Przejdź do komentarzyList pochwalny
Tekst 1 z 1 ze zbioru: 'A ja słyszała...' - blog
Autor
Gatuneksatyra / groteska
Formaartykuł / esej
Data dodania2014-01-01
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń2445

List pochwalny do Władysława Kosiniaka – Kamysza, ministra pracy i polityki społecznej

Panie Ministrze,

pragnę tą drogą bardzo Panu podziękować, za wszystkie zmiany, reformy i ulepszenia, które powstały dzięki ministerstwu, którym Pan kieruje. Naprawdę fajnie jest, a obywatel, który ma przyjemność kontaktować się z ZUS jest przeszczęśliwy, że jest dobrze traktowany i bez problemu załatwia swoje sprawy. Nie mówiąc o należnych świadczeniach, które otrzymuje szybko, sprawnie  nawet nic nie musi przeliczać, bo dostaje co mu się należy. A i należy mu się wszystkiego w bród i po kokardy ma.

ZUS ma wiele ślicznych budynków pełnych urzędników, pracujących w pocie czoła dla obywateli. Budynki są zawsze dodatkowo zaludnione petentami.

Po cholerę ci ludzie tam się pchają wszyscy, skoro żyjemy w dobie telefonu i Internetu? Przecież wszystko zostało tak unowocześnione, że…. O! Matko! Można się, na ten przykład, zarejestrować, przez Internet w systemie ePUAP. Taka platforma do kontaktu z urzędami. Siedzisz sobie w kapciuszkach na własnym fotelu, rejestrujesz się i już nie musisz biegać po urzędach (a w moim wypadku pokonywać 80 km w obie strony). To naprawdę jest fajne, Panie ministrze. A jeszcze fajniejsze, że tworzę sobie profil we własnym domciu, ale potem muszę pokonać drogę do swojego oddziału ZUS, co by potwierdzić osobiście, że ja to ja.

Wprawdzie nie można dowiedzieć się telefonicznie absolutnie niczego w swoim oddziale ZUS, ale dostaje się wyczerpującą informację gdzie zasięgnąć języka.

Dzwonię na ten przykład do oddziału ZUS, pod który podlegam, a który mieści się prawie 40 km od mojego domu. Wybieram numer tylko kilka razy i już za piątym numer jest wolny. Odbiera miła pani. Zaczynam mówić po co dzwonię, a pani mi przerywa grzecznie:

- Nie udzielamy informacji telefonicznie. Proszę dzwonić pod numery infolinii. – I tu podaje dwa numery. Jeden stacjonarny z kierunkowym warszawskim, a drugi zaczynający się od 801.

- Czy w konkretnej sprawie, wniosku złożonym w państwa oddziale, mam dzwonić do Warszawy?

- Ze względu na ustawę o ochronie danych osobowych nie otrzyma pani informacji w sprawie. Musi pani przyjść do oddziału - powiedziała pani bardzo zniecierpliwionym, podniesionym głosem. I ja się jej wcale nie dziwię, bo ona tam siedzi, odbiera durne telefony i każdemu musi to samo powtórzyć! Biedna jest.

- Ale ja chciałam… - nie udaje mi się powiedzieć co chciałam, bo miła pani po drugiej stronie mi przerywa ponownie (oczywiście bardzo grzecznie)

- Czy pani nie rozumie po polsku??? Proszę dzwonić na infolinię! – I jeb słuchawką.

Skoro Pan, Panie ministrze, tak wszystko unowocześnił znaczy, że należy z tego dobrodziejstwa korzystać. Wybieram numer stacjonarny wiedząc, że przez ten zaczynający się od 801 nie połączę się z żywym człowiekiem, a tylko automatem.

Wybieram numer i za trzecim razem już jest wolny. Miły głos automatu prosi mnie o wybieranie różnych cyfr, by uściślić o czym chcę pogadać. Po wciśnięciu wszystkich, które mają mnie doprowadzić do rozmowy z konsultantem żywym słyszę miły głos: „Czas oczekiwania 24 minuty, jesteś 41-wszy w kolejce” (Nic nie przesadzam – przysięgam). No to czekam, bo sprawa dla mnie ważna. Ten czas umila mi muzyczka puszczona tak głośno, że nie sposób trzymać słuchawki przy uchu. Co jakiś czas uspokajająca melodia jest przerywana przez automat, który, tak przy okazji mnie informuje, że mam o siebie zadbać i złożyć wniosek o naliczenie kapitału początkowego oraz podaje moje aktualne miejsce w kolejce „Czas oczekiwania 18 minut, jesteś 36-ty w kolejce”. W międzyczasie, ze słuchawką obok ucha (no bo ta muzyczka wali), przytrzymywaną ramieniem, ładuję pranie do pralki, a gdy się dowiaduję, że „Czas oczekiwania wynosi 11 minut, jesteś 22-gi w kolejce” postanawiam jeszcze opróżnić zmywarkę.

Nadchodzi moja kolej i muszę Panu, Panie ministrze powiedzieć, że to akurat słabe jest, bo konsultantka po drugiej stronie telefonu jest naprawdę sympatyczna, wie o czym mówi i wyraża się precyzyjnie. Naprawdę Panie ministrze to słabe jest.

