Przejdź do komentarzySzkolne lata. Lekcja geografii. Cz.2/2.
Tekst 1 z 117 ze zbioru: Pozostało w pamięci
Autor
Gatunekbiografia / pamiętnik
Formaproza
Data dodania2013-08-29
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń4267

Może jednak nie spyta? Może się uda? Może dzisiaj jeszcze mi się upiecze? Tylko że minął już miesiąc i zapowiedziała, iż mnie spyta. Cholera, że też musiałem zapomnieć o geografii!

Ryzyk fizyk, może wpierw spyta kogoś innego. Może jeszcze mam kilka minut czasu. Nie ma go co marnować.

Otworzyłem książkę na następnym temacie. Argentyna. Ledwie przeczytałem kilka pierwszych zdań, kiedy z wewnętrznego zaaferowania wyrwał mnie głos nauczycielki:

- Do odpowiedzi przyjdzie Zdzisiek. Jak tyś się uchował bez oceny?! Ach, prawda. Przecież leżałeś w szpitalu. No to chodź, miałeś już dość czasu na powtórzenie.

No to katastrofa! Co by tu wymyślić, co by wymyślić? Gorączkowo szukałem wyjścia z beznadziejnej sytuacji, wolniutko podnosząc się z ławki. Nic. Kompletnie nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Pustka, żaden z pomysłów nie był funta kłaków warty.

Ciągnąłem nogę za nogą, jakby każda ciągnęła za sobą worek cementu. Co by tu powiedzieć, jak uzasadnić prośbę o przełożenie? Już, już otwierałem usta, już chciałem błagalnie poprosić o przepytanie na następnej lekcji. Może geografka będzie dzisiaj łaskawa? Przecież wie, że ją bardzo lubię…

- Eee, pani profesor…

- Dobra, co się tak wleczesz, jakbyś szedł na ścięcie? Powiedz mi, co wiesz o Brazylii.

O Brazylii?! Czy ja dobrze słyszę? O Brazylii?! Wszelkie łaski na mnie spłynęły. O Brazylii!!! Ha! Cudownie, wspaniale, hip hip, hura! Wygrałem w totka, wygrałem miliona w totka! Jak to dobrze, że jeszcze nie zdążyłem poprosić, nie zdążyłem powiedzieć, że nie jestem przygotowany. - O Brazylii, o Brazylii – triumfalnie pobrzmiewało mi pod kopułką.

Od razu wrócił mi wigor. Już raźnym krokiem podszedłem do wiszącej mapy fizycznej Ameryki Południowej. Wziąłem wskaźnik i, jeżdżąc nim po mapie, pewnym głosem zacząłem perorować:

- Brazylia jest największym krajem Ameryki Południowej. Liczy siedemdziesiąt milionów mieszkańców. Stolicą od niedawna jest nowo zbudowana Brasilia, poprzednia stolica Rio de Janeiro. Językiem urzędowym jest portugalski, Większość mieszkańców to biali i Kreole, duża część to Metysi i Mulaci, prawie dziesięć procent to Murzyni, potomkowie niewolników przywiezionych z Afryki. Główne rzeki Brazylii to…

Słowotok wylewał mi się z ust z szybkością wodospadu. Wskaźnik śmigał po mapie. Rzucałem liczbami, wskazywałem główne miasta, pokazywałem, jak płyną rzeki, gdzie są umiejscowione główne bogactwa mineralne. Ledwie powstrzymywałem się od pogwizdywania z radości.

Tylko z tyłu głowy przebijała się natrętna myśl. Co będzie, jeżeli geografka spyta się jeszcze o inny kraj? Katastrofa! Muszę jak najdłużej mówić o Brazylii, przeciągnąć, ile się da. To moja jedyna szansa!

Ciągnę więc wykład, rzucam szczegółami, obudowuję przymiotnikami. Oby tylko nie zachciało się jej jeszcze mnie spytać o inny kraj, oby tylko ją zagadać!

- Dobrze, dobrze, starczy! – przebił się do mojej świadomości głos nauczycielki. Starczy!

- No Zdzisiu, aleś mnie zaskoczył. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio słyszałam tak dobrą odpowiedź. Bardzo dobrą. Prawdę mówiąc, nie spodziewałam się tego. Jesteś dobry z geografii, ale dzisiaj przeszedłeś sam siebie. Gdyby była piątka z kwiatkiem, to dostałbyś taką ocenę, ale to już nie pierwsza klasa. Pięć! Już nie będę cię więcej pytała z zaległego materiału. Zakładam, po tak wspaniałej odpowiedzi, że nauczyłeś się wszystkiego. Zaliczam ci całość. Możesz siadać.

Zwróciła się do całej klasy:

- Widzicie? Zdzisiek nie był cały miesiąc w szkole, a sam potrafił się nauczyć. Więc kto chce, to może? Może! Trzeba tylko chcieć. Bierzcie z niego przykład. Pięknie, Zdzisiu, bardzo pięknie – uśmiech belferskiego zadowolenia rozjaśnił jej całą twarz.

