Autor | |
Gatunek | poezja |
Forma | wiersz / poemat |
Data dodania | 2013-01-26 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1956 |
Składam pokłon i modlitwę dla architekta tego świata
Za szansę, a ten kredyt dobrem spłacam w ratach
Wolę naturalnie zgasnąć, niż sztucznie zaświecić
Iść pod prąd jeśli trzeba, uciekając od ucieczki
Spectrum nie poszerzę, poszerzając syfem źrennice
Amok niesie same klęski i kreśli kolejne granice
Wytyczne jak mam iść dobrze wykorzystać chwilę
Głos rozsądku serce podpowiada, dając energię i siłę
Prosząc o jeden promień słońca, co rozświetli drogę
Szukam rozwiązania w ciszy, błądząc myślami w sobie
Odnajduję ukojenie a bolesne rany zatapiam w euforii
Po rozmowie z samym sobą mam wrażenie lekkich skroni
Mam nieuchwytny umysł, spróbuj złapać w dłoń powietrze
Niedostępny w stałej postaci a otacza całą przestrzeń
Słowa krążą w eterze, tak wypełnią każdą pustkę
Tlen, woda, promyk słońca, dla zła zamykam furtkę
Krzywdzę co noc spokój, koszmar odbiera mi sen
Otwieram oczy, w tym eterze witam kolejny dzień
I kolejny pokłon Bogu za ostatnią życia dobę
Z wejścia w kolejną mam promień słońca i wodę
Raczę się smakiem powietrza, usta kreślą uśmiech
Czy potrzebuję więcej? Nie, to i tak silne uczucie
Powrócę gdy zniknę, znikam w bólu, wracam w szczęściu
Odnajduję sens, zanurzam umysł pośród ciężkich wersów
Na powierzchni krzyczę pod przykrywką błogiej ciszy
Jestem zadowolony z tego że nikt na mnie nie liczy
Wrzask na kartcę, piszę donos na ludzkość do Boga
Ingerują w Twoją pracę wierząc w fałszywe słowa
Wciąż brną małymi krokami do wielkich sukcesów
Depcząc człowieczeństwo, traktując innych jak jeńców
Gwałcą planetę, plują plugawym jadem w eter
Eter, rzeczywisty wymiar, bez ceny to bezcen