A przeszłam tę drogę, gdyż z początkiem ubiegłego miesiąca mój mąż złożył wniosek o to, co pani-automat radziła mi trzykrotnie: naliczenie kapitału początkowego. Gdy małżonek składał wniosek dowiedział się od pani urzędniczki, że po 30 dniach wszystko zostanie wyliczone, a wyniki tych rachunków przesłane na adres domowy. Minęło już 30 dni i jeszcze 10 następnych, więc chciałam się dowiedzieć czy aby na pewno zostanie do nas papier wysłany czy może jednak mąż czegoś nie zajarzył i należy odebrać osobiście. Pani konsultantka mi wyjaśniła, że mój mąż jarzy jak trzeba, że wszystko zostanie wysłane. Tylko…

- Wie pani, to może potrwać do pół roku.

- Znaczy… mimo, że mężowi powiedziano, że góra 30 dni, to w rzeczywistości do pół roku??

- No tak, gdy urząd bardziej obłożony.

Panie ministrze. Bardzo się cieszę z tego, co usłyszałam. Bo się już przestraszyłam, że ta nowoczesność i technika, która wkroczyła do ZUS spowodowała, że urząd jest sprawny i frontem do obywatela całkiem. Jakby na ten przykład ktoś starał się o rentę, to wie przez ile czasu będzie żył powietrzem i się zapożyczał. I po jakim czasie renta mu i tak nie zostanie przyznana.

Nadmienię jeszcze w skrócie, bo nawet listy pochwalne nie powinny być nadmiernie długie, a ja tu piszę i piszę, że to naprawdę fajne jest, że znalazł Pan oszczędności. Wszak kraj w kryzysie i deficyt budżetowy spory. To jest fajne i ja się z Panem w pełni zgadzam, że społeczeństwo nowoczesne musi żyć w zgodzie ze sprawiedliwością. Każdy płaci składkę chorobową (znaczy ten, co ma pracę i do tego na umowie) w wysokości 2,45%. Pokrywa ją w całości pracownik ze swojej pensji. Zdarza się, że jak pracownik za dużo choruje, to pracodawca znajduje sposób, by się takiego psującego się pracownika pozbyć i go zwalnia. Zwolniony już były pracownik czasem, nie będąc złodziejem, oszustem i naciągaczem choruje dalej. Jak się, drań jeden, rozchoruje to ma karę. Najpierw z natychmiastu zostanie wezwany na komisję orzecznika ZUS, by udowodnił, że nie jest przestępcą. Już nie wyrywkowo, jak kiedyś bywało, tylko każdy. Na ten czas, gdy urząd będzie trawił fakt, że chory jest chory, a niektóry to nawet ma jeszcze szwy po operacji, zasiłek zostanie mu wstrzymany. I to jest słabe, że tylko na dwa tygodnie, bo fajnie by było jakby chociaż na miesiąc. Potem jak już ten zasiłek zostaje przyznany to zanim przyjdą pieniądze przyjdzie list od ZUS-u. A w nim informacja, że pieniędzy to będzie mniej. Znaczy nie każdy dostanie mniej, ale ten co zarabiał więcej niż przeciętna krajowa. Nieważne, że dotąd płacił składkę chorobową większą, bo od wyższej pensji. Teraz wyżej wała nie podskoczy i dostanie maksymalnie 80% (czyli jak każdy na L4, a 75% jak był w szpitalu, bo przecież tam go państwo karmiło i wody i prądu używał), ale od przeciętnej krajowej, a nie od sumy, którą zarabiał, zanim się popsuł. I to mi się, Panie ministrze, bardzo podoba, że wreszcie wobec choroby jesteśmy równi.

I ma Pan rację, że się Pan tak cieszy i wyraża tę radość na stronie ZUS, że w ten to prosty sposób zaoszczędził Pan, tylko w I-wszym półroczu 2013 roku, 97,2 mln złotych.

Tam też przeczytałam, jak w prosty sposób nauczyć obywateli punktualności. Wystarczy, za opóźnione dostarczanie zaświadczeń o zwolnieniu lekarskim, obniżać wysokość zasiłków chorobowych i zarobić na tym 4,4 mln. I to naprawdę jest fajne, bo dodatkowo ci, co udają nowoczesnych i sami mieszkają, nie tworzą rodzin tylko robią za singli i nie mają kogo posłać na pocztę z L4 mogą zasiłków w ogóle nie dostawać.

Żeby w ogóle było zajebiście to proponuję, by wszyscy chorzy musieli dostarczać druczki osobiście i w zębach.

Z poważaniem

zante

  Spis treści zbioru
Komentarze (4)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
ZUS to bandycka instytucja stworzona po to, by szkodzić ludziom. Mam tego pełną świadomość, gdy zabierają renty moim ciężko chorym, niezdolnym do jakiejkolwiek pracy podopiecznym.
avatar
Nie tyle "pochwalny", co z tamtego świata :]]]]
avatar
List ten jak najbardziej pochwalny (patrz tytuł) tym listem otwartym obiegł już cały świat, ale szczerze wątpię, żeby dotarł do szan. adresata.

Dlaczego?

Bo szan. adresat poza swoimi awansami i dyplomami raczej na bank niczego nie czyta?

W Polsce średnia czytelnictwa to 1 książka (zwykle kucharska) na rok
avatar
Żeby było jeszcze bardziej zajebiście, proponuję, żeby /w dobie powszechnej cyfryzacji/ chorzy dostarczali ZUS-owi wszystkie potrzebne druczki własnoręcznie, na kolanach - i w zębach.

(porównaj finalne frazy)
© 2010-2016 by Creative Media
×