Ho ho, ho ho ho! Cały w skowronkach, mało nie podskakując z radości, w czasie jej przemowy wróciłem na swoje miejsce i usiadłem w ławce.

- Pani profesor, pani profesor! Ale Zdzisiek dopiero na przerwie… auuu!!! – to nasza klasowa skarżypyta chciała znowu się „zasłużyć” i sprzedać moją tajemnicę. Na szczęście miała długi warkocz. Kolega za nią siedzący zdążył ją mocno pociągnąć za niego, jak za sznur na dzwonnicy. Od razu zamilkła, plotkara!

- Co się tam dzieje?!

- Nic, pani profesor. To tylko Kryśka uderzyła się o ławkę – kolega nie był w ciemię bity i zagłuszył dalsze słowa chcącej się zasłużyć, jednocześnie kopiąc ją w kostkę. Wreszcie pomogło. Jeszcze raz jęknęła, ale zamilkła. Geografce wystarczyło wytłumaczenie kolegi. Uff, udało się.

Pozostała część lekcji minęła już spokojnie, chociaż ciągle jeszcze byłem lekko poddenerwowany. Oby skarżypyta jednak nie zaczęła ponownie…

Ledwie zabrzmiał dzwonek na przerwę i wyszliśmy z klasy, doskoczyłem do plotkary:

- Spróbuj tak jeszcze raz, a… - nie potrzebowałem dokańczać. Mój wyraz twarzy i podsunięty pod oczęta skarżypyty kułak, były wymowniejsze niż słowa.

Tak skończyła się moja najwspanialsza z wielu szkolnych odpowiedzi. Była jak wisienka wieńcząca tort…

PS. Nie miałem już później z Kryśką żadnych problemów. No i ja się zmieniłem. W następnych latach szkolnych zaczęły już buzować hormony, więc i moje podejście do Kryśki się zmieniło.

  Spis treści zbioru
Komentarze (6)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Kolejny fragment ciekawych, refleksyjnych i pouczających wspomnień z okresu szkolnej edukacji. Kto nie przeżył podobnych przygód? Chyba nikt. Mnie też się zdarzyło, że cały wrzesień nie chodziłem do klasy piątej, ale z zupełnie innych powodów. Geografii można było nauczyć się w domu, czasem również podczas przerwy. Ale obcego języka? A tak na marginesie, to w liceum mój kolega podczas tak zwanej długiej przerwy, która trwała wówczas 15 minut, zdążył rzekomo przeczytać "Faraona".
Pojawiło się kilka drobnych potknięć językowych, a właściwie regionalizmów. Nie "poddenerwowany", a "podenerwowany". Nie "warty", lecz "wart". Nie podoba mi się też słowo "dokańczać", ale słowniki je dopuszczają.
W zwrocie "kilka minut czasu" jest zbędne słowo "czasu", czyli błąd tautologii. Co prawda minutami mierzymy nie tylko czas, także kąt, ale w tym przypadku z kontekstu wynika, że chodzi o czas. Trochę razi też użycie blisko siebie podobnych słów: ciągnęła, ciągnął. Trzeba znaleźć jakiś synonim. Interpunkcja niemal wzorowa. Znalazłem tylko jeden zbędny przecinek przed "były". Nie jest to zarzut, ale mnie trochę razi branie w cudzysłów powszechnie używanych słów w znaczeniu innym niż rzeczywiste. Mam na uwadze słowo "zasłużyć". Ja bym go w cudzysłów nie stroił.
Tyle moich uwag, a w konsekwencji ocena bardzo dobra za poprawność językową.
avatar
Nieznajomość regionalizmów czasem prowadziła do bójki. Kiedy byłem dzieckiem, rodzice przeprowadzili się z miasta do miasta, o siedemdziesiąt kilometrów. Bardzo blisko, ale w nowym miejscu używano germanizmu "jo" (tak), którego nie znałem. Po pierwszym zapytaniu na nowym podwórku, co to znaczy, w odpowiedzi dostałem popularną fangę (czy w cudzysłowie "fangę"?) w nos. Za drwiny. Jak można nie znać "jo"?! W poprzednim mieście chłopcy rozstrzygali spory w zapasach, w nowym boksując się. Szybko więc położyłem niewerbalnego interlokutora na łopatki. Zadowolony ze zwycięstwa, puściłem przeciwnika. Otrzymałem w nagrodę drugi cios w nos. Szybko musiałem się więc nauczyć nowego sposobu rozstrzygania sporów ;)Germanizm "jo" do dzisiaj jest powszechnie u nas używane.
Tak, "poddenerwowany" i "warty", to też u nas używane słowa. Nie wiedziałem, że to też regionalizmy. Zapamiętam poprawne.
Słowo "dokańczać" faktycznie trochę zgrzyta. Lepiej zastąpić słowem "kończyć".
"Ciągnąłem", "ciągnęła" - to powtórzenie w jednym zdaniu zauważyłem teraz rano. Zmienię na "jakby każda wlokła za sobą worek cementu".
Słowo "zasłużyć" wziąłem w cudzysłów, gdyż dla nas skarżenie nie było zasługą, tylko przeciwnie. Kolejne "zasłużyć" nie brałem w cudzysłów, gdyż było już wiadomo, w jakim kontekście zostało użyte.
Dziękuję Janko za uwagi.
avatar
Tekst wciąga, miałam zamiar przeczytać tylko początek, ale się rozpędziłam i przebrnęłam jakoś do końca. Co prawda w odpowiedzi z geografii raczej nie ma nic ciekawego, ale jakoś udało Ci się przukuć moją uwagę.
Zwróciłabym uwagę jednak na interpunkcję. Zdażyło Ci się postawić przecinki w nieprawidłowych miejsach.
Czasami miałam wrażenie, że niektóre słowa mógłbyś pozamieniać i bardziej dopasować, ale ogólnie tekst dobry.
avatar
Do Klaudi019:

