Autor | |
Gatunek | satyra / groteska |
Forma | proza |
Data dodania | 2013-03-17 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 2612 |
Stoję naprzeciw lustra. Jednak słyszałem, że motyw lustra w literaturze został już mocno oklepany i wywołuje reakcje typu “ileż można…” czy “to się robi nudne, nic oryginalnego”. Mogę więc stać przed kuchenką gazową; nie ma to zresztą większego znaczenia, jeśli nie mam zamiaru czegoś ugotować. Powiedzmy jednak, że na potrzeby sytuacji, mogę się w niej przejrzeć. Gdy nachylić się w kierunku jej lśniącej i srebrzystej obudowy, to widać nawet zniekształcony wyraz twarzy i ten nierówny uśmiech.
- Przejrzyj się we mnie, przejrzyj! – krzyczy ogłupiała, a potem przypomina sobie, do czego ją stworzono. – A potem coś ugotuj! Mogą być jajka na twardo. Chyba lubisz, nie?
Właściwie lubię przeglądać się we wszystkim. Spojrzeć czasem, czy aby nie upaćkałem się tym przepysznym ciastkiem, które wsuwałem przed chwilą, jakby świat miał sie zaraz skończyć; a może powinienem poprawić grzywkę? Każdy motyw jest dobry. Bo jeszcze spojrzy ktoś nieproszony i kim wtedy będę?
Ciągnąłbym pewnie ten śmieszny monolog, a co! Jednakże czasami w życiu dzieje sie tak, że do twojego domu wbiega pokraczny karzeł o niewiarygodnej sile. Rzuca twoim pięknym, skórzanym fotelem prosto w ścianę – oczywiście po to, by nie zostawić wątpliwości, że niewiarygodna siła jest autentyczna – a potem zaczyna wynosić cały Twój sprzęt elektroniczny, począwszy od telewizora. Gdy już upora się z tym cackiem z płaskim kineskopem, a zajmuje mu to kilka sekund, wynosi komputer, telefon, kuchenkę, w której przed chwilą się przeglądałeś, i całą resztę sprzętu na prąd.
Mógłbym coś zrobić, ale kiedy próbuje się ruszyć, on odczytuje mój wyraz twarzy i burczy gniewnie w moją stronę.
- W żadnym wypadku proszę się nie ruszać. Inaczej będę musiał pana zabić. Oj, będę musiał. W każdym razie szybciej!
Stoję jak słup soli i patrzę jak mały karzeł wynosi cały sprzęt.
***
Mimo bezczelnego zachowania i pozbawienia mnie całej elektroniki, muszę przyznać, że ten typ to bardzo kulturalny karzeł. Po wszystkim kłania się nisko i gdyby nie fakt, że jest niewyobrażalnie silny, pewnie uścisnąłby moją dłoń. Z grzeczności jednak i w obawie przed uszkodzeniem mnie, rezygnuje z tego i opuszcza dom. Zostawia tylko lodówkę, ale w zamian zabiera mi prąd.
Jest tak cicho, że trudno wytrzymać.
***
Człowiek miota się po pustym mieszkaniu i rwie włosy z głowy. Jeszcze przez jakiś czas żyje nadzieją, że ból duszy będzie mógł zastąpić bólem fizycznym. Nic bardziej mylnego.
Gdy brak wszechobecnych błaznów, uwaga spada daleko w otchłań, gdzie kłębią się pragnienia i żale, które wyrosły na ich gruncie. Zderzają się ze sobą swoimi galaretowatymi ciałami i wydają ciągły syk, który przybrawia o ból głowy. Tak, że wnętrze czaszki robi się nabrzmiałe.
***
Na początku było dziwnie. Dom zaczął przypominać mało komfortowe miejsce. Z przyzwyczajenia usiadłem na wygodnej sofie i chwyciłem pilot. Jeśli przyjrzeć się temu urządzeniu przez dłuższą chwilę, zaczyna wyglądać przekomicznie. Mnóstwo kolorowych guzików(biją po oczach jak cholera), cyferek czy oznaczeń służących do stopowania, przewijania, zwiększania głośności i jej zmniejszania.
Nacisnąłem odruchowo wielki czerwony przycisk, ale nic się nie stało. Miejsce, w którym wcześniej stał nowy, modny telewizor, teraz emanowało pustką i spokojem.
Przełknąłem z trudem ślinę. Gdzieś tam czułem, że zabrali moje wygodne okno na świat i wtedy ten świat spadł na mnie z impetem.
***
Wyciągnąłem piwo z dawno już nie działającej lodówki. Zrobiłem łyk i skrzywiłem się lekko. Mimo że dobre, było jednak trochę zbyt ciepłe. No tak, pomyślałem. Nie mogło być chłodne przez kilka tygodni w niedziałającej lodówce. To przecież tak nie działa.
Chwyciłem nóż kuchenny i podszedłem do okna. Przez pojedyńcze szpary w żaluzjach przedostawało się niesamowicie jaskrawe światło. Wyciąłem w nich duży otwór i zrobiło się o wiele jaśniej, przyjemniej. Wyszedłem.