzebują.
To stwierdzenie mnie zainteresowało, więc zapytałem:
– Potrzebują? Do czego?
– Weźmy na przykład jakąś starszą kobietę. Dzieci już poszły na swoje, mąż był na tyle miły, że umarł, zostawiając jej dobrą emeryturę i została sama. To co ma robić? Poplotkuje z innymi wdowami, obejdzie osiedlowe sklepiki, pójdzie do kościoła, a wieczorem co? A w nocy? No to kupuje sobie psa, gada do niego, pieści, a na noc wpuszcza do łóżka.
– Ale i młode kobiety mają psy – próbowałem zaoponować.
– Zgadza się, ale z takich samych powodów. Jak takiej jednej z drugą coś nie wychodzi w mężem, a nie umie znaleźć sobie kochanka czy się rozwieść, to kupuje psa i już ma zamiennik za chłopa.
– A panny?
– Normalne panny nie potrzebują psów, ale nie zapominaj pan, że są jeszcze singielki - różne bizneswoman, sportsmenki i inne takie. Są zajęte robieniem karier, a tymczasem latka lecą. Mają kupę forsy, ale są bez chłopów. No to kupują psy.
– Ale ja widuję młode dziewczyny z psami, co nie wyglądają na milionerki.
– To jest gorszy sort singielek - bez forsy, ale tak samo porąbane jak te bogate.
– Czyli według pana psów potrzebują tylko kobiety, którym nie wyszło z chłopami, ale przecież codziennie widzę też facetów z psami.
– Panie, to są biedni ludzie, których baby unieszczęśliwiają psami. Fundują sobie psy, a potem nie chcą ich wyprowadzać. No to co ci faceci mają robić? Przecież jak psy zaczną wyć, albo robić na wycieraczki, to będzie na nich. Wolą więc je wyprowadzać. Patrzyłeś pan kiedy, jak się taki wyprowadzacz psa zachowuje? Postoi na trawniku, aż pies się załatwi, potem zrobi rundkę koło bloku, popatrzy smutno na bar z piwem, do którego nie może z psem wejść i wraca do domu. Mówię panu, ci faceci to są ofiary swoich bab, bo normalny chłop nie potrzebuje psa w domu. Woli pójść na ryby, na piwo, albo zwyczajnie pospać czy pooglądać telewizję. Nawet samotni mężczyźni nie potrzebują psów. Widział pan kiedy księdza z psem?
– Księdza nie widziałem, ale widziałem wydziaranych, łysych byczków z psami jak cielęta.
– No przecież mówiłem, że normalny facet nie potrzebuje psa, ale tacy goście nie są normalni. Dziary, łysa pała, napakowane bicepsy, wielki pies, a do tego jeszcze wielkie auto - wszystko wielkie. To są zakompleksieni faceci, bo mają małe ptaszki, albo ich ptaszki słabiutko latają.
– To według pana psy trzymają tylko ludzie, którzy mają problemy w stosunkach męsko-damskich? A u mnie po sąsiedzku mieszka młode małżeństwo z synem, które jest jak najbardziej normalne, a też ma psa.
– Panie, to jest zupełnie inny problem. Takie psy w rodzinach z dziećmi, to są psy prezentowe. Dziecko wymyśli sobie psa, prosi, płacze i rodzice w końcu kupują. Po tygodniu dzieciakowi miłość przechodzi, ale jest już za późno i pies zostaje rodzicom na głowie. Znam to z doświadczenia, bo moja córka jak była mała, też chciała psa. Prosiła, obiecywała, że będzie się nim zajmować, ale ja nie dałem się nabrać. Kupiłem jej smycz i powiedziałem, że jak przez miesiąc będzie trzy razy dziennie wychodzić z nią na spacer, to dokupię do niej psa. Wychodziła przez trzy dni. Czwartego dnia padało, więc nie chciała wyjść. Wtedy ja dałem jej parasol, smycz i wystawiłem za drzwi. Po powrocie rzuciła smycz do kąta i już nie chciała psa. Wyrosła, ma już swoją rodzinę i jakoś obywa się bez psa.
– Ale ludzie zawsze mieli psy – próbowałem bronić psiarzy.
– Tak, ale to były psy potrzebne: pasterskie, myśliwskie, albo zwyczajne „Burki” do pilnowania domostw. Były one przeważnie na wsiach i w małych miastach. W większych miastach tylko bogate damulki miewały pieski-zabawki. Zwykli mieszkańcy miast psów nie potrzebowali, toteż prawie ich tam nie było - chyba że jakieś bezpańskie. Teraz bydła już nikt nie pasie, a domów strzegą monitoringi, więc psy ze wsi znikają. Natomiast w miastach namnożyło się damulek z psami. Świat stanął na głowie.
Na tym ten wykład o psio-ludzkich stosunkach się skończył, bo sąsiad wysiadł. Próbowałem znowu trochę podrzemać, ale już mi się nie udało. Wkrótce dotarłem do celu mojej podróży i zaraz po wyjściu z autobusu natknąłem się na kobietę z jakimiś trzema mikro-psami. Ominąłem je w bezpiecznej odległości, prawie na nie patrząc, a one mimo to obszczekały mnie wściekle na cały dworzec.
Czym im zawiniłem? Świat chyba faktycznie stanął na głowie.
oceny: bezbłędne / znakomite
Z tego co piszesz, wygląda na to, że mój rozmówca miał rację.
Pozdrawiam.
oceny: bezbłędne / znakomite
który tyle wie o kobietach co o psach,
/a te w praktyce są najczęściej nie samcami-dogami, a terytorialnymi, malutkimi, ekonomicznymi w hodowli suczkami/
sam sobie strzela samobója
prosto w myślące czółko
(patrz całość - w tym język tekstu)
nie trzymają w domu ż a d n y c h zwierząt,
bo wolą od nich /tańsze i nie wymagające żadnej obsługi/
PLUSZAKI
-----------------
*) w polskich domach żyje nie 40, a tylko 6 milionów psów
w tym również:
- psy z hodowli;
- psy policyjne, "na służbie", psy tropiące;
- pasterskie;
- psy ze schronisk /ponad 90 tysięcy/;
- żyjące "na ulicy" psy bezpańskie /650 tysięcy/
Sześciu janków na jednej stronie.
Chory facet.
Może ty marianie podarujesz mu jakiegoś kundla, by miał zajęcie.
oceny: bezbłędne / znakomite