Witam nową uczestniczkę na PubliXo.

Ocena poziomu literackiego to bardziej osobiste odczucie. Z tym, że faktycznie można nie dojrzeć nic ciekawego "w odpowiedzi z geografii", jeżeli nie przeczyta się wpierw części pierwszej. Ten tekst jest już częścią drugą, która integralnie wiąże się z poprzednią.

Natomiast ocena poprawności językowej jest klasyfikowalna. Jest normą i dobrym zwyczajem, stosowanym na portalu, że przy obniżaniu oceny za "poprawność językową" wskazuje się błędy w tekście. Ogólne stwierdzenie, że postawiłem przecinki w niewłaściwych miejscach, nie jest miarodajne. Mógłbym poprosić o wskazanie tych miejsc? W komentarzu "Janko" jest wykazany tylko jeden zbędny przecinek, i dokładnie w którym miejscu. Dodam, że uczestnik Janko jest "Panem Przecinkiem", akurat w dziedzinie interpunkcji uznanym ekspertem na portalu. Możliwe, że nie dojrzał innych potknięć; proszę więc o ich wskazanie, które wpłynęły na obniżenie oceny. Portal właśnie jest także po to, aby inni uczestnicy zwracali uwagę na błędy; pozwala to poprawiać swoje teksty i doskonalić polszczyznę.

PS. W swoim komentarzu popełniłaś błąd ortograficzny - napisałaś "Zdażyło". Ten wyraz pisze się przez "rz" - "zdarzyło".

Pozdrawiam i życzę powodzenia w twórczości.
avatar
Przykro mi bardzo z tego powodu, że mój komentarz został tak źle odebrany. Chodziło mi raczej o to, że w odpowiedzi z geografii nie ma nic ciekawego, ale jednak udało Ci się mnie zainteresować i przeczytałam tekst do końca. Lubię akurat ten przedmiot, więc nawet z ciekawością łyknęłam Twoje krótkie opowadanie. Żeby nie było - nadrobiłam pierwszą część. Głupio mi teraz, bo tak źle Cię oceniłam. W moim mniemaniu to były dobre oceny, ale co ja tam mogę wiedzieć... Przecież dopiero od wczoraj jestem na tym portalu i w sumie nie znam jeszcze do końca zasad oceniania. Tak więc przepraszam najmocniej. Co do przecinków: nie zamierzam się tutaj kłócić, skoro Janko jest w tym mistrzem, to wolę nawet z nim nie zadzierać.
Nie wiem, czym się kierowałam podczas oceniania. Być może wpłynął na to Twój styl pisania, do którego nie jestem przyzwyczajona. Nie sądziłam, że zostanie to aż tak źle odebrane.
Przepraszam najmocniej za błąd, głupi na dodatek. Gdy się spieszę, często walę jakieś byki.
Dziękuję i również życzę dalszych sukcesów w twórczości.
avatar
Do Klaudi019:
W porządku :) Każdy na początku może mieć problemy, również z ocenianiem, nie znając ich zasad. Dobrze, że zrozumiałaś. Proponuję poczytać wątki na "Forum" (masz u góry), znajdziesz też tam, jak oceniać.

Pierwszą ocenę na Publixo wystawiłem po dłuższym czasie, czytając komentarze i oceny innych, poczytawszy też "Forum". Początkowo wstawiałem tylko swoje teksty i komentowałem teksty innych, ale bez oceniania. Kiedy już się zorientowałem, że przy jej obniżeniu należy to dość szczegółowo uzasadnić, spróbowałem...
Tak ja postąpiłem, nie wiem jak inni rozpoczęli. Ustrzegło mnie to jednak przed niepotrzebnymi wpadkami.
Wszystko przed Tobą, korzystaj z merytorycznych rad innych :)
© 2010-2016 by Creative Media
×