Autor | |
Gatunek | bajka |
Forma | proza |
Data dodania | 2013-06-27 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 3236 |
Dzień był wspaniały i leki wietrzyk muskał skrzydełka. Kolejny znojny dzień. Jak zawsze zbierałam pyłek kwiatowy do koszyczków, żeby nie było, że się obijam. Innym wolno mnie nie, ale nie narzekam, przecież lubię latanie i rozmowy z kwiatami. Zawsze też znam nowinki z okolicy, co kwiaty usłyszały od wiatru, a on z kolei przynosił wieści z miasta. Na przykład ostatnio mówił,że w mieście prawie już nie spotyka się wróbli. Prawdopodobnie szkodzi im zatrute jedzenie. Zawsze pożywiały się resztkami, a teraz nawet odpadki nie pleśnieją. A co się stało z żukami jelonkami o metalicznym porożu?, nie spotykam ich prawie wcale. I tak ze wszystkim. Przetrwaliśmy miliony lat, a teraz jeden paskudny, najbardziej żarłoczny i egoistyczny gatunek, rozrasta się niczym nowotwór pochłaniający planetę. A jednak... mamy coś wspólnego, coś co łączy nas owady ze społecznością ludzi. W końcu oni też budują miasta, przypominające gigantyczne gniazda,ale nie to miałam na myśli, lecz zamiłowanie do odmiennych stanów świadomości. Tak jak i ludzie, pszczoły również uwielbiają relaksować się alkoholem.
Weź pracuj cały dzień, pracuj bez wytchnienia aż do śmierci. Tego oczekuje od nas wspólnota. Mówią nie pij,ale picie to moja jedyna rozrywka. Muszę się przyznać, iż uwielbiam wyskoczyć na jednego...Jeden mały drink, z sfermentowanego soku lipy, jeszcze nikomu, nie zaszkodził. No jeden, czasem zdarza się więcej, jak dopadnie mnie depresja. Wtedy siadam w cieniu lipy właściwie leżę łapkami do góry i oglądam niebo, a na nim, inne owady, chmury i samoloty. Lubię patrzeć jak samoloty podchodzą do lądowania, wielkie masywne, trochę przypominające pewne gatunki owadów. Wiem, że są maszynami zrobionymi przez ludzi, żeby ich przetransportować w inne miejsca. Niestety sami nie mogą latać i dlatego wymyślili samoloty. Tak przynajmniej twierdzi wiatr, co nie raz z bliska je oglądał. Więc lubię samoloty i lubię jak nie pada, żeby móc spokojnie sobie poleżeć w stanie lipowego relaksu. Nie powiem, żeby mi się to często zdarzało... W ogóle z piciem trzeba ostrożnie,żeby nie skończyło się tak jak z moją przyjaciółką, która codziennie biesiadowała przy lipie. Trochę pracy, potem łyczek soczku i każdego dnia więcej.. Pewnego popołudnia w stanie upojenia poleciała do ula zdać pyłek i co?... strażnicy wyczuli alkohol i nie było zmiłuj się, po chwili odgryzione przez ochroniarzy nóżki wyszarpywały sobie mrówki. Istnieje bowiem bezwzględne prawo, że ul jest miejscem wolnym od wszelkich używek. A z resztą kto tam wie co dzieje się w komorze królowej albo co całymi dniami robią trutnie.? Dla nas wszakże robotnic kara za picie jest okrutna i nieodwołalna Nie chcę skończyć jak moja przyjaciółka, dlatego piję z umiarem i wyłącznie w porannych godzinach.
Nie zawsze tak było. Pewnego razu zabalowałam z osą, która uwiła własne gniazdko z dala od restrykcyjnej społeczności. Przyznaję, zaczęło się niewinnie, a skończyło libacją. Wiedziałam,że do ula nie mam po co wracać i tak spędziłam pierwszą noc poza domem.
Rozłożyłyśmy słomki i popijając złocisty trunek patrzyłyśmy wprost w rozgwieżdżone niebo. Kiedyś wiatr mi opowiadał o nieskończonej przestrzeni nad nami i gwiazdach- płonących kulach materii, ale nawet on nie wiedział czemu może służyć tak niezwykłe oświetlenie. Kiedy spytałam go po co to wszystko? tylko furknął i odpowiedział:” Przecież w twoim ulu znają odpowiedzi na każde pytanie, zapytaj królową”. Tak, raz nawet chciałam uzyskać audiencję u władczyni, lecz strażnicy, potrząsający groźnie żuwaczkami ,dali mi do zrozumienia bym wróciła do swych obowiązków. No cóż,widocznie pewne pytania muszą pozostać bez odpowiedzi. A co do zamiłowania do sfermentowanego soku lipowego, czasem wyskakujemy z osą na jednego, bo od czasu pamiętnej nocy zostałyśmy serdecznymi przyjaciółkami.
Bardzo dawno temu posiadałam o podobnej tematyce szkic plakatu, z tą różnicą, że na dnie kruchego gadżetu spoczywło polskie serduszko(tak głosił napis na plakacie - smutne).
I te ule, których pilnują strażnicy ...
i przyjaźń pszczółki z osą...barwna opowieść
z pozdrowieniem
-życzę cudownej zabawy, bo taką jest zabawa w kolory
oceny: dobre / znakomite
Z przykrością muszę stwierdzić, że wkradło się sporo błędów. Rozpocznę od ortograficznych: "z resztą" należy pisać łącznie; łącznie też piszemy "nie raz" (w znaczeniu wielokrotnie). Można pisać rozdzielnie, ale tylko wtedy, kiedy damy do zrozumienia, że nie raz coś zrobiono, lecz wielokrotnie. Tutaj tego dopowiedzenia nie było. Bardzo słabo jest z interpunkcją. Brakuje przecinków przed: mnie nie, co łączy, nie pij, właściwie leżę, jak samoloty, jak nie, co się, jak moja, patrzyłyśmy, czemu, po co, bym. Brakuje też przecinków przy wtrąceniu (owady). Brakuje tu przecinka przed i po.
Zbędne są przecinki przed: rozrasta, przypominające, nie zaszkodził, inne. W siedmiu przypadkach brakuje spacji po przecinkach a raz jest zbędna przed przecinkiem. Brakuje też spacji przed i po myślniku. I ostatnie zastrzeżenie, czyli ".?". Jeżeli na końcu zdania stawiamy pytajnik lub wykrzyknik, to kropki przed nimi są zbędne. Nazbierało się tego sporo, więc by być zgodny z własnym sumieniem, w moim odczuciu ocena za poprawność językową nie może być wyższa niż dobra.
Jest pan niezastąpiony w tropieniu błędów i dziękuję za ich wskazanie, ale chyba jestem nieuleczalnym przypadkiem. Pozdrawiam.
oceny: bardzo dobre / bardzo dobre
http://www.publixo.com/text/0/t/6394
Mam nadzieję, że Autorka nie ma mi za złe, że "podpinam" się pod jej utwór.
oceny: bezbłędne / znakomite
(vide środkowe frazy)
I o kim ta zalana pszczółka mówi??