Autor | |
Gatunek | bajka |
Forma | proza |
Data dodania | 2013-01-27 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2786 |
Pewnego pięknego dnia grupa zwierząt, której przewodził kot Mruczysław wybrała się, aby obejrzeć ostatni tego lata zachód słońca. Trzy szczeniaki shi-tsu o imionach Migi, Miglanc i Mimi od początku wyprawy były tak rozbawione, że trudno było nad nimi zapanować. Brykały, fikały koziołki, gryzły się za ogony i uszy. Mruczysław, jako najstarszy i najmądrzejszy ze wszystkich zwierząt musiał upomnieć Miglanca. Ten rozżalony podkulił ogon, wskoczył w pobliskie szuwary, gdzie próbował ukoić swoją urażoną dumę. Gromada mimo lekkiego zamieszania ze szczeniakami szła dalej, a droga przed nią nie była łatwa. Pięcioro królicząt ze swoją mamą Kiciorą szło jedno obok drugiego, a korowód zamykała mała suczka Migi, która miała problem z oczkiem. Na czele szedł kot Mruczysław, tuż za nim kudłaty Miglanc ze złamanym ogonkiem.
Zwierzęta musiały dojść na łąkę i spojrzeć na zachodzące słońce, gdyż, jak głosiła legenda, w miejscu tym o określonej porze dnia, miało dojść do cudownego wydarzenia. Stworzenia, które przy zachodzie słońca przeniknie promień, będą mogły wypowiedzieć życzenie i ono się spełni. Migi marzyła o wyleczeniu oka, które przez cały czas ropiało i bolało. Miglanc chciał, żeby zrósł się mu złamany ogon, gdyż był pośmiewiskiem swoich kolegów. Pięcioro królicząt ze swoją mamą pragnęło tylko tego, żeby lato trwało cały rok, ponieważ królikom jest niezwykle ciężko zdobyć pożywienie późną jesienią, zimą i wczesną wiosną. Mimi z nadzieją myślała o cudownym promieniu, dzięki któremu jej wiecznie niezadowolony pan naprawi jej przemakającą budę. Gęś Krótkonóżka pragnęła, by jej dzieci miały choćby maleńki staw, gdzie mogłyby pluskać się i harcować do woli. Sikorka Żółtobrzuszka marzyła, aby jej mąż pamiętał o ich rocznicy ślubu. Na koniec zmęczony życiem Mruczysław pragnął, by ubyło mu lat i by mógł cieszyć się zdrowiem, młodością i energią życiową.
Im bardziej przyjaciele zbliżali się do cudownej łąki, tym nadzieje na spełnienie marzeń rosły. Zwierzęta oczami wyobraźni widziały siebie jako młode, zdrowe, pełne sił i nadziei, która pozwoli im prowadzić szczęśliwe życie. Do pokonania został już tylko zagajnik, gdzie władzę sprawował Stary Dąb. Gdy gromadka weszła na jego teren, przemówił niezwykle ciepłym, lecz nie pozbawionym stanowczości głosem: każde zwierzę, by dostać możliwość przejścia przez zagajnik musiało podzielić się ze starym drzewem swoim największym skarbem. Wypowiedziany przed Starym Dębem najpiękniejszy moment z życia każdego z towarzyszy, zamienić miał się w brylant, który złożony u stóp drzewa, da im przepustkę do cudownej polany.
Zwierzęta były zdziwione i zaskoczone żądaniem dębu. Żadne z nich nie spodziewało się, ani nie było przygotowane na podobne zwierzenia. Według kolejności marszu pierwszy podszedł Miglanc. Nie miał kłopotu z wyborem takiego wydarzenia, gdyż prawie całe jego dzieciństwo było pięknym i cudownym wydarzeniem. Uratowany z rąk złego człowieka trafił do kochającej rodziny, gdzie nigdy nie brakowało mu miłości, pożywienia i zabaw. Wypowiedziane wspomnienia o latach szczenięcych zmieniły się w czerwony pełen blasku rubin. Mruczysław przeciwnie, miał problem z wyborem takiego przeżycia, gdyż jego życie podwórkowego dachowca było wypełnione prawie wyłącznie chwilami strachu, niezaspokojonego głodu i wrogości chłopaków z biednych domów. Znalazł jedno wydarzenie gdzieś w swojej przepastnej pamięci: było to ciepło ciała jego mamy i dotyk jej czułego pyszczka na futerku. To przypomnienie zamieniło się w zielony, mieniący szlachetny kamień. Mimi złożyła w ofierze mądremu drzewu pamięć o zabawach ze swoją siostrą Szantą, którą kochała nad życie. Czułe wspomnienie o siostrze zamieniło się w błękitny lazuryt. Króliczki i ich mama Kiciora były pewne, co do jednego, że najpiękniejszym ich darem będzie przywołanie czułej opieki, poczucia bezpieczeństwa i miłości jaką zaznały od ich taty królika Szaraka. Ta reminiscencja przemieniła się w niezwykle jasny i żółty kamień. W życiu gęsi Krótkonóżki nie brakowało goryczy i ciężkich chwil. Jednak niezwykłe chwile gęś otrzymała w darze od swojej babci mądrej Balbiny, która zaopiekowała się sierotą i obdarowała ją dobrocią. Jej kamień był różowy. Sikorka Żółtobrzuszka chciała oddać w ofierze jeden dzień, do którego często wracała. Był to dzień, kiedy jej narzeczony poprosił ją o rękę. Spędzili go razem pijąc nektar z kwiatów i podając sobie do dziobków drobne robaczki. To wspomnienie zamieniło się w fioletowy kamień. Migi zamieniła swoją pamięć w biały brylant. Całe jej życie było niezwykle bogate w czułość, miłość, radość i nadzieję. Jej chore oczko było jedynym utrudnieniem i drobnym cierpieniem, które musiała codziennie znosić.
Zwierzęta weszły na polanę na pięć minut przed oczekiwanym tak bardzo wydarzeniem. Przyjaciele stanęli w kręgu i nagle ich serca przeniknął promień słońca. Z nieba zaczęły się sypać płatki róż, które przykryły całą polanę. Zwierzęta poczuły moc. Podobnego przeżycia nie zaznały nigdy w życiu. Każda z istot była silniejsza niż dotychczas. Każda komórka ich ciała stała się tym, czym miała się stać. Miały w sobie wszystko co chciały, o czym marzyły, czego pragnęły. Były szczęśliwe. Cierpienia, złe emocje, przykre wydarzenia nadały teraz blasku ich życiu. Dostały to na co czekały, a czego nie umiały nawet wypowiedzieć. Wszelkie tęsknoty, braki, pretensje do życia, lub bliskich znalazły w ich sercach spełnienie.
KONIEC
oceny: bezbłędne / znakomite